Dawno temu, gdy obecni dziadkowie i babcie robili czy przeżywali swoją młodzieżową „rewoltę”, kultowym filmem był Buntownik bez powodu. Opowieść o tym, jak niedojrzały bunt dla zasady, przekraczanie zakazów, igranie ze śmiercią… stały się sposobem na przeżycie młodości – obojętnie, jak tragicznie to się kończyło. I tak zaczął się kult „buntu dla buntu”.
Tylko ten miał prawo być młodym, ważnym, odważnym, oryginalnym – kto wykraczał, negował, przekraczał i łamał zasady, kpił z tabu i norm… I to weszło jakby w krew tamtemu i następnym pokoleniom. Nawet Pana Jezusa postrzegano jako rewolucjonistę, buntownika, na równi z hippisowskimi czy lewackimi bożyszczami, nie wdając się w szczegóły, przeciw komu i czemu On występował, a Komu i czemu bez reszty był posłuszny i wierny. Takich pytań nie stawiano podczas ogłuszających koncertów i narkotycznych transów. I od tego czasu kulturę zaczęła zastępować antykultura, z którą utożsamia się nadal wielu artystów i młodych (lub mocno podstarzałych) buntowników bez powodu.
Komu mówić „nie”?
Bunt u dziecka rodzi się czasem z bezradności, z rozdrażnienia, z niezadowolenia sobą (a więc i wszystkim wokół); z chęci udowodnienia, że się nic nie musi, że jest się wolnym ponad wszystko i od wszystkiego. Czasem jest głosem rozpaczy, krzykiem tęsknoty za innym światem (bez określania – jakim); zbiorowym sprzeciwem wobec tego, co jest zastane… I to jest poniekąd zrozumiałe, bo to i owo trzeba odrzucić, zmienić, zastąpić lepszym. Gorzej, gdy ktoś ten niedojrzały bunt zagospodarowuje i zdalnie nim steruje – nie przeciw temu, co zmienić trzeba, ale przeciw temu, co pomaga trzeźwiej, mądrzej i dojrzalej ujrzeć i traktować siebie i świat wokół. Jakoś przecież nie słychać o buncie przeciwko modzie, idolom, antykulturze, hegemonii seksu… Nie, tu panuje wręcz niewolnicza uległość i bezmyślny kult. A przeciw komu i czemu kierowany jest ów zdalnie sterowany bunt młodych? Najbardziej bodaj przeciw rodzicom, nauczycielom, duchownym, mądrym i wymagającym wychowawcom, zasadom i ograniczeniom. Jednakże w życiu tak samo ważne jest wiedzieć, komu powiedzieć „nie”, jak i komu mówi się „tak”. Tu nie można zbytnio ufać prowodyrom stada, nowym szamanom czy klakierom.
Naprawdę jednak źle się dzieje, gdy ten niedojrzały, więc i ślepy bunt kieruje się przeciw prawdzie o miłości i prawom nią rządzącym. Kiedy wbrew prawom czyni z niej magicznego bożka, wyzwolony z zasad żywioł lub sposób na zaspokajanie prymitywnych i narcystycznych pragnień bez żadnych zobowiązań.
Mądra i trudna miłość
Jan Paweł II mówił: Młodzież jest teraz instruowana w technikach seksualnych, wtajemniczana w meandry zboczeń, stymulowana do przedwczesnych inicjacji – ale nie jest wprowadzana w trud kochania drugiego człowieka jako takiego. Nie możecie przegrać miłości.
Trudno jest bowiem powiedzieć, czym jest miłość, ale łatwiej jest ulegać jej zaprzeczeniom czy namiastkom, gdy jest ona tylko odmianą samolubstwa, wzajemnego używania swoich ciał do rozkoszy, kiedy jest tylko projekcją sentymentalnych fantazji. Buntujące młodzież seriale przyznają jej prawo (jakim prawem?) do zabaw seksualnych, zakazują rodzicom zabraniać, a tylko być akceptującymi i niewymagającymi. A miłość ukazują jako histeryczną namiętność albo zabawę wyzwoloną z wszelkich zasad i hamulców. Taka „szkoła histerycznego stanu erotycznego” emitowana jest w różny sposób przez różne media i bezradni są wobec niej rodzice, katecheci, wychowawcy. Starają się więc oni nie sprzeciwiać zbuntowanym lub iść na kompromisy, byle tylko nie otrzymać etykietki „mohera” czy „zacofańca”. Ogromna więc część młodzieży traktuje rodziców, dziadków, wychowawców jak pewnego rodzaju „kompost”, na którym wzrasta, nie zawdzięczając jakoby nic nikomu, a niejednokrotnie szydząc z ich niedzisiejszych zasad i cnót, odrzucając cały ten „moralny balast hipokrytów.”
