
Ruch praw kobiet kojarzy się obecnie głównie z aborcją i seksualnym libertynizmem, jednak pierwsze feministki opowiadały się za życiem i ochroną rodziny. Jak doszło do tej radykalnej przemiany? Jak ruch mający na celu walkę z wykorzystywaniem kobiet, sam został użyty do realizacji niekorzystnych dla kobiet celów?
Słysząc słowo „feministka”, często wyobrażamy sobie kobietę z fanatyzmem atakującą Kościół, podważającą instytucję tradycyjnej chrześcijańskiej rodziny, groteskowo wręcz upodobniającą się do mężczyzn i chyba nie do końca wiedzącą, o co jej tak naprawdę chodzi… Ten aktualny obraz stoi w totalnym kontraście do feminizmu XIX i początku XX wieku – feminizmu pierwszej fali, czyli tzw. sufrażystek (od angielskiego słowa suffrage – prawo wyborcze). W kręgu zainteresowań tamtych zdecydowanych i konstruktywnych aktywistek leżały przede wszystkim: reforma prawa rodzinnego, przyznanie kobietom praw wyborczych i polepszenie ich sytuacji ekonomicznej.
Feminizm w chrześcijaństwie
Dla tych właśnie postulatów od wieków kobiety mogły znaleźć sojusznika w chrześcijaństwie. Od początku cywilizacja chrześcijańska podważała obraz kobiety narzucony w starożytności i wynikające z niego skutki prawne, społeczne i ekonomiczne. Zauważmy, że ku zgorszeniu ówczesnych, Pan Jezus nauczał kobiety i nie unikał przebywania w ich towarzystwie. I to właśnie podążające za Nim kobiety okazały się w chwili próby pod Krzyżem najwierniejsze…
Warto pamiętać, że pierwsze wspólnoty chrześcijańskie tworzyli zarówno mężczyźni, jak i kobiety. W średniowieczu to Kościół przyczynił się do poprawy sytuacji kobiet, dążył do ograniczenia działań wojennych, chroniąc kobiety i dzieci. W czasach, gdy większość ludności musiało ciężko pracować na polach, chrześcijaństwo domagało się od właścicieli ziemskich poszanowania świąt i niedziel – czasu przeznaczonego dla Boga, ale także bezcennego dla życia rodzinnego. W Kościele rozwinęły się też żeńskie zakony, z których wywodziło się wiele świętych, inspirujących kobiet zaliczonych później w poczet doktorów Kościoła.
I to właśnie na gruncie przygotowanym przez stulecia chrześcijaństwa osiągnęły swój sukces sufrażystki. Perspektywę społeczną zmieniła ostatecznie I wojna światowa, gdy w fabrykach zaczęło brakować rąk do pracy i zamiast mężczyzn przy maszynach musiały stanąć kobiety. Dzięki temu społeczeństwo zaczęło inaczej oceniać możliwości kobiet. Przybierający na sile ruch na rzecz przyznania kobietom praw wyborczych osiągnął swój cel i w różnych krajach zaczęto przyznawać im prawa do głosowania w wyborach.
Feminizm odchodzi od Boga
Kilka dekad później szybki rozwój gospodarczy po II wojnie światowej, zwłaszcza w USA, umożliwił zaistnienie niespotykanej wcześniej sytuacji. Oto dla szerokiej grupy społecznej, klasy średniej, otworzyła się nowa możliwość – teraz wystarczało, że dla utrzymania całej, licznej często rodziny, pracował tylko mężczyzna. Pierwszy raz, tak licznie, kobiety mogły zostać w domu i zająć się wychowywaniem dzieci. Stało się to normą, ale te kobiety, które chciały pokierować swoim życiem inaczej, „zrobić karierę”, często spotykały się z problemami – jak się wydawało – z poprzedniej jeszcze epoki.
W tych warunkach w Stanach narodził się tzw. feminizm drugiej fali. Jedną z przywódczyń tego ruchu stała się Betty Friedan, autorka wpływowej książki The Feminine Mystique. Ona i inne feministki walczyły wtedy jedynie o równe możliwości na uczelniach i w pracy i właściwie zajmowały raczej prorodzinną postawę. Jednak ruch ten w latach 60. zaczął ulegać wpływom ateizmu i rewolucji seksualnej (więcej na ten temat w artykule „Cosmopolitan” a św. Monika, „Przymierze z Maryją”, nr 120). Ateistką była sama Friedan.
Dla feminizmu odejście od Boga okazało się katastrofą. Bez chrześcijańskiego kompasu moralnego stał się on łatwym łupem. Do swoich celów wykorzystali go… ci mężczyźni, których celem było zniszczenia moralności chrześcijańskiej. Kluczem do tego miało być zalegalizowanie aborcji. Główną rolę odegrał w tym, zapomniany dziś, Larry Lader, który za pomocą manipulacji przekonał Betty Friedan do umieszczenia wśród haseł ruchu kobiet tematu aborcji.
Jak pisał Jan Paweł II w Encyklice Evangelium Vitae: Kiedy odrzuca się Boga i żyje tak, jakby On nie istniał, albo nie szanuje się Jego przykazań, łatwo odrzuca się lub podważa godność ludzkiej osoby i nienaruszalność jej życia.
Aborcyjna obsesja Larry’ego Ladera
Lader poznał Betty Friedan jeszcze w 1942 roku. Ta dwójka literatów-ateistów o lewicowych poglądach spotykała się często w latach 50. w pokoju dla pisarzy w Nowojorskiej Bibliotece Publicznej. W tej zacisznej literackiej kryjówce Friedan napisała dużą część The Feminine Mystique, a Lader pracował nad swoją pierwszą książką, biografią Margaret Sanger, założycielki aborcyjnej organizacji Planned Parenthood. To właśnie podczas pracy nad tą biografią i po wywiadach przeprowadzonych z Sanger Ladera opanowała obsesja na punkcie aborcji jako drogi do „wolności seksualnej”. Lader wychwalał aborcję jako ostateczny sposób na to, by mężczyzna i kobieta mogli cieszyć się „przyjemnością seksu dla samego seksu” bez posiadania dzieci.
Lader był również zagorzałym zwolennikiem (błędnego jak dziś wiemy) osiemnastowiecznego poglądu Malthusa, że rosnąca liczba ludności na świecie doprowadzi szybko do globalnego głodu. Przez krótki czas pracował nawet jako dyrektor wykonawczy Funduszu Hugh Moore’a, który w latach sześćdziesiątych przeznaczał miliony dolarów na ruch kontroli populacji. Na poglądy Ladera wpłynął także sam Hugh Moore, milioner, który wierzył, że Stany Zjednoczone muszą walczyć z zagrożeniem komunizmem w krajach trzeciego świata poprzez powstrzymywanie biednych od posiadania „zbyt wielu” dzieci. W mniemaniu Moore’a to właśnie było przyczyną ubóstwa, przestępczości i wojen.
Rozwiązaniem forsowanym przez Ladera w obliczu tej przerażającej maltuzjańskiej wizji nadchodzącej katastrofy była aborcja – nie tylko dla biednych, ale także dla każdej kobiety, która chciała nazywać się wolną. Ideą promowaną przez Betty Friedan była myśl, że to twórcza praca uczyni kobietę wolną. Lader utrzymywał, że to nieograniczona aborcja wyzwoli kobietę…
Tajny plan
Nigdy nie dowiedzielibyśmy się, że to Lader w końcu przekonał Betty Friedan, aby włączyła aborcję do postulowanych „praw kobiet” swojej organizacji, gdyby nie pisemne świadectwo uczestnika wydarzeń, które rozgrywały się za kulisami – prof. Bernarda Nathansona. Zanim Nathanson nawrócił się na katolicyzm i został działaczem pro-life, był dyrektorem jednej z największych na świecie klinik aborcyjnych. Nathanson pracował z Laderem pod koniec lat 60. przy zakładaniu proaborcyjnej organizacji NARAL. Na przykład podczas ich rozmowy z 7 października 1967 roku Lader wypowiedział takie słowa: Jeśli mamy przenieść aborcję z książek na ulice, będziemy musieli zwerbować feministki. Friedan musi wprowadzić swoje oddziały w tę sprawę – póki jeszcze ma nad nimi kontrolę. Nathanson początkowo sprzeciwiał się temu pomysłowi. Myślał, że jeśli pojawi się grupa radykalnych kobiet, które przejmą ruch aborcyjny, to umiarkowani ustawodawcy i sędziowie z góry odrzucą „reformę” aborcyjną. Ale Nathanson przekonał się wkrótce, że zagranie Ladera okazało się niezwykle skuteczne. Lader otwarcie opisywał też Nathansonowi elementy fałszywej propagandy, którą planował wykorzystać, aby odpowiednio zareklamować aborcję kobietom, mediom i amerykańskiej opinii publicznej: m.in. za konieczny w „rewolucji” czarny charakter wybrał hierarchów katolickich.
Swoją „narrację” Lader zaprezentował w 1966 roku w kłamliwej książce Aborcja, wydanej pod pozorem troski o los kobiet (zwłaszcza biednych). Oprócz zmyślonej historii aborcji w USA, Lader metodycznie wyłożył w niej m.in. przekonujący na pozór argument prawny za zniesieniem wszystkich praw antyaborcyjnych. Przyrównał ruch aborcyjny do ruchu praw obywatelskich, sugerując, że „zniewolenie” kobiet w ciąży było równie niesprawiedliwe i złe jak niewolnictwo! Niestety, ta emocjonalna, ale logicznie fałszywa analogia bardzo przemawiała do czytelników, rozemocjonowanych w latach 60. walką o prawa obywatelskie.
Wydaje się, że właśnie ta sprytnie przygotowana książka ostatecznie przekonała Friedan, iż amerykańskie prawo aborcyjne musi zostać zmienione, co niestety stało się faktem. Odtąd, obarczony tym grzechem zagubiony feminizm mógł się już tylko wikłać w coraz większe ideologiczne absurdy…
Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…
Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i – co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.
Pięć dni…
W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…
Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…
W Krakowie i Kalwarii…
I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…
No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.
Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.
Ze św. Charbelem…
Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.
Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makhloufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.
Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach
Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.
Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.
Piękny czas
Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!
Szanowni Państwo!
Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!
Barbara ze Środy Śląskiej
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.
Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.
Bóg zapłać!
Helena z Krakowa
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.
Roman ze Rzgowa
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.
Marzena
Szczęść Boże!
Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!
Daniela z Włocławka
Szanowni Państwo!
Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!
Mieczysława z Przemyśla
Szczęść Boże!
Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!
Jan z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.
Apostołka Agnieszka z Łódzkiego