W trakcie studiów uczestniczyłem w zajęciach z „Podstaw socjologii”. Dzięki dyskusjom, jakie prowadziliśmy podczas tych zajęć, po raz pierwszy usłyszałem o dopalaczach, czyli o – de facto – legalnych narkotykach.
Pamiętam, że prowadząca zajęcia wykładowczyni była bardzo zadowolona z gorącej dyskusji, podczas której dominował głos tzw. wolnościowców, powtarzających slogany typu: Moje zdrowie – moja sprawa i argumentujących, że nie powinno się innym niczego zabraniać. Patrząc na konsekwencje używania dopalaczy, aż ciśnie się na usta pytanie: Czy aby na pewno nie powinno się tego zabronić?
Znałem i znam ludzi, którzy brali „dopalacze”. Widziałem, jak tego typu środki odbierały moim znajomym zdrowie, a nawet życie; jak niszczyły relacje międzyludzkie; jak oddalały młodych ludzi od Boga i najbliższych…
Diabelska logika
Zapal sobie „Tajfunika”! Niezależnie od wszystkiego z miejsca zrobi ci się lepiej – głosił szyld na jednym ze sklepów z dopalaczami na Górnym Śląsku. Przez bardzo długi czas to właśnie „Tajfun” był jednym z najpopularniejszych i najlepiej sprzedających się w Polsce dopalaczy, co niemal każdego popołudnia potwierdzali moi znajomi z akademika. Praktycznie codziennie któryś z nich przynosił kolejne partie tej używki. Jak się później dowiedziałem – tak wielkie zainteresowanie „Tajfunem” wynikało z faktu, że przypominał on zarówno wyglądem, sposobem używania, jak i efektami – marihuanę.
– Po co mamy ryzykować? Przecież można użyć legalnej używki i policja nic nam nie zrobi – powtarzali zwolennicy dopalaczy. Jestem przekonany, że wiele osób zgodziłoby się z takim myśleniem, podkreślając, że wszystko przecież jest dla ludzi albo można się bawić, byle nie łamać przy tym prawa i nie robić bałaganu. Czy jednak rzeczywiście używaliby tej diabelskiej logiki, gdyby zobaczyli efekty działania dopalaczy?
Tragiczna śmierć
Jedną z ofiar tej używki jest mój śp. kolega Damian. Wszystko zaczęło się z pozoru niewinnie. Ktoś go kiedyś poczęstował, a on nie odmówił. W pewnym momencie jednak „zwykłe” dawki dopalaczy okazały się dla niego niewystarczające. Systematycznie je zwiększał i coraz bardziej eksperymentował z kolejnymi używkami. Nie pomagały nasze napomnienia ani interwencje u jego rodziny, ani nawet przymusowa hospitalizacja. Damian brnął w to coraz bardziej. W pewnym momencie doszedł do wniosku, że dopalacze to za mało i trzeba „przejść na poziom” prawdziwych narkotyków. W ten oto sposób amfetamina stała się dla niego codziennością. Kilka miesięcy później Damian nie żył… Przed wyjazdem do pracy zażył dawkę narkotyków, po czym wsiadł do samochodu. Nigdy jednak do pracy nie dojechał, ginąc na jednym z zakrętów…
Ratunek w ostatniej chwili
Kolejny, na szczęście nie tak tragiczny przykład, to moja koleżanka Alicja. Ona również eksperymentowała z dopalaczami. Jej historia wygląda bardzo podobnie jak opisana wyżej tragedia Damiana. Różnica polega na tym, że w ostatniej chwili Alicja została uratowana. Pewnego dnia zażyła substancję niewiadomego pochodzenia, po czym straciła przytomność. Na szczęście szybko przetransportowano ją do szpitala, gdzie lekarze uratowali jej życie. Dramat jednak trwał. Następne dwa lata Alicja spędziła w klinice psychiatrycznej, gdzie powoli, ale jednak systematycznie odzyskiwała kontakt z rzeczywistością. Dzisiaj jest kochającą żoną i matką. Strach jednak pomyśleć, co by było, gdyby pomoc nie przyszła na czas…
Mógłbym wymienić jeszcze wiele innych osób, które przeszły podobną ścieżkę. Niektóre z nich dały sobie pomóc i odstawiły tę truciznę. Niektóre same zrozumiały swoje błędy i już nie sięgają po dopalacze. Inne powtarzają, że przecież nie mają z tym problemu…
Egzamin z przyzwoitości
Mimo upływu lat, władze nie są w stanie rozwiązać problemu dopalaczy. Kolejne rządy zapowiadają „ostrą walkę”, w ramach której dochodzi do spektakularnego zamknięcia w blasku telewizyjnych fleszy jakiegoś podrzędnego handlarza dopalaczami, który najczęściej po 48 godzinach przebywania w areszcie jest wypuszczany na wolność, ponieważ… nie sprzedawał niczego nielegalnego. Wobec powyższego można zadać pytanie, czy władza jest zainteresowana walką z rozpowszechnianiem tej trucizny?
Problem dopalaczy jest egzaminem z przyzwoitości dla rządzących.
* * *
Prośmy o wsparcie Najświętszą Pannę, aby dała siłę wszystkim eksperymentującym z dopalaczami. Niech wzmocnieni Jej wstawiennictwem powiedzą „stop!”. Módlmy się również za wszystkich, którzy nie widzą nic złego w produkcji i handlu tego typu substancjami, aby w końcu się opamiętali i przestali w tak plugawy sposób bogacić się, krzywdząc innych.
Tomasz Kolanek
Dopalacze – potoczna nazwa różnego rodzaju produktów zawierających substancje psychoaktywne, które nie znajdują się na liście środków kontrolowanych przez ustawę o przeciwdziałaniu narkomanii. Spożycie ich ma na celu wywołanie w organizmie jak najwierniejszego efektu narkotycznego – odurzenia, pobudzenia, euforii, halucynacji. Podobne substancje w krajach anglosaskich są znane pod nazwą designer drugs, zaś w krajach niemieckojęzycznych pod nazwą Designerdroge.
Mieszanka trucizn
Mogą być pochodzenia naturalnego, a są wśród nich preparaty ziołowe, zawierające głównie związki halucynogenne, np. te oparte na wyciągach z muchomora czerwonego lub plamistego, szałwii wieszczej, powoju hawajskiego, kratoma (liście drzewa Mitragyna Speciosa). Są dostępne pod postacią suszu lub ekstraktu. Najczęściej jeden dopalacz zawiera w sobie związki pochodzące z kilku, a nawet kilkunastu roślin.
Najgroźniejsze są te, które zawierają śmiertelne alkaloidy, takie same, jak w śmiertelnie trujących muchomorach.
Dopalacze mogą być także pochodzenia syntetycznego. Wyjątkowo niebezpieczny jest mefedron, substancja będąca pochodną efedryny, działająca podobnie do kokainy, która błyskawicznie wchłania się do organizmu, powodując szybki wzrost temperatury ciała. W rezultacie dochodzi do przegrzania tkanek, zwłaszcza mózgu i serca.
Zatrucie dopalaczami – objawy
Wszystkie dopalacze stanowią zagrożenie życia, a lista niepożądanych objawów, jakie mogą wywoływać, jest bardzo długa. Do najmniej groźnych objawów zatrucia dopalaczami należą bóle głowy, bóle w klatce piersiowej, zaburzenia rytmu serca, bezsenność, problemy z koncentracją, stany lękowe. Do poważniejszych, stanowiących już zagrożenie życia: zawał serca, udar mózgu, stany agresji, które mogą zakończyć się próbą samobójstwa lub zabójstwa, śpiączka, niewydolność nerek, wątroby. Dopalacze są szczególnie niebezpieczne dla osób, które cierpią na schorzenia przewlekłe – np. alergików, cukrzyków, dla osób z osłabionym układem odpornościowym i dla tych wszystkich, którzy znajdują się jeszcze w okresie rozwojowym, a więc dla dzieci i młodzieży. Wśród objawów, które mogą świadczyć o zażyciu dopalaczy, można wymienić ponadto: nadmierną potliwość, oczopląs, szczękościsk, nudności, wymioty, omamy słuchowe i wzrokowe, stany lękowe, nagły wzrost ciśnienia tętniczego, rozrywający ból głowy, migotanie przedsionków.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel