Jezus Chrystus, który narodził się z Najświętszej Maryi Dziewicy, jest naszym Bogiem, Panem, Zbawicielem. Jest prawdziwym Bogiem i prawdziwym Człowiekiem. Nieczęsto jednak zastanawiamy się nad Jego człowieczeństwem. Jakie ono było? Wiemy, że nasz Pan stał się do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu. Ale co to tak naprawdę oznacza? Proponuję więc, Drodzy Czytelnicy, byśmy przyjrzeli się ludzkiemu Obliczu naszego Pana, mając za przewodnika zmarłego niedawno arcybiskupa Bolonii, kard. Giacomo Biffiego i jego książkę: Jezus. Centrum kosmosu i historii.
Chrystus Pan, jak świadczą o tym Ewangelie, sam siebie bardzo często określał mianem Syna Człowieczego. I trudno nie skonstatować, że termin ten określa Człowieka jedynego w swoim rodzaju. Można rzec – Człowieka w pełnym tego słowa znaczeniu – wolnego od grzechu i realizującego najgłębsze doskonałości natury ludzkiej.
Na przestrzeni wieków, w Kościele podkreślano prawdziwą istotę człowieczeństwa Jezusa Chrystusa: że jadł, spał, podlegał zmęczeniu, także cierpieniu, miał ludzkie uczucia… Częściej jednak Kościół podkreślał, że nasz Pan jest człowiekiem prawdziwszym od każdego z nas. On był Człowiekiem idealnie wolnym, oceniającym każdą sytuację w Prawdzie. Nawet w poczuciu strasznej krzywdy potrafił wyzwolić się od ludzkiej przecież chęci zemsty czy złorzeczenia. Modlił się za złoczyńców, którzy przybili go do Krzyża i lżyli Go. Nawet wisząc na Krzyżu, potrafił świadczyć miłość – najbliższym, Dobremu Łotrowi, a nawet mordercom. Ta postawa budzi w nas pragnienie upodobnienia się do Mistrza i naśladowania Go.
Jak chodził ubrany Jezus z Nazaretu? Wbrew wielu opiniom, musimy powiedzieć, że był dobrze ubrany – tak jak gorliwi Izraelici i przedstawiciele wyższych klas społecznych, którzy przestrzegali Prawa. Upominał wprawdzie faryzeuszów i uczonych w Piśmie, że z powodu próżności w nieskończoność wydłużają frędzle u swoich ubrań (por. Mt 23,5), jednakże i On je nosił, jak to możemy wywnioskować z epizodu o uzdrowieniu kobiety cierpiącej na krwotok (por. Mt 9,20-22). Tunika, którą nosił, nie miała zwykłej faktury, utkana była jako jeden kawałek bez szwów, tak że pod krzyżem żołnierze nie rozcięli jej – by jej nie pozbawiać wartości – ale rzucili o nią los.
Jest pewien element w wyglądzie zewnętrznym człowieka, który choć ma naturę fizyczną, jest odbiciem życia duchowego. Jest to piękno oczu. Oczy Jezusa z pewnością musiały być wyjątkowe, przenikliwe i jakby magnetyczne. Ktoś, kto je raz zobaczył, nigdy ich nie zapomniał. Tylko w ten sposób można wyjaśnić nadzwyczajną ilość wzmianek, w których Ewangeliści zwracają uwagę na spojrzenie Chrystusa.
W epizodzie przekazanym przez Ewangelię św. Łukasza czytamy, jak pewna nieznana wielbicielka nie potrafiła powstrzymać entuzjazmu i przerywając mowę Jezusa, ofiarowuje nam nieprzemijający znak żywej fascynacji młodym prorokiem z Nazaretu [Błogosławione łono, które Cię nosiło i piersi, które ssałeś (Łk 11, 27)], który wzbudzał uznanie samą Swą obecnością i ujmującym charakterem.
Musimy podkreślić, że całokształt zachowania naszego Pana nacechowany był godnością i powagą. Każdy kto zwracał się do Niego, nawet jeśli była to osoba obca, robił to z szacunkiem: Panie – jak na przykład podczas spotkania z kobietą kananejską. Później mówiono do Niego Mistrzu – tak zwracali się do niego nawet przeciwnicy – np. faryzeusze czy saduceusze.
Jego godność pozwalała mu być zapraszanym przez osoby najbardziej szanowane: znanych faryzeuszów, którzy niejednokrotnie gościli go na obiadach, czy – mimo zgorszenia Jego przeciwników – przez bogatych i pogardzanych celników.
I właśnie dlatego, że powszechnie uważany był za Mistrza, mógł oficjalnie głosić Słowo Boże w synagogach.
Pan Jezus wcale też nie wzbraniał się, by nazywano Go w ten zaszczytny sposób. Wręcz przeciwnie, mówił: Wy Mnie nazywacie Mistrzem (Nauczycielem), Panem i dobrze mówicie, bo Nim jestem (J 13, 13).
W opowiadaniach ewangelicznych Jezus jawi się jako człowiek zdrowy, mocny fizycznie, odporny na zmęczenie i wszelkie trudy. Rozpoczynał dzień bardzo wcześnie: Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne i tam się modlił (Mk 1,35).
Bardzo dobrze znosił trudy działalności, która często stawała się wyczerpująca. Aż do nocy przychodziły do Niego tłumy – chorzy szukali ulgi, poszukujący Prawdy prosili o wysłuchanie. Przeciwnicy wciągali w długie dyskusje. Oczywiście, jak każdy, czuł zmęczenie o czym zaświadcza choćby fragment Ewangelii św. Jana (J 4,6).
Był świetnym piechurem. Jego posługa była nieustannym pielgrzymowaniem przez całą Palestynę i dalej, aż do Cezarei Filipowej i do terytorium Tyru i Sydonu. Ostatnia Jego podróż z Jerycha do Jerozolimy była pierwszorzędnym dowodem wytrzymałości.
W przypadku Jezusa Chrystusa możemy stwierdzić ponad wszelką wątpliwość, że nie miał On żadnych uprzedzeń. Adresatami Jego nauczania byli przede wszystkim pasterze, rybacy, chłopi, robotnicy rolni, ale zwracał się również do ludzi o wysokiej kulturze i poziomie intelektualnym, jakimi byli faryzeusze i uczeni w Piśmie.
To fakt, ludźmi uprzywilejowanymi byli dla Niego ubodzy i utrudzeni: Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy umęczeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11,28). Szczególnie podkreśla fakt, że to nie przedstawiciele najwyższych warstw są uprzywilejowani w osiągnięciu tego, co się naprawdę liczy: Zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (por. Mt 11,25). Nie uważa jednak za stracony czas, jaki spędził na długich rozmowach z „nauczycielem Izraela”, jakim był Nikodem.
Trudno jednak nie zauważyć, że Jezus posiadał także liczne kontakty z osobami majętnymi, jak choćby Józef z Arymatei czy rodzina Marii z Betanii.
To co tak bardzo uderza w nauczaniu Zbawiciela, to niezwykła jasność idei. Wszystko jest przedstawione jednoznacznie i prosto. Ucieczki w subiektywizm, w formuły warunkowe (może, według mnie) tak częste w naszych wypowiedziach, nigdy nie występują w Jego przemówieniach. Jezus nikogo nie kokietuje, nikomu nie chce się przypodobać. Manifestuje pewność, jasność i wzniosłość Swego nauczania.
Nie ma w Nim nic z myśliciela oderwanego od życia. Zauważa najmniejsze rzeczy. Nie ma w Nim też nic z nadczłowieka, który uważa za niegodne zwracać się ku zdarzeniom bez znaczenia. Zbawiciel objawia się jako pełen uwagi obserwator – zainteresowany i współczujący. Świadczą o tym wszystkie przypowieści. Właśnie ta wrażliwość na zwyczajne sprawy i sztuka wprowadzania ich w najbardziej wzniosłe rozumowania, pozwalały Mu przemawiać do wszystkich bez wyjątku.
