Z dziecięcej biblioteczki
 
O obrazie Weroniczki
br. Tadeusz Ruciński FSC

Każdy chyba gdzieś spotyka swego imiennika. I czasem ktoś rośnie z dumy, gdy napotyka swoich imienników czy imienniczki – wielkich, sławnych, mądrych, świętych. Słowem – nieprzeciętnych. Dumne są na przykład Magdy z tej Magdaleny spod krzyża i spod Jezusowego grobu. Dumni są Pawłowie, gdy słyszą o przygodach Pawła Apostoła, prawie takich jak przygody Sindbada Żeglarza, z tą różnicą, że prawdziwych. Każdy Piotr czuje się większy, gdy wejdzie do ogromnej Bazyliki Świętego Piotra w Rzymie.

 

A ja chciałbym opowiedzieć o jednej Weroniczce, która pewnego dnia ujrzała na obrazie swoją imienniczkę. Ta Weronika z obrazu niosła na swojej śnieżnobiałej chuście obraz. Był to obraz twarzy Pana Jezusa – zmęczonej i pokrwawionej. Ten wizerunek na chuście Weroniki był nagrodą za jej dobre, odważne serce i otarcie tą chustą twarzy Zbawiciela. Weroniczka często przybiegała przed ten obraz w kościele, by przypatrzeć się swojej imienniczce, ale jeszcze bardziej – by zobaczyć twarz Jezusa na chuście. Ona też chciałaby mieć taką chustę, z tak cudownie prawdziwą twarzą Jezusa. Ale skąd ją wziąć?

 

Poprosiła więc babcię, żeby uszyła jej chustkę białą jak śnieg. Babcia poszukała takiego płócienka. Zaraz potem stukała maszyną do szycia i po chwili pojawiła się śnieżnobiała chusta. Weroniczka chwyciła ją i pobiegła do kościoła. Uklękła przy marmurowej figurze Matki Bożej z umęczonym Jezusem na kolanach i poprosiła szeptem, żeby Maryja pozwoliła jej na otarcie tą bieluchną chusteczką twarzy Pana Jezusa. A potem rozejrzała się, czy nikt na nią nie patrzy, i zaczęła wycierać marmurową twarz Jezusa, ale na chuście nie pojawił się żaden obraz… Weroniczka westchnęła trochę rozczarowana i spojrzała na twarz Matki Bożej. Odniosła wrażenie, że pojawił się na niej jakby uśmiech, taki przez łzy…

 

Weroniczka wróciła do domu i przyglądała się chuście, ale nadal nie było tam żadnego obrazu. – A może by go tak namalować? – pomyślała. Malowała najlepiej w klasie, ale tylko różne przedmioty i kwiaty. Czy jednak potrafi namalować twarz Zbawiciela z żywymi oczami? Wiedziała, że każdy malarz-artysta szuka kogoś podobnego do tego, kogo chce namalować. A kto jest podobny do Pana Jezusa? Może tata? Chyba nie. A może wujek? Też nie. Za gruby. A może ksiądz proboszcz? Nie, za elegancki. Weroniczka rozglądała się wszędzie, ale nikt jej nie przypominał Jezusa. Postanowiła spytać o to po cichutku Matkę Bożą. Uklękła przy łóżku, złożyła ręce i wyszeptała: – Maryjo, powiedz mi… – oparła główkę o poduszkę i zasnęła. Śnił jej się szpital i chłopiec, który nie miał nogi i nikogo przy sobie. Czekał wciąż na jakieś odwiedziny, ale nikt – oprócz sióstr pielęgniarek – do niego nie przychodził.

Nasza mała bohaterka po przebudzeniu pamiętała dokładnie wszystko. Wiedziała że musi odwiedzić szpital. Poszła więc tam z mamą i odnalazła właśnie tego chłopca ze snu. Jakże on się ucieszył! Jak pięknie dziękował za słodycze i książeczkę. A potem powiedział ze smutkiem, że gdy miał nogę, to miał też kolegów i przyjaciół, a teraz prawie nie ma nikogo. – Dla byłych kolegów jestem już chyba tylko kaleką, półczłowiekiem – powiedział smutno. – Dla mnie jesteś całym człowiekiem – odpowiedziała Weroniczka. I wtedy zobaczyła, że oczy chłopca lśnią jakimś niesamowitym blaskiem. Są w sam raz do obrazu twarzy Pana Jezusa.

 

Gdy wróciła do domu, chwyciła farbki i pędzelek, i namalowała na chuście te niezwykłe oczy. Jakby patrzyły na nią z obrazu. No tak, ale twarz musi mieć usta, które dopowiedzą to, co w oczach jest nieodgadnione. – Czyje usta namalować Jezusowi? – dumała Weroniczka. I znów poprosiła Matkę Bożą. Rada przyszła od pani sąsiadki opowiadającej o jakieś staruszce z Domu Pogodnej Jesieni, która każdą napotkaną dziewczynkę nazywa wnuczką i zaprasza ją do siebie, bo jej prawdziwe wnuczki nie chcą znać swej babci. Weroniczka poszła do tej staruszki, która tak niewiele chciała – ot, żeby pooglądać z nią album ze zdjęciami, posłuchać wspomnień, poczęstować się czekoladkami i razem się pomodlić. Weroniczka już dwa razy była u tamtego chłopca, to i przyrzekła, że będzie przychodziła do tego Domu Pogodnej Jesieni, który jednak nie bardzo był pogodny… To ona zaniosła tam trochę pogody, a wzięła w zamian pogodny uśmiech staruszki, który tak bardzo pasował do obrazu oczu na chuście.

 

I tak pojawiła się reszta twarzy Pana Jezusa. Nos pochodził od niewidomego pana, któremu Weroniczka czytała gazety. Policzki od pani woźnej, której Weroniczka pomagała sprzątać, a zafrasowane czoło – od zakonnicy martwiącej się, co da jeść opuszczonym dzieciom na ulicy. Jednak ta twarz Jezusa była tak smutna, jakby mieściły się w niej wszystkie bóle i płacze niepocieszonych, samotnych, cierpiących. – Nie można patrzeć na żywą twarz Jezusa i spokojnie sobie siedzieć w wygodnym foteliku – mówiła Weroniczka. – Trzeba byłoby nie mieć serca.

A ona je teraz miała – dobre i czułe. Któregoś dnia wpadła do kościoła i spojrzała na marmurową twarz Matki Bożej. Na tej twarzy był uśmiech, jakby pogoda wiele razy pocieszonego serca i spłakanych oczu, z których ktoś najczulej otarł łzy.

 

Na drugi dzień Weroniczka pokazała chustę z twarzą Jezusa pani od rysunków. Nauczycielka powiedziała jednak, że lepiej by było, gdyby namalowała jakąś postać z bajki, a nie tak przeraźliwie smutną twarz. – Ale, proszę pani, ta twarz jest prawdziwa! – powiedziała Weroniczka. – W niej wszystko jest żywe, tak jak… Pan Jezus! Ale pani niczego żywego tam nie zobaczyła, a o Panu Jezusie też niewiele wiedziała. – Ona też chyba nie zobaczyłaby uśmiechu Matki Bożej – westchnęła Weroniczka i poszła do Jesiennego Domu zanieść tam trochę tego uśmiechu i pogody, bo był już marzec, błoto i deszcz…

 

Tadeusz Ruciński FSC

ilustracje: Jacek Widor



NAJNOWSZE WYDANIE:
Wierzę w Ciebie Boże żywy!
Drodzy Przyjaciele! Przeżywając październik, pamiętajmy o naszej Matce – Królowej Różańca Świętego. Prośmy Ją w tej pięknej modlitwie, by wyjednała nam łaskę mocnej i żywej wiary. Niech nasze przylgnięcie do Prawdy będzie pełne miłości i ufności, wszak wiara chrześcijanina jest spotkaniem z Jezusem Chrystusem – Synem Boga żywego i Bogiem, który zbawia!

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Apostolat pomaga w życiu

– Pewnego razu otrzymałam zaproszenie do Apostolatu Fatimy i odpowiedziałam, że oczywiście chcę należeć. W Apostolacie cenię sobie zwłaszcza wspólnotę i modlitwę, bo to pomaga w życiu – mówi pani Brygida Sosna z parafii Matki Bożej Królowej Pokoju w Tarnowskich Górach.

 

Pani Brygida pochodzi z leżących w województwie śląskim Koszwic, a została ochrzczona w kościele pw. św. Jadwigi w Łagiewnikach Małych. Moja wiara jest zasługą wszystkich moich bliskich: dziadków i rodziców. Jestem osobą bardzo wierzącą oraz praktykującą i wiele rzeczy już wymodliłam – opowiada.


Wysłuchane modlitwy


Kilka lat temu pani Brygida poważnie zachorowała. Pełna obaw udała się do specjalisty, który skierował ją na operację. Bardzo się bałam, ale modliłam się cały czas i prosiłam Matkę Bożą o opiekę. Odmawiałam przede wszystkim Różaniec i modliłam się do Pana Jezusa. Operacja się udała – wspomina.

Jako przykład wymodlonej łaski podaje też operację serca swojego męża: Wszystko poszło dobrze, choć były powikłania, ale Pan Bóg i Maryja wysłuchali moich modlitw.


Zaczęło się od Różańca świętego


Pani Brygida zaczęła wspierać Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi wiele lat temu: Kiedyś prenumerowałam „Gościa Niedzielnego” i tam znalazłam informację, że można zamówić różaniec papieski, i to zrobiłam. Od tego momentu otrzymuję „Przymierze z Maryją” i wpłacam datki. Niektóre artykuły z „Przymierza z Maryją” np. o tym, jak są celebrowane Święta Bożego Narodzenia w różnych krajach czy skąd się wzięła choinka wykorzystywałam w szkole, na lekcjach wychowawczych.


Po pewnym czasie pani Brygida dostała też zaproszenie do Apostolatu Fatimy, na które pozytywnie odpowiedziała. Od tego czasu otrzymuje również czasopismo „Apostoł Fatimy” oraz magazyn „Polonia Christiana”, które czyta także jej małżonek, pan Andrzej.


Pielgrzymka do sanktuarium w Fatimie


W końcu nadszedł też dzień, gdy pani Brygida dowiedziała się, że wylosowała udział w pielgrzymce Apostolatu do Sanktuarium Fatimskiej Pani w Portugalii…


Gdy dostałam telefon, że wylosowałam pielgrzymkę do Fatimy, byłam bardzo zaskoczona. Raz już byliśmy z mężem w Fatimie. To był taki objazd po Portugalii. Dla mnie, nauczyciela geografii w szkole średniej jest to bardzo interesujący kraj, który darzę sympatią i zawsze chciałam tam pojechać.


Na pielgrzymce Apostolatu wszystko było wspaniale zorganizowane, zawsze na czas, a ponadto nasza grupa była zdyscyplinowana: nikt się nie spóźniał, nie zgubił, wszystko było perfekt. Zachwyciło mnie to, co zwiedzaliśmy: bazylika Matki Bożej Różańcowej, bazylika Trójcy Przenajświętszej, kaplica Chrystusa Króla, procesja ze świecami, Kaplica Objawień oraz Droga Krzyżowa, i za to bardzo dziękuję.


Zawsze byłam osobą towarzyską, a na pielgrzymce mogłam poznać i porozmawiać z innymi uczestnikami pielgrzymki. Najbliżej poznałam państwa Bożenę i Stanisława z Cieszyna oraz panią Krystynę ze Starego Sącza.


Przysłuchujący się naszej rozmowie mąż pani Brygidy, który towarzyszył jej podczas pielgrzymki, podzielił się także swoją opinią: Obawiałem się tego wyjazdu, bo ja też jestem po operacji. Jednak sił nie zabrakło i poradziliśmy sobie. Chcę podkreślić życzliwość pracowników Stowarzyszenia, którzy z nami byli. W wyjeździe do Fatimy najbardziej oprócz zabytków i wycieczek podobały nam się aspekty religijne: Droga Krzyżowa, Msze Święte, procesje, wspólny Różaniec.


A pani Brygida dodaje: Po powrocie z Fatimy mój mąż poszedł na pieszą pielgrzymkę do Sanktuarium Matki Bożej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej w Piekarach Śląskich. W jedną stronę idzie się 14 km i małżonek, po tak ciężkiej operacji, przeszedł ten dystans w obie strony. Uważam, że to jest zasługa Matki Bożej Fatimskiej, że to Ona mu pozwoliła i nie wrócił taki zmęczony.


Pani Brygidzie dziękujemy za wspieranie Stowarzyszenia, za miłe słowa pod adresem naszych pracowników i życzymy jeszcze wielu łask Bożych otrzymanych za pośrednictwem Najświętszej Maryi Panny.


oprac. Janusz Komenda

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szczęść Boże!

Pragnę podziękować za przesłanie pięknego prezentu na okazję Chrztu Świętego. Zależało mi, aby podarunek podkreślał katolicki wymiar przyjęcia tego sakramentu. Bardzo doceniam Państwa akcje oraz ciekawe artykuły religijne, patriotyczne i historyczne, odwołujące się również do pięknego okresu w historii, jakim było Średniowiecze.

Mariusz

 

 

Szczęść Boże!

Z całego serca dziękuję za list i bardzo ciekawy folder o św. Ojcu Pio, obrazek z relikwią, a także za poświęcony różaniec na palec. Cieszę się niezmiernie. Dziękuję za otrzymane dary, a szczególnie za ciepłe i mądre słowa, przenikające do głębi mojej duszy. Jestem bardzo wdzięczna za ten kontakt. Jednocześnie przepraszam za moje dłuższe milczenie. Miałam wiele problemów, kłopotów rodzinnych, a przede wszystkim trudności z poruszaniem się. Mieszkam 7 kilometrów od najbliższej poczty. Nie jest łatwo skończyłam 81 lat. Liczy się każda pomoc w dowiezieniu do kościoła, lekarza itd. Ale… nie chcę narzekać! Mam przecież za co dziękować Panu Bogu i Matce Najświętszej. Gorąco Was pozdrawiam i dziękuję za pamięć.

Teresa z Mazowieckiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją”, które dostałam leżąc w szpitalu i walcząc o życie i to w same święta wielkanocne! To była trudna i niebezpieczna operacja. Rozległa przepuklina pępkowa, leżałam w tym szpitalu prawie trzy tygodnie, żywiona wyłącznie kroplówką podtrzymującą funkcje życiowe. Przez ten czas, mimo ostrego bólu, nie rozstawałam się z różańcem. Cały czas, gdy tylko otworzyłam oczy, modliłam się do Matki Najświętszej o ocalenie. Tak bardzo chciałam żyć! Teraz jestem po pobycie w szpitalu, dzieci się mną opiekują, bo sama niewiele mogę. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie książeczki, które tak wiele dobrego wniosły do mojego życia. Najbardziej zaś za to, że istnieje taka organizacja, jak Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Bez Waszego Stowarzyszenia nie doświadczyłabym tego, czego teraz mam okazję doświadczyć. Dziękuję serdecznie, że jesteście i działacie tak prężnie!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Na początku bardzo serdecznie dziękuję za Waszą przesyłkę. Broszurę czytam z wielką radością, bo są to bardzo ciekawe wiadomości, nad którymi można się zastanowić. Pyta Pan, co dla mnie jest ważne w tym „Przymierzu z Maryją”? Dla mnie wszystko jest ważne, a ludzie powinni czytać to pismo i zastanowić się nad sobą. Przede wszystkim podziwiam tych, którzy prowadzą to wielkie dzieło, że są tak zaangażowani i wychodzą z pismem do ludzi. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Starsi ludzie na pewno chętnie, podobnie jak ja, czytają „Przymierze…”. Ja wiary nie straciłam. W tym roku kończę 88 lat, też nie mam wiele siły i zdrowia, ale dziękuję Panu Bogu za wszystko. Nie jestem sama, mieszkam z dziećmi, mam malutką prawnusię – ma 14 miesięcy. Jest bardzo kochana, taki śmieszek, aniołeczek. Pozdrawiam wszystkich Przyjaciół „Przymierza z Maryją”, nadal będę się za Was modlić i proszę o modlitwę. Pozostańcie z Panem Bogiem, Panem Jezusem Chrystusem i Maryją Matką naszą na wieki.

Helena ze Strzegomia

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Utrzymuję z Państwem kontakt od wielu lat i uważam, że otrzymane materiały dotyczące św. Antoniego są jednymi z najlepszych – są najciekawsze z dotychczas przesłanych. Jest to bardzo ważny święty w moim życiu, mój patron (podczas chrztu św. w 1941 roku, w bardzo ciężkich czasach, dostałem na drugie imię Antoni). Często się do niego modlę i moje prośby są wysłuchiwane.

Wiesław z Warszawy

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Każdy Pana list czytam z wielkim zainteresowaniem, bo jest jakby zwierciadłem naszego życia, aktualności, ducha Maryjnego, niestety też smutnej sytuacji tzn. „rządów” obecnych! Obserwuję to wszystko. Dlatego pragniemy zwracać się do naszej Matki Bożej Rozwiązującej Węzły o rozwiązanie węzłów naszych własnych, naszych bliźnich i naszej Ojczyzny. Panie Prezesie, dziękuję za wszystkie prezenty. Na kartce powierzyłam węzły przed cudowny obraz Maryi w Augsburgu z moją obecnością duchową 15 sierpnia. Obrazek oprawiłam w pracowni w piękną ramkę.

Jolanta

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo się cieszę, że należę do Apostolatu Fatimy i bardzo jestem wdzięczna za przesyłanie mi „Przymierza z Maryją” oraz wszystkie dotychczas otrzymane przesyłki. W obecnym czasie dotyka nas niepewność o jutro, czy zdołamy ocalić siebie w trudnej sytuacji życiowej, w jakiej przyszło nam żyć. Niekończąca się wojna na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, susza, głód, pożary, brak perspektyw na spokojne i szczęśliwe życie. Walka człowieka z Bogiem, Kościołem i Krzyżem. A to często doprowadza osoby starsze i młodych ludzi do depresji, a w ostateczności do samobójstwa. Często młodzi ludzie nie posiadają dobrych wzorców, opartych na głębokiej wierze i decydują się, niestety, nawet na ten drastyczny krok. Niech Matka Najświętsza otacza nas na co dzień płaszczem dobroci i miłości. O to proszę codziennie w modlitwie za siebie, rodzinę, kraj i Apostolat Fatimy. Pozdrawiam Was, Kochani, ciepło i serdecznie.

Alina z Gliwic

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przesłanie mi pakietu poświęconego Matce Bożej Rozwiązującej Węzły, w tym Jej przepięknego wizerunku. Z tego powodu jest mi ogromnie miło. Tak w ogóle bardzo sobie cenię Państwa działalność, w tym przesyłane do mnie piękne sakramentalia. Jest mi szczególnie miło, że pamiętacie Państwo o corocznym Maryjnym kalendarzu. Każdego roku z niego korzystam i sprawia mi to ogromną radość. Życzę Państwu samych dobrych dzieł, pomysłów i wytrwałości w pracy na rzecz Dobra. Bóg zapłać!

Z wyrazami poważania i szacunku

Stała Czytelniczka