Święte wzory
 
Święty kaznodzieja i wojownik Jan Kapistran
Adam Kowalik


Pochodzący z bogatej rodziny Jan Kapistran, odpowiedział na wezwanie, jakie skierował do niego Chrystus Pan. Porzucił dobrze zapowiadającą się karierę polityczną, by przywdziać habit franciszkański. Korzystając z daru wymowy, jaki otrzymał od Boga, nawracał tłumy i zapełniał nowicjaty zakonu poruszonymi jego słowem i przykładem kandydatami. Dzięki żarliwości i zaufaniu jakie pokładał w Bogu, ocalił zagrożony przez Turków Belgrad.


Przyszły święty urodził się we włoskim miasteczku Capestrano koło Neapolu 24 czerwca 1386 r. Dzięki wysokiemu statusowi społecznemu i materialnemu rodziny pierwszych nauk szkolnych udzielał mu guwerner. Po studiach prawniczych na uniwersytecie w Perugii i zdobyciu doktoratu obojga praw, podjął obowiązki doradcy i kancelisty na dworze króla Neapolu Władysława Andegaweńskiego. Gdy miał 26 lat, ówczesny namiestnik Perugii powierzył mu stanowisko gubernatora jednego z sześciu okręgów kraju. Dwa lata później, w wyniku okupacji Perugii przez wojska kondotiera Karola Malatesty, Jan z Capestrano został uwięziony.

Wezwanie Biedaczyny z Asyżu

Próbował uciec, jednak prowizoryczny sznur wykonany z pościeli i ubrań zerwał się pod jego ciężarem. Mocno potłuczony trafił na nowo do celi. Niedola jaka go spotkała, uzmysłowiła mu marność tego świata i skierowała jego myśli ku Bogu. Szukał pociechy w modlitwie. Pewnego razu ukazał mu się w celi św. Franciszek z Asyżu. Wezwał Jana, by wstąpił do grona jego duchowych synów. Ten zdecydował się pójść za wezwaniem Biedaczyny z Asyżu i ślubował Bogu, że po wyjściu z więzienia zostanie duchownym.

Po złożeniu sutego okupu były gubernator opuścił mury więzienia. By odciąć się od świeckiej przeszłości i pozbyć skrupułów, które widać jeszcze się w nim odzywały, postanowił poddać się próbie pokory. Po powrocie do Perugii ubrał na głowę kaptur z wypisanymi grzechami, które popełnił, siadł na osła twarzą do ogona zwierzęcia i tak jeździł po mieście wyśmiewany i obrzucany błotem przez gromadzące się wokół niego dzieci.

Odprawił także żonę. Kościół udzielił mu dyspensy od małżeństwa, ponieważ nie zostało ono dopełnione. Wolny od zobowiązań wobec świata wstąpił w 1416 r. do zakonu franciszkanów i rozpoczął studia teologiczne. W tym czasie poznał św. Bernardyna ze Sieny. Świętych mężów połączyła przyjaźń. Jan towarzyszył Bernardynowi w jego wyprawach kaznodziejskich. Były one dla niego szkołą krasomówstwa duszpasterskiego. Wkrótce sam zasłynął jako złotousty misjonarz. Jego kazania zaczęły przyciągać tłumy. Chętnie słuchali go zarówno wielcy tego świata, jak i prosty lud. Przekonywał słowem, ale także żarliwością wiary, jaka od niego biła.

Za sukcesem duszpasterskim oprócz intelektu stały także praktyki pokutne. Na ciele nosił włosienicę, wszędzie chodził pieszo, nie nosił obuwia…. Jadł bardzo mało, mięso przyjmował jedynie podczas choroby. Spał od dwóch do czterech godzin na dobę.

Gorliwy uczeń św. Franciszka z Asyżu zaangażował się w dzieło reformy Zakonu Braci Mniejszych zapoczątkowane przez św. Bernardyna ze Sieny. Najpierw starał się przekonać wszystkich braci do lepszego przestrzegania reguły (tzw. obserwancji). Gdy okazało się to niemożliwe, bronił niezależności grupy obserwantów. Zabiegał o pomnożenie liczby klasztorów i zakonników zachowujących ostrzejszą regułę. Stał się ich ojcem duchowym. Historycy obliczają, że przez swoją działalność pozyskał do zakonu ok. 4000 nowych członków. Z czasem z grupy obserwantów wyrośli franciszkanie „brązowi”, zwani w Polsce bernardynami, od patrona pierwszego polskiego klasztoru w Krakowie – św. Bernardyna ze Sieny.