Tak więc, czy wina starszego pokolenia nie tkwi w akceptowaniu lub ignorowaniu tego sterowanego buntu młodzieży i rezygnacji z uczenia zasad sumienia, ale i poświęcenia, wyrzeczenia, współodczuwania, odpowiedzialności za siebie i za innych? Nie wystarczy bowiem wspierać ich, wyposażać, zaspokajać eskalujące wciąż potrzeby i wymagania, tolerując ich głupi i destrukcyjny bunt. Oni tak naprawdę potrzebują wyposażenia ich w umiejętność najważniejszą: w umiejętność mądrego i trudnego kochania, bo bez tego będą kalecy i biedni, ale wciąż zbuntowani przeciw Bogu, Jego prawom i obowiązkom oraz wymogom prawego życia.
Umieram z nudów…
Ot, taki przykład z pewnej opowieści. Do pani Małgorzaty w małym miasteczku przyjechała na miesiąc wakacji jej wnuczka Patrycja. Coś nie wyszło z jej wyjazdem do Tunezji, więc w ostateczności wylądowała tutaj. Podjechała pod dom taksówką, z dwiema ogromnymi walizami i stanęła przed babcią niemogącą jej rozpoznać w kusym, ekstrawaganckim wdzianku, z dziką fryzurą i przesadnym makijażem. Minę miała – jak to potem określiła babcia – „wzgardliwego wisielca”, negującą jakby wszystko i wszystkich, których tu zastała. Patrycja zamieszkała u babci trochę na prawach „księżniczki na ziarnku grochu”. Zajęła największy pokój, spała długo, długo przebywała w łazience i długo w nocy „grzebała” w swoim smartfonie, z którym się nie rozstawała. Do jedzenia zamawiała sobie tylko coś „wegańskiego”, odrzucając jedzenie przygotowane przez babcię i styl życia jej domu. Czasem przez kilka godzin nie potrafiła podnieść oczu znad smartfona czy zamienić z babcią kilku zdań. Pani Małgorzata była serdeczną i energiczną kobietą, więc z niechęcią patrzyła na wnuczkę, w której widać było tylko nudę, obojętność czy niechęć do wszystkiego, co jej proponowała. Pani Małgorzata zaczęła się cicho za nią modlić. Przecież to była jej wnuczka! Na trzeci dzień chyba zapytała ją:
– Słuchaj, Patrycja, czego ty chcesz w życiu? Patrycja wzruszyła ramionami, wydęła pogardliwie umalowane wargi i burknęła:
– Niczego! Bo co tu można chcieć na takim odludziu? Babcia jednak pytała dalej:
– Ale mnie chodzi o całe twoje życie, o szczęście? Patrycja na to:
– Chcę, żeby mnie ktoś pokochał i zabrał z tego podłego kraju… Ktoś fantastyczny i bogaty.
– Ale czemu bogaty? – zapytała pani Małgorzata.
– No, żebym nie musiała nic robić, ale mieć multum przyjemności z życia – stwierdziła z cynicznym uśmiechem Patrycja.
– I tak się starzeć, jak się tu starzejesz, ale i brzydnąć? – powiedziała pani Małgorzata. Wnuczka się żachnęła:
– Ja jestem młoda! I niejeden chłopak mi już mówił, że jestem ładna. Na to pani Małgorzata:
– Nie – z tą miną, niechęcią do wszystkiego, wyglądasz, jakbyś była starsza ode mnie – w tej swojej życiowej ospałości i oczekiwaniu na nie wiadomo co.
– Ja czekam na chłopaka, ale tu jakichś extra to nie widać – prychnęła wnuczka. Na to babcia:
– Hm, mogę ci pokazać jednego – „fantastycznego”, choć niebogatego. Kilka godzin dziennie spędza przy swojej umierającej na raka siostrze. Chcesz? Patrycja odłożyła wściekle smartfon i stwierdziła:
– Dobrze, jeśli chcesz, bo już umieram z nudów. Tu się nic nie dzieje!
Prawdziwe lekarstwo…
Po południu szły razem przez miasto. Pani Małgorzata była wolontariuszką w hospicjum domowym i aktualnie miała kilkoro podopiecznych. Ale obchód zaczynała zawsze od Agatki. Kiedy obie weszły do mieszkania chorej, Patrycja usiłowała nadrabiać trochę cyniczną miną, ale gdy już z bliska ujrzała swoją rówieśniczkę – wychudłą, bez włosów, z ogromnymi, przeraźliwie smutnymi oczami – przestała. Nad Agatką wisiała na ścianie jej duża fotografia pokazująca jakby kogoś zupełnie innego… Siedział przy niej jej brat Bartek, z tkliwością głaszcząc ją po głowie. Po wykonaniu kilku czynności przy chorej boleśnie się uśmiechającej i wydaniu kilku poleceń jej bratu, pani Małgorzata powiedziała do Patrycji:
– Zostań tu i porozmawiajcie sobie. Niech ci Agatka powie, co zrobiłaby z życiem, gdyby go jej zostało trochę więcej niż ma. I wyszła. Wieczorem zastała Patrycję zapłakaną.
– Babciu, to ja też tak mogłabym już się kończyć? I nic nie móc zrobić w życiu? Żadnego śladu po sobie nie zostawić? Nikogo już nie pokochać, jak Agatka? – zapytała przez łzy.
– No cóż, rak i śmierć nie wybiera – odpowiedziała babcia. – Każdy i w każdym wieku może nagle stanąć oko w oko ze śmiercią. A ślad? Na te dobre ślady jest zawsze czas. Patrycję ta długa rozmowa z Agatką i jej bratem wyraźnie odmieniła, aż trudno było uwierzyć.
– A czy ja mogłabym coś dla niej, dla kogoś… – zająknęła się Patrycja.
– Mogłabyś, gdybyś chciała i zrzuciła tę maskę niechęci do wszystkiego i wszystkich. – odpowiedziała babcia. – Możesz odwiedzać Agatę i Bartka, bo tego im teraz potrzeba… Choć i tobie też… A potem również mogłabyś mi pomóc, bo mam codziennie do obchodu kilka staruszek w ramach mojego hospicjum.
Po trzech tygodniach pani Małgorzata nie mogła poznać własnej wnuczki. Patrycja była teraz zabiegana, przejęta, zaaferowana. Co i raz opowiadająca coś gorączkowo, to znów chwilami zapłakana, chwilami szczęśliwa. Coraz bardziej odmieniona. Odjeżdżała tylko z połową jednej walizki, bo większość odzieży rozdała. Po makijażu i dzikiej fryzurze nie było śladu. Randki też nie było, chyba że te spotkania i rodząca się przyjaźń z Bartkiem…
– Babciu – mówiła ściskając ją na pożegnanie Patrycja – życie jest takie piękne i… bolesne, a ja o tym nic nie wiedziałam…
Po tygodniu przyszedł list od jej matki: Mamo, jakiej Ty terapii poddałaś Patrycję, boś w niej wyrobiła tak entuzjastyczny stosunek do rzeczywistości? Obawiam się tylko, żeby ona nie zaniedbała się w nauce, bo zapisała się do wolontariatu w hospicjum…
Sztuka życia
Może młodych teraz za mało stawia się twarzą w twarz z prawdą życia, cierpienia, ale i śmierci, więc i Panem Bogiem, który bunt może przemieniać w sztukę życia…
Br. Tadeusz Ruciński FSC
– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.
Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. – Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.
Wysłuchane modlitwy
Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. – Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.
Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: – Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.
Zaczęło się od Różańca świętego
Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: – Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” – np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka – wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.
Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.
Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie
W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…
– Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.
– Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.
– Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.
Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: – Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej – oprócz zabytków i wycieczek – podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.
A pani Brygida dodaje: – Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.
Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.
oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.
Mariusz
Szczęść Boże!
Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.
Teresa z Mazowieckiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.
Helena ze Strzegomia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.
Wiesław z Warszawy
Szanowny Panie Prezesie!
Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.
Jolanta
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.
Alina z Gliwic
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!
Z wyrazami poważania i szacunku
Stała Czytelniczka