Słowo kapłana
 
Po co mi ślub?
Ks. Adam

Drodzy Czciciele Matki Bożej Fatimskiej!

Pod względem materialnym nasze czasy są łatwiejsze do życia, ale niestety pod względem duchowym coraz trudniejsze. Jesteśmy świadkami upadku wartości, które uformowały nasze społeczeństwo. Obserwujemy brak szacunku dla małżeństwa i rodziny. Pozwólcie, że zatrzymam się nad tym nieszczęściem, które dotknęło samych korzeni chrześcijańskiej moralności, a mianowicie związkami bez ślubu. Czasem są to tzw. związki nieformalne, a więc życie dwojga ludzi bez jakichkolwiek zobowiązań, kiedy indziej młodzi poprzestają na związku cywilnym, odkładając ślub kościelny na długi czas, a nieraz na całe życie. Pomyślmy jakie szkody wyrządza związek dwojga osób żyjących poza sakramentem małżeństwa.


Zauważmy, na jakie duchowe szkody narażają się ludzie, którzy zaczynają życie jak małżonkowie, ale bez ślubu kościelnego. Najdotkliwszą konsekwencją jest to, że pozbawiają się możliwości uczestnictwa w sakramentach pokuty i Komunii Świętej tak długo, jak długo taki „nieformalny“ czy „cywilny“ związek trwa.

Często młodzi ludzie decydują się na życie bez ślubu, bo uważają, że ich miłość jest tak wielka, że nie musi być potwierdzona w Kościele. Nie zdają sobie przy tym sprawy z tego, jakie okoliczności przynosi życie i że trudno przewidzieć, jak się dalej potoczą ich losy. Z jednej strony miłość, którą się postawiło ponad Bożym przykazaniem, może być tak słaba i ulotna, że się rozlatuje w ciągu paru lat. Z drugiej strony zaś są takie sytuacje w życiu, kiedy niemożność przystąpienia do sakramentów jest bardzo bolesna. Takim wydarzeniem może być Pierwsza Komunia dziecka, ale także pogrzeb kogoś bardzo bliskiego. Wtedy rozpoczynają się lamenty, jak okrutny jest Kościół, jak księża wyprani są z uczuć, skoro nie dadzą rozgrzeszenia nawet w takim ważnym momencie życia. Szkoda tylko, że te oskarżenia padają pod niewłaściwym adresem. Kościół przecież nie tai przed nikim, że skutkiem życia bez ślubu jest brak sakramentalnego rozgrzeszenia. Ludzie, którzy decydują się żyć w takim związku, wiedzą o tym i uważają, że sakramenty nie są im do niczego potrzebne. Czy Kościół byłby wiarygodny, gdyby czegoś zakazywał, a później przymykał oko na bardzo ciężki grzech nieczystości?


Związek sakramentalny, zawarty wobec Boga, jest ze swej istoty instytucją trwałą. Choć bywają przypadki, że się rozpada, to przynajmniej na początku można tam domyślać się dobrej woli wspólnego życia aż do śmierci. W przypadku życia bez ślubu sprawa wygląda jak takie zabezpieczenie się: Jeśli będziemy do siebie pasować, to może kiedyś nasz związek „sformalizujemy“, a jak nie, to się po prostu rozejdziemy.


W takich związkach na świat przychodzą dzieci i powoli zaczynają dostrzegać, że małżeństwo ich rodziców różni się od tego, co obserwują w rodzinach rówieśników. Często nie ma u nich kolędy, rodzice też niechętnie do kościoła zaglądają, a sprawa staje się bardzo trudna, kiedy przychodzi czas Pierwszej Komunii Świętej. W czasie mojej posługi kapłańskiej spotykałem rodziny, w których w Białym Tygodniu do Komunii przystępowały tylko dzieci, bo rodzice nie mogli. W takiej sytuacji dziecko zastanawia się, dlaczego tak jest…


Ośmielę się w tym miejscu powiedzieć, że to jest właśnie pierwsze zgorszenie, jakie dziecko „otrzymuje” od własnych rodziców. Rodzice domagają się przecież zachowywania norm społecznych, wymagają właściwego zachowania od dzieci, szanowania danego słowa, a sami przecież zawiedli w tak ważnym obszarze życia, jakim jest założenie chrześcijańskiej rodziny i wychowanie dzieci po katolicku.


Może ktoś teraz powie: Po ślubach kościelnych ludzie się rozwodzą, a składali sobie przed ołtarzem przysięgę, że już na zawsze będą razem… To prawda. Tak bywa. Ale przecież nie rezygnujemy z pomocy lekarzy tylko dlatego, że jeden czy drugi nie poznał się na chorobie.


Smutne jest to wszystko, choć pewnie przyznać należy, że nie wszystkie związki bez ślubu wynikają ze złej woli, pogardy dla Kościoła i katolickiej tradycji itp. Tym bardziej, że większość młodych rodziców żyjących bez ślubu jednak chce chrzcić swoje dzieci. Myślę, że jest to przejaw dobrej woli. Natomiast fakt, że tak wiele jest dziś związków tzw. „nieformalnych“, moim zdaniem wynika ze słabej formacji i braku charakteru młodych ludzi. Powiedzmy sobie szczerze: dawniej chłopak po wojsku, a więc mając ponad dwadzieścia lat, był już na tyle odpowiedzialny, że mógł zacząć życie w rodzinie, którą razem ze swoją narzeczoną założył. W wieku około trzydziestu lat mieli już nierzadko po dwoje albo troje dzieci. Dziś dwudziestolatki to jeszcze dzieci, które mieszkają u rodziców, żyją na koszt rodziców, bo przecież wiecznie studiują albo szukają pracy i jak tu myśleć o wiązaniu się z kimś na całe życie…


Jednak takie dorosłe dzieci chcą korzystać w miarę „wygodnie” z praw życia małżeńskiego i to korzystanie zaczynają dość wcześnie. A skoro taki kawaler czy panna tak naprawdę jest czyimś nieformalnym mężem czy żoną od np. 10 lat, to już nie widzi sensu brania ślubu w kościele. Bo po co? Na Panu Bogu jemu czy jej nie zależy, rodzice się dawno z taką sytuacją pogodzili, można powiedzieć, że mając te 30 lat są już „starymi małżonkami“. To po co ślub?


Drodzy Wierni! Wybaczcie, jeżeli upraszczam sprawę, ale trudno tu o delikatność, skoro całe życie rodzinne, życie dzieci, podporządkowuje się tylko jednemu: wygodzie i przyjemności dwojga młodych ludzi. A gdzie odpowiedzialność? Gdzie troska o wiarę dzieci, które się urodzą w takich związkach? Materialnie mogą mieć wszystko, ale czy rodzice przekażą im wiarę? Czy nauczą kochać Boga? Proszę, pomyślcie sami…


Tymczasem róbmy to, co możemy. Módlmy się, odmawiajmy Różaniec. Powierzajmy Bogu młodych ludzi, by nie szli tylko za tym, co wygodne i nie wymaga odpowiedzialności. Módlmy się też za współczesnych rodziców, aby ukazywali młodym właściwą drogę. Amen.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel