Pod Białogrodem w 1601 roku prowadził rycerzy chrześcijańskich do walki z armią sułtana Mohammeda, który chciał zamienić kościoły rzymskie na stajnie dla swoich koni. Nawracał żydów i protestantów. Był dyplomatą zabiegającym o pokój, kaznodzieją, cudotwórcą, egzorcystą, mistykiem i wielkim teologiem. W ubiegłym stuleciu został ogłoszony doktorem Kościoła.
Św. Wawrzyniec z Brindisi – bo o nim mowa – nigdy nie zapominał o swoich najważniejszych obowiązkach. Nie stracił głowy, a tym bardziej Wiary, gdy wydawało się, że już nic nie można zrobić w czasach jednego z największych kryzysów Kościoła, jakim była reformacja.
Ten pobożny kapucyn, wcześnie osierocony przez ojca, stanął na czele kontrreformacji. Już podczas studiów przygotowujących do kapłaństwa z łatwością nauczył się greki, języka hebrajskiego i aramejskiego, a także francuskiego i niemieckiego. Świetnie znał łacinę, którą niegdyś mówili płynnie wszyscy duchowni i ludzie wykształceni.
Posiadał tak głęboką znajomość Biblii, a także literatury rabinicznej, że zdumiewał żydów. Nawracał protestantów, broniąc tradycji i ukazując w klarowny sposób biblijne oraz patrystyczne podstawy wszystkich artykułów wiary, zakwestionowanych przez Marcina Lutra. Bronił prymatu św. Piotra i jego następców oraz Boskiego pochodzenia urzędu biskupiego.
Głęboka wiara „chrześcijańskiego maga”
Wykładowca, mistrz nowicjatu, przełożony generalny pośród licznych zajęć, poświęcał wiele czasu na modlitwę, a zwłaszcza na odprawianie Mszy Świętej, która trwała często wiele godzin. On sam doznawał podczas niej ekstaz.
Święty Wawrzyniec przypominał kapłanom, by nigdy nie zaniedbywali modlitwy. Ach – powtarzał – gdybyśmy o tym pamiętali! O tym, że Bóg naprawdę jest z nami, kiedy zwracamy się do Niego w modlitwie; że naprawdę słucha naszych próśb, nawet wtedy, gdy modlimy się tylko sercem i myślą. I że nie tylko jest obecny i nas słucha, ale może, i wręcz pragnie, z największą przyjemnością spełnić nasze prośby.
Głosił przekonujące kazania wśród młodzieży oddającej się najgorszym występkom obyczajowym we włoskiej Pawii. Spowiadał godzinami w konfesjonale i tak bardzo się umartwiał za grzeszników, że w końcu w mieście, do którego go oddelegowano, zapanował spokój. Wielu się nawróciło, a niektórzy młodzi żacy wstąpili do zakonu.
Wawrzyniec bezgranicznie ufał Bożej Opatrzności. Gdy chrześcijańskiej Europie w 1601 roku zagrażała po raz kolejny islamska nawałnica, papież powierzył mu misję mobilizowania żołnierzy. A gdy wreszcie stanęli pełni obaw na polu bitewnym, kapłan zagrzewał ich do walki z cztery razy liczebniejszą armią sułtana pod Białogrodem niedaleko Budapesztu. Poprowadził ich do szarży z krzyżem w ręku, zapewniając o zwycięstwie. Turcy ustąpili dzięki zdecydowanemu atakowi żołnierzy. Kule i strzały świstały wokół niego. Jedna z nich cudownie utkwiła mu we włosach. Wyznawcy islamu byli przekonani, że przegrali wskutek „sztuczek chrześcijańskiego maga”, jak nazywali św. Wawrzyńca. To właśnie po tej bitwie grupa niemieckich luteran nawróciła się, będąc świadkami heroizmu zakonnika i Boskiej opieki, jakiej doświadczał.
Pewnego razu ktoś zapytał go, co by zrobił, gdyby protestantom udało się wyprzeć prawdziwą Biblię i upowszechnić jedynie sfałszowane jej tłumaczenia. Święty zapewnił, że byłby w stanie sam spisać ją całą na nowo i odtworzyć właściwy tekst z pamięci.
Jasność argumentów, oratorskie umiejętności, przykład jego życia budziły zaufanie ludzi. Tysiące osób, które go spotkały, powróciły do prawdziwej Wiary. Święty, jako że miał doskonały dar rozeznawania spraw, był często wybierany przez papieża lub cesarza do udziału w misjach dyplomatycznych w celu rozstrzygania sporów między władcami a szlachtą, tworzenia sojuszy i budowania jedności katolickich monarchów.
Życie pełne cudów
Trudno byłoby zakwestionować świętość człowieka, który czynił liczne cuda za życia i wypędzał demony tak często, a podczas Mszy Świętej wpadał w ekstazę. Chociaż kierował się wielkim współczuciem dla grzeszników, pozostawał także nieugięty w ich napominaniu. Pewnego razu, gdy zatrzymał się z towarzyszami w gospodzie, hałaśliwy klient zaczął ośmieszać braci. Nie widząc reakcji z ich strony, uciekał się do bluźnierstw, a nawet kpił z krucyfiksu, który nosił święty. – Aby potwierdzić cześć dla tego krzyża, z którego tak szydziłeś, niech Bóg cię ukarze! – powiedział w końcu brat Wawrzyniec i nieszczęsny mężczyzna natychmiast padł martwy na podłogę, wywołując wielkie poruszenie wśród gości.
Podczas podróży misyjnych do protestanckich regionów, towarzyszyła mu eskorta wojskowa składająca się z dwudziestu pięciu żołnierzy. Kiedyś jedna z takich eskort wraz z kapucynem wpadła w zasadzkę przygotowaną przez około siedmiuset wrogo nastawionych protestantów. Ta duża banda uzbrojonych fanatyków początkowo przeraziła żołnierzy. Zatrzymali się na chwilę, rozważając, co zrobić: uciekać czy próbować się przedrzeć przez kordon wroga. Święty zadecydował za nich. – Naprzód! – krzyknął, pierwszy popędziwszy w kierunku heretyków.
Francis Visconti, pułkownik, który kierował jedną z takich eskort, udał się do spowiedzi do ojca Wawrzyńca i otrzymał dość niezwykłą pokutę. Mężczyzna miał służyć podczas Mszy, klęcząc przez cały czas nagimi kolanami na posadzce. Po pewnym czasie odczuwał tak straszliwy ból, że myślał, iż się przewróci. Zamierzał nawet wstać, ale Święty wyraźnie wskazał palcem, że powinien pozostać w pozycji klęczącej. Po kolejnych kilku godzinach wyczerpany oficer ujrzał, ku swojemu zdumieniu, unoszącego się tuż nad podłogą kapłana. Msza trwała dziesięć godzin! Pułkownikowi z trudem udało się wytrwać do końca.
Świątobliwy kapucyn z Brindisi zmarł w Lizbonie podczas misji dyplomatycznej, którą prowadził w imieniu obywateli Neapolu. Śmierć poprzedziły trzy dni ogromnego cierpienia.
Ratował, co ginęło, umacniał w prawym…
Gdy papież Jan XXIII ogłaszał go doktorem Kościoła w 1959 roku, mówił: Chrystus, który Kościoła, Oblubienicy Swojej, w jej dziejach nigdy nie opuścił, ale Ją umacniał, zaradzając panoszącemu się złu, a kiedy pojawiły się szalone zuchwałości nowatorów i dopuszczano się wrogich ataków na imię katolickie, a wiara w ludzie bardzo osłabła i obyczaje podupadły, powołał Wawrzyńca, aby bronił tego, co było zwalczane, ratował, co ginęło, ukazywał to, co wszystkim służy do zbawienia. Który, kiedy znowu zarazy przyniosły niegodziwości i komentarze fałszywych opinii, kiedy inne zepsucia omotały ludzi, przedstawiał je w jasnym świetle, a wiernych blaskiem swoich cnót umacniał w prawym i wychowywał ich według zasad zbawczych.
Św. Wawrzyniec z Brindisi żywił szczególne nabożeństwo do Męki Pana Jezusa. Nieraz też ukazywało mu się Dzieciątko Jezus. Wzruszony, ronił obfite łzy. Bielizna z ołtarza zwilżona tymi łzami służyła później do uzdrawiania chorych.
Kapucyn, który zmarł w 1619 roku, został beatyfikowany przez Piusa VI w 1783 roku, 8 grudnia 1881 roku wyniesiony na ołtarze przez Leona XIII, a w grudniu 1958 roku ogłoszony przez papieża Jana XXIII doktorem Kościoła – nigdy nie stracił wiary w Boga ani w sens podejmowanej aktywności, mimo że czasy były wyjątkowo niesprzyjające. A gdy wydawało się, że nadchodzi koniec Kościoła, ten niezwykle błyskotliwy umysł nigdy nie zaniedbał najważniejszego obowiązku: szczerej modlitwy i codziennej ofiary Mszy Świętej.
Agnieszka Stelmach
ilustrował: Jacek Widor
– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.
Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. – Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.
Wysłuchane modlitwy
Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. – Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.
Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: – Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.
Zaczęło się od Różańca świętego
Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: – Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” – np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka – wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.
Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.
Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie
W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…
– Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.
– Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.
– Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.
Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: – Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej – oprócz zabytków i wycieczek – podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.
A pani Brygida dodaje: – Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.
Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.
oprac. Janusz Komenda
Szczęść Boże!
Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.
Mariusz
Szczęść Boże!
Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.
Teresa z Mazowieckiego
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!
Janina z Lubelskiego
Szczęść Boże!
Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.
Helena ze Strzegomia
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.
Wiesław z Warszawy
Szanowny Panie Prezesie!
Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.
Jolanta
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.
Alina z Gliwic
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!
Z wyrazami poważania i szacunku
Stała Czytelniczka