Wchodzimy w okres liturgiczny, w którym przeżywamy najważniejsze wydarzenia dla naszego zbawienia. Ostatnia Wieczerza, podczas której Chrystus Pan ustanowił Eucharystię, Jego wielkopiątkowa Męka na Golgocie, cisza Wielkiej Soboty, w której Chrystus zstępuje do Otchłani, by uwolnić z niej sprawiedliwych, i wreszcie Wielka Noc, gdy nasz Pan ostatecznie ukazuje Swój triumf nad śmiercią, piekłem i szatanem.
Ojciec Jan Strumiłowski, cysters, realizujący swe mnisze powołanie w pradawnym klasztorze jędrzejowskim, specjalnie dla Czytelników „Przymierza z Maryją” przygotował nauki na ten Święty Czas. Przeżyjmy więc owocnie te swoiste rekolekcje!
Wielki Czwartek
Wielki Czwartek otwiera święte Triduum Paschalne. Jest to szczególny czas celebracji i uobecnienia świętych tajemnic, których dokonał Chrystus w czasie swojej Męki. Nie ulega wątpliwości, że w całej historii wszechświata nie było ważniejszych i bardziej doniosłych wydarzeń od tych, które dokonały się w Jerozolimie przed dwoma tysiącami lat w Wielkim Tygodniu między czwartkiem, w którym miała miejsce Ostatnia Wieczerza, a Niedzielą Zmartwychwstania.
Podczas Ostatniej Wieczerzy, jak wiadomo, Pan Jezus ustanowił dwa sakramenty: Najświętszy Sakrament i kapłaństwo. Sama Ostatnia Wieczerza była właściwie pierwszą w historii Mszą Świętą. Co jednak dokładnie oznacza ustanowienie tych dwóch sakramentów?
Wiemy, że Wielki Czwartek miał miejsce w przeddzień śmierci Chrystusa. Nasz Pan był absolutnie świadomy tego, co ma się wydarzyć. Wiedział, że będzie cierpiał, że zostanie ukrzyżowany. Męka i śmierć z ludzkiej perspektywy może wydawać się porażką Chrystusa i tak też na te wydarzenia patrzyli Jego uczniowie, zanim spotkali zmartwychwstałego Pana. Z ludzkiej perspektywy może się wydawać, że grzech, zło, cierpienia i śmierć zapanowały nad Chrystusem, tak jak na co dzień często panują one nad naszym życiem. Wobec cierpienia i śmierci ostatecznie zawsze jesteśmy bezradni.
Chrystus jednak, chociaż po ludzku również podlegał cierpieniu i śmierci, to jednak nie był im poddany. Sam świadczył, że nikt nie odbiera Mu życia, ale że On sam je oddaje. W tym akcie właśnie Chrystus odwraca porządek. Tak jak po grzechu cierpienie i śmierć zapanowały nad człowiekiem, tak właśnie w czasie Ostatniej Wieczerzy nasz Zbawiciel swoim aktem ofiarniczym odzyskuje panowanie nad nimi. W sposób sakramentalny oddaje swoje Ciało i swoją Krew, ofiarowuje siebie Ojcu, sam stając się Barankiem Paschalnym.
Można więc powiedzieć, że jeszcze zanim nasz Pan został wydany na śmierć, to w czasie Ostatniej Wieczerzy sam siebie na śmierć wydaje. Staje się Panem sytuacji. W ten sposób też niweczy przemoc grzechu.
Jak wiadomo, grzech w swojej istocie jest sprzeciwem wobec Boga. Jest postawieniem własnej woli ponad wolę Bożą, co w konsekwencji oznacza oddzielenie się od Boga i zwrócenie się ku własnemu „ja”. Chrystus ofiarowując samego siebie w swoim Ciele i swojej Krwi, całkowicie oddaje siebie Ojcu. Oddzielenie krwi i ciała oznacza właśnie śmierć. Zatem Chrystus dokonuje w tej Ofierze rzeczywistego oddania całego siebie bez stawiania żadnych granic względem Ojca. Wszystko, co do Niego należy i czym jest, oddaje Ojcu, aż po kres samego życia. Przyjąwszy ludzkie ciało, oddaje człowieczeństwo Ojcu, przez co dokonuje odnowienia relacji stworzenia ze swoim Stwórcą – naprawia w ten sposób skażenie grzechem.
Zatem, chociaż po grzechu człowiek popadł w niewolę cierpienia i śmierci, to w swojej Ofierze Chrystus poddane śmierci człowieczeństwo oddaje Ojcu. Przez sakrament kapłaństwa zaś czyni narzędzie rozszerzania tej Ofiary na cały Kościół Święty. Tradycja uczy nas, że ten sakrament kapłaństwa został ustanowiony w słowach to czyńcie na moją pamiątkę. Zatem Apostołowie otrzymali od Chrystusa moc uobecniania tej Ofiary Chrystusa w rzeczywistości życia chrześcijan. Sprawując dzisiaj Mszę Świętą, uobecniamy tę samą ofiarę po to, żeby się w tę Ofiarę włączyć.
Na Eucharystii zatem stajemy się realnie i coraz bardziej Ciałem Chrystusa – Kościołem, to znaczy nasze życie podległe grzechowi, mocą Boskiej Ofiary Chrystusa, włączamy w tę Jego Ofiarę. Zostajemy w ten sposób wyrwani z niewoli grzechu oraz śmierci i ofiarowani Ojcu – stajemy się rzeczywiście Jego dziećmi.
Wielki Piątek
Po spożyciu Wieczerzy Chrystus ze swoimi uczniami udaje się do Ogrodu Oliwnego, gdzie rozpoczyna się misterium Jego Męki. Zaczyna pocić się krwią, przeżywa trwogę konania i przy tym niezmiennie pozostaje oddany Ojcu. W Wielki Piątek rzeczywiście rozpoczyna się godzina ciemności. Zło definitywnie chce zaznaczyć swoje panowanie. Chrystus w swoim człowieczeństwie rzeczywiście doznaje trwogi konania. Jednak swoim wewnętrznym aktem woli cały czas pozostaje oddany Ojcu. Owo oddanie okazuje się zaś silniejsze od mocy ciemności.
Św. Augustyn, komentując ewangeliczną scenę konania w Ogrójcu, zaznacza, że poprzez swoją Mękę Chrystus odwraca grzeszny akt Adama – staje się jakby nowym Adamem, który wszystko odnawia. Tak jak Adam w ogrodzie rajskim sprzeciwił się Bogu, tak Chrystus również w ogrodzie, całkowicie oddaje siebie Ojcu. Pierwszy ogród był ogrodem światłości, drugi jest ogrodem ciemności.
W pewnym sensie możemy powiedzieć, że Ogród Oliwny, który jest progiem i bramą Męki Chrystusa, jest miejscem urzeczywistnienia się przemocy zła. Chrystus wkraczając do tego ogrodu, wchodzi zatem w miejsce nie-Boskie, miejsce oderwane od Boga, miejsce sprzeniewierzenia się stworzenia swojemu Stwórcy. Jedynym punktem, który pozostaje wierny Bogu w tym ogrodzie, jest wola Chrystusa, którą przemoc zła usiłuje złamać. Jednakże właśnie w tym ogrodzie, a następnie w Męce Chrystusa urzeczywistnia się realnie
Ofiara Zbawiciela.
To co w Wielki Czwartek stanowiło rzeczywistość wewnętrznego życia i decyzji Chrystusa, to w Wielki Piątek staje się rzeczywistością fizyczną, materialną i egzystencjalną. Oddanie się sięgające progu umierania, oddanie, które nie zna żadnej granicy, w Męce Chrystusa staje się rzeczywistością dotykającą faktycznej egzystencji ludzkiej w Chrystusie.
W Wielki Piątek poprzez to urzeczywistnienie ofiary zostaje też rzeczywiście przemieniony nasz świat. Rzeczywistość cierpienia i śmierci, która jest rzeczywistością z natury nie-Boską, rzeczywistością nie stworzoną przez Boga, lecz będącą skutkiem grzechu, czyli odwrócenia się i odłączenia od Stwórcy, staje się przestrzenią rzeczywistego oddania. To, co było przekleństwem grzechu, czyli cierpienie i krzyż, Chrystus czyni miejscem i rzeczywistą realizacją oddania Ojcu. Bezsens cierpienia i śmierci staje się sensem oddania Ojcu. Przestrzeń egoistycznego odłączenia od źródła życia jakim jest Bóg, staje się okazją oddania i wywłaszczenia własnego życia spod hegemonii egoistycznego „ja”.
W Wielki Piątek rzeczywiście Chrystus dokonuje przemiany świata, zmienia kierunek jego biegu i jego dynamikę. Świat zmierzający po grzechu do śmierci i samo nieuchronne zmierzanie do śmierci wypełnia wolą oddania Bogu, który cały jest życiem. Człowieczeństwo skażone grzechem i odłączone od Boga zostaje zatem ocalone i zwrócone Bogu. Zaś to, co nazywamy Ofiarą – czyli właśnie oddaniem Bogu, staje się zasadą życia Kościoła. Krzyż, który od początku był przekleństwem wyłaniającym się z grzechu, staje się rusztowaniem i konstrukcją nowego porządku powrotu człowieka do Boga.
Wielka Sobota
Wielka Sobota jawi się jak pewnego rodzaju „martwa cisza” po wielkiej bitwie. Przenika ją milczenie i oczekiwanie. W pewnym sensie jest ona dniem spoczynku, dniem zachowania szabatu – czyli dniem, w którym Dzieło Boże zostało ukończone. Z ludzkiej perspektywy to ukończenie może jawić się jako zakryte, tajemne, jeszcze nierzeczywiste. Tak też przeżywają Wielką Sobotę uczniowie – milczą, ale jest to milczenie smutku, milczenie, które jeszcze nie dostrzega zwycięstwa Chrystusa.
Z drugiej strony Wielka Sobota jest dniem, w którym dokonuje się jakby przebudowa podstaw świata. Kościół właśnie w Wielką Sobotę wspomina prawdę o wstąpieniu Chrystusa do piekieł, czyli do Otchłani.
Owe „piekła” wspominane w katolickim Credo nie są oczywiście miejscem ostatecznego potępienia. Są bardziej miejscem spoczynku i oczekiwania. Po grzechu pierworodnym człowiek został nie tylko skazany na cierpienie i śmierć, ale też, jak to zaznaczyliśmy, został pozbawiony Boga. Zatem śmierć nie była przed Chrystusem bramą powrotu do Ojca. Ta brama pozostawała zamknięta. Po śmierci wszyscy ludzie udawali się właśnie do Otchłani, do krainy umarłych, krainy cieni, gdzie życie było jedynie namiastką i pozorem życia.
Kościół zaś wyznaje, że w Wielką Sobotę tę krainę umarłych nawiedził Chrystus. Sam umarł i zstąpił do tej krainy, jednakże nie wstąpił jako cień żyjącej istoty ludzkiej, ale jako Człowiek-Bóg, jako człowiek noszący w sobie bóstwo, niosący w sobie pełnię życia. Kraina śmierci została zatem wypełniona życiem.
Ewangelie świadczą o tym pośrednio, mówiąc, że w momencie śmierci Chrystusa, czyli Jego zstąpienia do Otchłani, wiele grobów otwarło się i wyszli z nich umarli. Tradycja liturgiczna i estetyczna często ukazywała tę tajemnicę na sposób wizerunku Chrystusa, który swoim Krzyżem wyłamał bramy Otchłani i wyciągnął z tych czeluści Adama i Ewę oraz innych sprawiedliwych Starego Testamentu, którzy oczekiwali przyjścia Zbawiciela.
Chrystus zatem zstępuje do Otchłani i tam ogłasza wyzwolenie tym, którzy popadli w niewolę grzechu, lecz którzy w Nim pokładali nadzieję zbawienia. Wielka Sobota była więc pewnego rodzaju sądem szczegółowym dla umarłych przed Chrystusem. Ci, którzy wierzyli w Jego przyjście, doczekali się spełnienia swojej wiary. Ci, którzy swoim życiem odrzucali nadzieję na panowanie Boga, gdyż sami chcieli panować, spotykając Chrystusa panującego, spotkali się z ostateczną porażką swoich grzesznych pragnień. W Wielką Sobotę Otchłań została zniszczona, Niebo zostało otwarte, ale też otwarła się perspektywa ostatecznego potępienia. Chrystus stał się wszechwładnym Królem, panującym nad żywymi i umarłymi. Stał się Nadzieją wierzących, Zbawicielem ufających Jego imieniu, Pogromcą grzechu i mocy piekielnych.
W pewnym sensie zatem Wielka Sobota jest już zasiewem Zmartwychwstania. Sam Chrystus, który spoczywa w grobie, jawi się niczym ziarno rzucone w ziemię, które poprzez swoje obumarcie wyda plon stokrotny…
Niedziela Zmartwychwstania
Niedziela Zmartwychwstania w pewnym sensie jest zaś ruchem dokładnie odwrotnym, aczkolwiek realizującym się w tym samym Chrystusie. Święty Paweł pisze o tym w następujący sposób: Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. Dlatego mówi Pismo: Wstąpiwszy do góry, wziął do niewoli jeńców, rozdał ludziom dary. Słowo zaś „wstąpił” cóż oznacza, jeśli nie to, że również zstąpił do niższych części ziemi? Ten, który zstąpił, jest i Tym, który wstąpił ponad wszystkie Niebiosa, aby wszystko napełnić (Ef 4, 7–10).
W Wielką Sobotę Chrystus zstąpił do Otchłani, niosąc tam zasiew własnego Bóstwa. W Niedzielę zaś wstąpił na Niebiosa, niosąc tam przemienione mocą Bóstwa człowieczeństwo.
Zatem w Sobotę udziałem ludzi odłączonych stało się wyzwalające podarowanie im obecności Boga w Chrystusie. W niedzielę zaś samo człowieczeństwo zostało porwane do Nieba i definitywnie włączone w życie Boże. I tym właśnie jest Zmartwychwstanie – jest wejściem w rzeczywistość samego Boga, włączeniem człowieka w życie Trójcy Świętej. Tak jak wcielenie jest aktem, w którym to Bóg włącza się w życie ludzkie, staje się obecny w przestrzeni rzeczywistości stworzonej, tak w Zmartwychwstaniu człowiek jakby wciela się w rzeczywistość Boską, zostaje włączony w życie Boga i ma w tym Życiu udział.
My, żyjąc na ziemi, ale już posiadając zadatek Ducha, jesteśmy ludźmi, którzy przeżywają swoje życie jako już obdarowane Bożą obecnością. Bóg przez wiarę i chrzest mieszka w naszych sercach. Czyli jest obecny w naszym życiu. Doświadczamy Jego obecności, lecz jeszcze podlegamy skutkom grzechu. W naszych ciałach toczy się jeszcze walka. Ta walka chrześcijańska polega właśnie na podporządkowywaniu ciała Duchowi, czyli podporządkowywaniu swojego „ja”, swojego życia woli Bożej, która już jest naszym udziałem. Wiemy, że ta walka nie jest łatwa. Wiemy, że w tej walce cały czas nasze „ja” jest centrum naszego życia, że jeszcze przez grzech za bardzo należymy do siebie. Istotą walki jest właśnie oddanie siebie Bogu.
Zmartwychwstanie zaś jest kresem walki, w Zmartwychwstaniu wszystko, co nas stanowi, zostaje oddane Bogu, włączone w Jego Życie. Zatem po Zmartwychwstaniu pulsem naszego istnienia i zasadą naszego życia nie jest już nasze „ja”, ale Bóg. I dzieje się to do tego stopnia, że podarowane nam życie Boże staje się fundamentem i wyznacznikiem naszego istnienia.
W Chrystusie Zmartwychwstałym widzimy przebłyski tego nowego porządku. Po Zmartwychwstaniu posiada On nadal prawdziwe, realne ciało, którego uczniowie mogą dotknąć. Jednakże cała rzeczywistość cielesna jest podporządkowana rzeczywistości Boskiej. Chrystus na przykład może przechodzić przez zamknięte drzwi, gdyż zasadą jego istnienia nie jest już cielesność i materialność stworzenia, ale Duch Pański. Jego ciało jest ciałem uwielbionym, jego życie jest życiem miłości Ojca, a ciało w tym życiu uczestniczy.
I taki stan właśnie nazywa się zbawieniem – stan w którym człowiek odzyskuje ocalenie w Bogu, w którym definitywnie powraca do Boga, ma udział w Jego życiu, staje się zatopiony i przeniknięty Miłością Bożą, a sama Miłość Trójjedynego staje się strumieniem i fundamentem ludzkiego istnienia. Jest to zatem stan życia, który przekracza wszelkie ludzkie oczekiwania i pragnienia. A wszystko to dzięki Miłości naszego Boga i Zbawieniu, które zostało nam podarowane w Chrystusie.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel