Wszystko, co najważniejsze w życiu Chrystusa, wydarzyło się przy współudziale Maryi. Nic więc dziwnego, że gdy Jego ponowne przyjście wydaje się coraz bliższe, Ona… także powraca. I tak jak dwa tysiące lat temu, znów zapowiada Go, prosi o łaski i trwa wierna wśród tych, którzy utracili Wiarę.
Maryja jako pierwsza dowiedziała się, że wyczekiwany od wieków Mesjasz nadchodzi, że urodzi się już za kilka miesięcy. Oświadczył Jej to Archanioł Gabriel. Wiedziała o tym jako pierwsza spośród wszystkich ludzi, mogła dość dokładnie wyznaczyć datę Jego przyjścia i podzielić się Dobrą Nowiną z tymi, których uznała za godnych.
I podzieliła się tą wiadomością. Wiedziała przecież, że nowina jest tak doniosła, iż należy pokonać wszelkie trudności, by ogłosić ją światu! Jest zatem pierwszą apostołką i pierwszą nauczycielką Kościoła, wskazując, że nie ma przeszkód, których nie można by pokonać, by głosić przyjście Zbawiciela! Udaje się więc brzemienna, pieszo, przez góry, do Swej krewnej Elżbiety. Pokonuje przy tym… ponad sto kilometrów! Wszystko, by głosić chwałę Tego, który wejrzał na uniżenie Służebnicy swojej i sprawi, że odtąd błogosławić [Ją] będą Wszystkie pokolenia!
Zawsze z Synem
Chrystus poświęca Jej trzydzieści lat swojego życia, by potem nauczać świat przez… trzy lata. Gdy ma dokonać Swojego pierwszego publicznego cudu, dzieje się to za… Jej wstawiennictwem. Wszak gospodarze wesela w Kanie Galilejskiej to do Niej się uciekają, prosząc o pomoc, gdy zabrakło wina. A Ona wstawia się za nimi u Syna! Wszak Chrystus Pan, dopiero po prośbie Jego Matki, dokonuje cudu przemiany wody w wino.
Gdy Pan Jezus zostaje skazany na śmierć, Matka trwa przy nim od początku Drogi Krzyżowej aż po ostateczne dokonało się. Współcierpi z Nim. A gdy Apostołowie uciekają, popadając w rozpacz i tracąc nadzieję na zapowiedziane im przecież Zmartwychwstanie, Ona wciąż wierzy. Trwa w wierze w to, iż Jej Syn powróci. W Wielką Sobotę – jak pisał Plinio Corrêa de Oliveira – to Ona jest Kościołem, tylko Ona ma wówczas Wiarę. Dlatego właśnie do dziś sobota jest dniem poświęconym Maryi.
I wreszcie Zmartwychwstanie. Stara chrześcijańska tradycja podaje, że Matki nie było wśród kobiet idących w niedzielę do grobu, gdyż wiedziała, że Jego tam już nie ma. Wiedziała, gdyż w pierwszej kolejności to Jej się ukazał – pisał o tym między innymi Ignacy Loyola, wierzył w to również Jan Paweł II, świadcząc o tym w przejmującej katechezie z maja 1997 roku.
Tak więc Maryja, poprzez swoje wierne fiat, dała nam wszystkim Bożego Syna. Była pierwszym tabernakulum. Ułatwiała dostęp do Zbawiciela i już za Jego życia wypraszała u Niego łaski dla proszących Ją o to. Współodczuwała wraz z Ukrzyżowanym i trwała jako opoka Kościoła, gdy inni zwątpili.
Nie może więc dziwić nas, gdy dziś, w dwa tysiące lat po tych wydarzeniach, w dobie szalejącej antychrześcijańskiej rewolucji, Maryja powraca. Zgodnie z zapowiedziami z Apokalipsy, ma się nam objawić obleczona w słońce i przygotować świat na powtórne przyjście Jej Syna.
Objawiająca się Matka
Dlatego też w dobie nowożytnej Matka Boża objawia się częściej niż kiedykolwiek, reagując na to, co dzieje się na odchodzącym od Wiary świecie. W epoce rewolucyjnej, zapoczątkowanej w 1789 r., pojawia się we Francji kilka razy! Po raz pierwszy w Paryżu, ofiarowując wiernym – za pośrednictwem Katarzyny Labouré – Cudowny Medalik, by pamiętali, iż Maryja pozostaje ich orędowniczką, by nie poddawali się mimo antychrześcijańskiego ucisku. Francja jednak – zamiast nawrócić się – pogrąża się w postrewolucyjnych odmętach. Matka przychodzi więc po raz kolejny, tym razem do La Salette, by przestrzec świat przed karą. Niestety, we Francji znów Jej nie posłuchano.
Matki Bożej posłuchał jednak Kościół założony przez Jej Najświętszego Syna. Katolicy zaczynają uciekać się do Niej jeszcze intensywniej, tak jak Ona diagnozując fatalny stan narodów. Kościół ustanawia wówczas dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny.
W końcu Maryja znów pojawia się we Francji – tym razem w Lourdes. Podaje tam swoje imię, mówiąc: Ja jestem Niepokalane Poczęcie. Potwierdza tym samym dogmat, który Kościół ogłosił zaledwie cztery lata wcześniej. Wydaje się, że pragnie dać Francuzom ostatnią szansę – znów prosi o nawrócenie, ale tym razem ofiarowuje jeszcze dowód autentyczności swego przybycia: źródło, za którego sprawą dokonują się spektakularne cuda. Mimo dziesiątek uzdrowień, zupełnie niewytłumaczalnych z punktu widzenia medycyny, Francja nadal nie chce się nawrócić.
Matka Boża nie wyróżnia więc Francji kolejnymi spektakularnymi objawieniami. Ale wciąż pragnie być ze swoimi dziećmi, które coraz gwałtowniej odwracają się od Kościoła. Na miejsce Swego przybycia wybiera więc inne europejskie kraje, jakby podkreślając, że Europa – kolebka cywilizacji chrześcijańskiej – ma jeszcze szansę na nawrócenie. Maryja pojawia się więc w Gietrzwałdzie, w zaborze pruskim, mówiąc do polskich dzieci w ich języku. Odczytujemy to przesłanie jako orędzie nadziei na to, że polski, katolicki naród przetrwa okres niewoli – jeśli pozostanie wierny Kościołowi. I że – skoro ma przetrwać – ma jeszcze do spełnienia jakąś misję w dziejach świata. Po kilkudziesięciu latach potwierdza to Chrystus Pan słowami przekazanymi siostrze Faustynie.
A Matka Boża, po raz ostatni w sposób tak spektakularny ukazuje się w Europie w roku 1917. W czasie, gdy dokonania rewolucji antyfrancuskiej rozprzestrzeniły się po całym kontynencie, a wybuchnąć miała kolejna, jeszcze straszliwsza rewolucja – bolszewicka. Maryja przestrzega nas po raz kolejny przed karą Bożą, przed kryzysem Kościoła, znów oferując swe wsparcie i wstawiennictwo. Daje nam konkretne zadania (codzienny Różaniec, nabożeństwo pierwszych sobót i poświęcenie Rosji Jej Sercu), a my… znów zawodzimy. Najświętsza Panna daje nam jednak jeszcze jedną obietnicę – przyrzeka, że mimo upadku Wiary, przyjdzie czas, w którym Jej Niepokalane Serce zatriumfuje. I wydarzy się to jeszcze przed powrotem Jej Syna.
W międzyczasie Kościół, znów obserwując świat i podążając za nadprzyrodzonym zmysłem Wiary, ustanawia dogmat o Wniebowzięciu Maryi. Kolejny raz potwierdzając tym samym wyjątkową rolę Matki Boga w historii zbawienia. Historii, która trwa przecież po dzień dzisiejszy.
Następnie Maryja na swe kolejne objawienia wybiera miejsca poza Starym Kontynentem. Objawia się w japońskim Akita (1973) i w rwandyjskim Kibeho. Dziś to właśnie w Azji i w Afryce Chrystusowa Owczarnia rozwija się najdynamiczniej. W obu tych miejscach Matka Boża znów mówi o masowej apostazji, o wielkim kryzysie w Kościele, o potrzebie nawrócenia i modlitwy różańcowej…
Przymierze z Maryją
Najświętsza Panna chce, byśmy byli przygotowani na powtórne przyjście Jej Syna. I jednocześnie ubolewa, że tak wielu z nas zupełnie nie przejmuje się kwestią zbawienia własnej duszy. Tak jak dwa tysiące lat temu przygotowuje nas na przyjście Zbawiciela. Tak jak wówczas zachęca nas do modlitwy. Tak jak pod krzyżem, tak i dziś cierpi rany zadane Kościołowi. Tak jak w Wielką Sobotę trwa w Wierze, wśród niewiernego tłumu.
Maryja, tak jak przy pierwszym przyjściu Chrystusa, tak i dziś pragnie być z Jego uczniami. Pragnie zawrzeć z nami przymierze. Tylko czy my zechcemy zawrzeć przymierze z Maryją?
Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.
Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.
W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…
Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.
Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…
Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.
Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!
Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…
Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…
Szanowni Państwo!
Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.
Maria z Jarosławia
Szczęść Boże!
Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!
Kinga z Małopolski
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.
Bronisław
Szanowni Państwo!
Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!
Wiesława z Lubelskiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!
Emilia
Szczęść Boże!
Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”
Wojciech z Buska-Zdroju
Szanowny Panie Prezesie!
Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!
Maria z Zachodniopomorskiego
Szczęść Boże!
Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.
Anna z Lubelskiego