Chrystus Pan objawia się jako człowiek całkowicie wolny. Nikt nie jest w stanie odsunąć Go od wypełnienia misji – ani wrogowie, ani przyjaciele. Zbawiciel posiada absolutną zdolność podejmowania szybkich decyzji, skutecznych wyborów i trzymania się stałych zasad.
Jezus jest wolny także względem opinii innych. Niewiele przejmuje się złośliwymi i bezpodstawnymi sądami, jakie ludzie mogli o Nim formułować. Idzie swoją drogą, również za cenę poniżenia swej dobrej sławy: Przyszedł Syn Człowieczy, który je i pije i mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników (Mt 11,19).
Można powiedzieć, że także w stosunku do samego siebie uważa za ważne to, co mówi do innych: Biada wam, gdy wszyscy ludzie będą mówili dobrze o was (Łk 6,26).
Ta absolutna wolność i samodzielność nie wykluczała wrażliwości względem cierpienia innych. Dostrzega ból matki, która idzie na pogrzebie jedynego syna; zdaje sobie sprawę z tego, że tłum jest zgłodniały; współczuje ludziom zagubionym.
W pewnych sytuacjach nie potrafi powstrzymać świętego gniewu, zwłaszcza w mowach przeciwko ślepym na Prawdę faryzeuszom, którzy negowali prawdziwość cudów przez Niego zdziałanych.
Pomijając Miłość Bożą, jaką darzył całe stworzenie, Ewangelie wspominają Jego poczucie przyjaźni względem Apostołów i ludzkiej miłości względem rodziny z Betanii: Marty, Marii i Łazarza. Znana też jest Jego szczególna miłość do dzieci: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. I biorąc je w objęcia, kładł na nie ręce i błogosławił je (Mk 10, 13-16). Wykazywał także wielką delikatność i taktowność względem kobiet, wiele razy stając w ich obronie. Scena uratowania przed ukamienowaniem jawnogrzesznicy jest tutaj najlepszym przykładem. (por. J 8, 1-11).
Wyjątkowa w naszym Panu jest jego psychiczna stałość i panowanie nad sobą (zachował opanowanie nawet wtedy, gdy w mocnych słowach upominał obłudników czy wypędzał przekupniów ze świątyni). Jezus jest spokojny w czasie burzy, kiedy łodzi grozi zatonięcie. Z ogromną mocą ducha staje naprzeciw i jakby hipnotyzuje cały tłum z Nazaretu, który usiłuje go zabić (por. Łk 4, 28-30). Nie jest on jednak pozbawionym uczuć nadczłowiekiem. Potrafił się głęboko wzruszyć, jak choćby na wieść o śmierci przyjaciela, Łazarza (por. J. 11, 33-36).
Potrafił także śmiać się i bawić (jak choćby na weselu w Kanie Galilejskiej). Kiedy miał przed sobą ludzi zmęczonych i wyczerpanych, pocieszał ich i umacniał. Opierając się na przykładzie Jezusa, św. Paweł głosił chrześcijanom złotą regułę postępowania: Weselcie się z tymi, którzy się weselą, płaczcie z tymi, którzy płaczą (Rz 12,15).
„Serce” Jezusa jest Sercem Izraelity. Kocha On w sposób szczególny i uprzywilejowany swoją ziemię i swój lud; do niego czuje się posłany w pierwszym rzędzie (por. Mt 15,24). Do swego ludu i ziemi posyła też w pierwszej misji Apostołów (Mt 10, 5-6). Nie wyklucza to oczywiście konieczności głoszenia Ewangelii całemu stworzeniu.
Czasami pojawiają się autorzy, którzy uważają Jezusa za rewolucjonistę politycznego lub agitatora społecznego, ale świadectwa dowodzą czegoś wręcz przeciwnego. Można wręcz nazwać Go tradycjonalistą. Jest Żydem praktykującym, zachowującym wszystkie prawne tradycje Swego narodu. Każdej soboty uczęszczał do synagogi. Każdego roku celebrował Paschę według przepisanych obrzędów. Płacił także podatek na Świątynię. Jego tradycjonalizm jest konsekwentny: zachowuje wszelkie przepisy Prawa.
W odróżnieniu od tego, co czasem na ten temat pisano, Jezus nie demonizuje pieniędzy. Szanuje je i stara się uzyskać dobrą podstawę finansową dla swojej działalności. Jego malutka wspólnota ma przecież ustanowionego kasjera (por. J 12,6; 13,29) i otrzymuje pomoc finansową: Było z Nim Dwunastu oraz kilka kobiet, które uwolnił od złych duchów i od słabości: Maria zwana Magdaleną, którą opuściło siedem złych duchów, Joanna, żona Chuzy, zarządcy u Heroda; Zuzanna i wiele innych, które im usługiwały ze swego mienia (Łk 8,1-3).
Dzisiaj prezentujemy Państwu sylwetkę pana Zdzisława Czajki, który wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2004 roku, a od 2008 roku należy do Apostolatu Fatimy. W listopadzie ubiegłego roku wziął udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Matki Bożej w Fatimie. Oto co nam o sobie opowiedział…
– Urodziłem się w Leżajsku na Podkarpaciu, a ochrzczony zostałem przez ks. Józefa Węgłowskiego w parafii pw. św. Józefa w Tarnawcu koło Leżajska. Potem wyjechałem z rodzicami, Władysławem i Reginą, na Opolszczyznę. Zamieszkaliśmy w Myszowicach, a należeliśmy do parafii pw. Świętej Trójcy w Korfantowie. W dzieciństwie byłem ministrantem i służyłem do Mszy Świętej w małej kapliczce w Myszowicach.
Zaangażowanie w życie Kościoła
– Po zawarciu małżeństwa przeprowadziłem się do swojej obecnej parafii pw. św. Marcina Biskupa w Jasienicy Dolnej, choć uczęszczam do kościoła filialnego pw. św. Mateusza w Mańkowicach. Przez kilka lat należałem wraz z żoną do Żywego Różańca, który teraz już niestety u nas nie istnieje. Poza tym przez 12 lat śpiewałem w chórze parafialnym.
– Kiedyś dostałem od mojego kolegi album poświęcony położonemu niedaleko od Mańkowic Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej na Szwedzkiej Górce. Nazwa Szwedzka Górka jest związana w obecnością na tych terenach w czasie wojny trzydziestoletniej wojsk szwedzkich. W czasach PRL-u jeździłem tam na coroczną Mszę Świętą z okazji tzw. dnia ludowego.
Obecnie w drugi dzień Zielonych Świątek odbywa się tam Zjazd Rolników.
– Od kilku lat sympatyzuję z Trzecim Zakonem ojców franciszkanów w Nysie. Do tej pory nie złożyłem przyrzeczeń, ale jeżdżę tam co jakiś czas na Msze Święte. W każdą ostatnią niedzielę miesiąca jest tam odprawiana Msza Święta w intencji powołań do Trzeciego Zakonu świeckich franciszkanów.
Duchowni w rodzinie
– Brat mojego ojca, Jan Czajka, i jego stryj, Wawrzyniec Czajka, byli księżmi. Miło wspominam zwłaszcza ks. Jana, który przez 42 lata, jako proboszcz i kanonik, posługiwał w parafii Świętych Piotra i Pawła w Zagorzycach Dolnych koło Sędziszowa w Małopolsce.
– Moja siostra stryjeczna Lucyna Czajka – siostra Katarzyna – jest zakonnicą w Zgromadzeniu Córek Bożej Miłości. Obecnie pracuje jako nauczycielka w przedszkolu prowadzonym przez swoje zgromadzenie w Wilkowicach koło Bielska-Białej.
Wspieranie Stowarzyszenia
– Dwadzieścia lat temu, wracając z pracy, znalazłem przed wejściem do mieszkania ulotkę informującą o możliwości wspierania Stowarzyszenia i tak się to zaczęło. Od 2005 roku zgromadziłem wszystkie kalendarze „365 dni z Maryją” i mam prawie 100% wydań „Przymierza z Maryją”, nie mówiąc o innych dewocjonaliach, które otrzymałem: figurce Matki Bożej Fatimskiej czy różańcach, zwłaszcza tym wydanym na 100-lecie Objawień Fatimskich.
Pielgrzymka do Fatimy
– Na 20-lecie swojego wspierania Stowarzyszenia zostałem wylosowany na pielgrzymkę do Fatimy. Byłem z tego powodu bardzo szczęśliwy. W Fatimie podobały mi się szczególnie: plac przed bazyliką, droga krzyżowa, domy, w których mieszkały dzieci fatimskie oraz zamki, kościoły i klasztor templariuszy w Tomar. Miło wspominam również to, że podczas pielgrzymki moja żona wylosowała figurkę Matki Bożej Fatimskiej, która była nagrodą za zakupy zrobione w jednym ze sklepów.
– Bardzo dziękuję za pielgrzymkę i pozdrawiam szczególnie całą naszą grupę oraz panią przewodnik, która opiekowała się nami i przekazała nam bardzo dużo wiadomości.
Oprac. JK
Szanowna Redakcjo!
Dziękuję serdecznie za przesłany kalendarz i egzemplarze „Przymierza z Maryją”. Czytam je z ochotą i uwagą „od deski do deski”. Artykuły są wartościowe i ciekawe. Życzę dalszej owocnej pracy w tym zakresie. Wasze kalendarze są przepiękne, wspieram datkiem akcję ich rozprowadzania. Życzę wytrwałości w działalności Stowarzyszenia, wspierając ją na ile mogę niemal od początku powstania organizacji, a mam już prawie 90 lat. Niech Boża Opatrzność czuwa nad Wami.
Stanisława ze Śląskiego
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej i niech Was Matka Boża Fatimska ma w Swojej opiece i pomaga Wam w tych trudnych dla naszego kraju czasach. Szczęść Wam Boże!
Tadeusz z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję za przesłane pozdrowienia, upominki oraz pozostałe materiały. Ogromnie ucieszyła mnie informacja, że Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi oraz Apostolat Fatimy rozpoczęły kampanię mającą na celu ożywienie kultu św. Antoniego z Padwy. Był on bowiem ukochanym świętym mojej prababci, babci i mamy. Z czasem stał się bardzo bliski i mojemu sercu. Ale nie zawsze tak było. Był taki czas w moim życiu, gdy jako nastolatka miałam do niego wiele żalu. Szczególnie wówczas, gdy widziałam moją ukochaną mamę, stojącą w kościele, pod figurą św. Antoniego i z ufnością modlącą się do niego, a on jej nie pomagał w powrocie do zdrowia i w codziennych troskach. Tak wówczas to widziałam. Przyszedł jednak czas, gdy zrozumiałam, że to obecność tego świętego w życiu mojej mamy sprawiała, że było jej lżej nieść trudy choroby i życia.
Gdy zostałam tercjarką franciszkańską, zapragnęłam, aby w mojej parafii rozwinął się kult św. Antoniego. Żeby wierni mogli z ufnością zawierzać swoje sprawy – często tak bardzo trudne i beznadziejne – Bożemu Cudotwórcy. Aby w ich sercach nigdy nie zaginęła nadzieja Jego wstawiennictwa u Boga i otrzymania skutecznej pomocy. Ta sama nadzieja, jaką żywiła w sercu przez całe życie moja mama. Za każdym razem, gdy wspominam tę historię, to odnoszę wrażenie, graniczące z pewnością, że to sam św. Antoni prowadził mnie w działaniach, które miały rozszerzyć jego kult, na chwałę Bożą, w moim parafialnym kościele. Tu muszę dodać, że zostałam tercjarką w kościele, w którym znajduje się figura św. Antoniego, przed którą tak często modliła się moja mama. I to dzięki Ojcom Franciszkanom z tej świątyni mogłam zaangażować się w ożywienie kultu św. Antoniego w moim kościele parafialnym.
Proszę pozwolić, że poniżej krótko opiszę, jak obecnie przedstawia się ten kult w mojej parafii:
W 2000 roku uroczyście powitaliśmy w naszej parafii relikwie św. Antoniego przybyłe prosto z Padwy. W kościele stanęła figura Świętego, obok której jest umieszczony koszyczek z cytatami z kazań św. Antoniego. Tym samym mogą one stanowić formę modlitwy za wstawiennictwem tego Świętego. W każdy wtorek, po Mszy Świętej, odmawiana jest litania do św. Antoniego z Padwy. Każdego 13 czerwca, gdy Kościół obchodzi jego wspomnienie, w intencjach złożonych przez parafian odprawiana jest Msza z poświęceniem chlebków, które później wierni zabierają do domów. Chlebki mają przypominać o chrześcijańskim obowiązku niesienia pomocy potrzebującym i ubogim. Przy figurze umieszczona jest również kasetka na ofiary, które przekazywane są parafialnej Caritas. Tak zebrane pieniądze służą do organizowania różnorakiej pomocy potrzebującym w naszej parafii.
Pozdrawiam Was serdecznie i ufam, że kampania mająca ożywić kult św. Antoniego z Padwy przyniesie liczne duchowe owoce – o co, z całą gorliwością, będę się modliła! Szczęść Boże!
Mariola – Apostołka Fatimy
Szczęść Boże!
Dziękuję bardzo za wszystkie piękne i wartościowe broszurki. Św. Antoni i św. Józef są moimi szczególnymi patronami, chociaż św. Ojciec Pio i św. Jan Paweł II też są moimi wielkimi orędownikami. Dziękuję za Wasze akcje i piękne publikacje. Ja i moja mamusia (91 lat) chętnie dowiadujemy się z nich dużo o życiu świętych, a modlitwy są piękne. Dlatego z całego serca Wam dziękuję. Bóg zapłać za wszystko, co buduje oraz umacnia moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jego Syna i naszej Matki.
Grażyna z Torunia
Szanowny Panie Prezesie!
Bardzo dziękuję za niezmierzone wsparcie duchowe, modlitwy oraz wszystkie przesyłki. Wasze kampanie są bardzo szlachetne i potrzebne. Proszę pozwolić, że dam przykład… W zeszłym roku pewnej rodzinie podarowałam kalendarz Maryjny. Od tej pory jej członkowie zaczęli częściej chodzić do kościoła, a ostatnio nawet jeżdżą na pielgrzymki. Nie jest to jedyna rodzina, bo przekazywałam też „Przymierze z Maryją” – zdarzało się, że zostawiałam je na stoliku w przychodni zdrowia. W każdym „Przymierzu…” można znaleźć bardzo ciekawe i pouczające artykuły oraz nowe modlitwy, za co serdecznie dziękuję!
Czas bardzo szybko upływa, już jesteśmy razem od 2009 roku. Mam nadzieję, że dobry Pan Bóg i Najświętsza Maryja Panna pobłogosławią nam i jeszcze dłuższy czas będziemy razem. Choć niestety muszę przyznać, że ostatnio choroby bardzo nękają mnie i mojego męża… Czasem jest mi bardzo ciężko, ale staram się wytrwale modlić i odzyskuję siły. Modlę się też za Was wszystkich codziennie, wypraszając zdrowie, błogosławieństwo Boże we wszystkim oraz opiekę Matki Bożej. Serdecznie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze – zwłaszcza zdrowia, błogosławieństwa Bożego, opieki Najświętszej Maryi Panny oraz darów Ducha Świętego dla Was wszystkich.
Z Panem Bogiem
Irena z Jastrzębia Zdroju
Szczęść Boże!
Wspieram każdą akcję, którą organizuje Wasze Stowarzyszenie ku czci Pana Jezusa i Matki Najświętszej. Uważam, że są one bardzo potrzebne. Mimo sędziwego wieku, śledzę je na bieżąco. Niech Matuchna Fatimska Wam błogosławi!
Henryk z Tychów