Złotousty kaznodzieja na Śląsku i w Krakowie

Liczne cnoty, którymi odznaczał się św. Jan Kapistran, zwróciły na niego uwagę papieży. W 1426 r. Marcin V mianował go inkwizytorem na całe Włochy z zadaniem zwalczania heretyckiego ruchu fraticellich. Później z pomocy Jana Kapistrana korzystali kolejni papieże. Wielkie sukcesy odniósł św. Jan w Czechach i na Morawach, gdzie na prośbę cesarza Fryderyka III, w latach 1451-53, wraz z dwunastoma współbraćmi, prowadził misję ewangelizacyjną. Plonem jego zabiegów i kazań było nawrócenie 12 tys. husytów. W 1453 r. na prośbę bp. Piotra Nowaka udał się do Wrocławia.

Korzystając z pobytu Świętego Męża na Śląsku król Kazimierz Jagiellończyk oraz kardynał Zbigniew Oleśnicki zaprosili go do Królestwa Polskiego. Jan Kapistran przyjął zaproszenie i 28 sierpnia 1453 r. przybył do Krakowa. O sławie i poważaniu jakim święty cieszył się w Polsce, świadczy przyjęcie, jakie mu tu zgotowano. Na spotkanie z nim przed bramy miasta wyszło całe duchowieństwo królewskiego grodu, magistrat oraz tłumy mieszczan. Pojawił się także sam król z matką Zofią oraz kard. Oleśnicki.

Być może niektórzy byli zaskoczeni wyglądem przybysza. Zobaczyli bowiem łysego zakonnika, niskiego wzrostu i „suchego ciała”. Wzrok przyciągały długa broda oraz sięgające kolan ręce. Nie do wiary, że człowiek o tak wątłej postaci pociągał za sobą tłumy!

Wkrótce także Kraków usłyszał złotoustego kaznodzieję. Ze względu na ogromne zainteresowanie jakie budziły jego kazania, Jan Kapistran przemawiał do tłumów z beczki ustawionej na rynku, w pobliżu kościoła św. Wojciecha. Słowa wypowiadane przez Świętego po łacinie tłumaczyli zebranym miejscowi kapłani. Zadziwiające, że słuchacze reagowali na słowa kaznodziei zanim zostały przełożone na język polski, tak sugestywny był jego głos, mimika twarzy i gesty, których zwyczajem południowców wykonywał mnóstwo. Gdy głosił kazanie, w mieście zamierał handel, kto żyw biegł bowiem do rynku. Trzeszczały, a czasem nawet łamały się przeciążone konstrukcje dachów, na które wchodzili słuchacze.

O duchowych efektach kazań można się było przekonać niemal naocznie. Na rynku płonęły całe stosy bogatych strojów i ozdób, gromady pokutowały za grzechy, setki osób składały śluby skromnego życia.

Podczas pobytu w Krakowie św. Jan Kapistran dwa razy dziennie odwiedzał chorych. Kładł na nich ręce i modlił się. Dotykał ich także relikwiami świętych, m.in. biretem i krwią św. Bernardyna. Odnotowano wówczas ponad sto przypadków cudownych uzdrowień. Podobnie jak w innych miejscach, gdzie działał Święty, także w Polsce jego przykład przyciągnął do obserwantów spory zastęp kandydatów, wśród których byli nawet profesorowie uniwersytetu. Na potrzeby nowej gałęzi franciszkanów kardynał Oleśnicki ofiarował plac u stóp wawelskiego wzgórza i rozpoczął budowę gotyckich gmachów kościoła i klasztoru.


Obrona Belgradu.

Tymczasem nad chrześcijańskim światem gromadziły się czarne chmury. 29 maja 1453 r. Turcy zdobyli Konstantynopol. W Europie powiało grozą. Papież postanowił zorganizować kolejną krucjatę w obronie cywilizacji chrześcijańskiej. Jej przygotowanie zlecił Janowi Kapistranowi. Wyruszył więc Mąż Boży do Niemiec, by na sejmach Rzeszy namawiać do wyprawy na Turków. Niestety, nie znalazł tam posłuchu. Odmówili mu wsparcia władcy i możni, jednak na jego wezwanie na Węgry ruszyli ubożsi rycerze, mieszczanie i chłopi.

Porwana kazaniami starego franciszkanina armia chrześcijan, na czele której stanął Jan Hunyadi, rozbiła wojska muzułmańskie oblegające Belgrad. Św. Jan osobiście wspierał walczących, krążąc po polu bitwy i zagrzewając krzyżowców do wysiłku. Kampania skończyła się zupełną klęską wrogów Kościoła.

Papież Kalikst III polecił, aby zwycięstwo pod Belgradem czcić biciem w dzwony, każdego dnia w południe. Zwyczaj ten trwa w Kościele katolickim po dziś dzień.

Droga na ołtarze

Ta ostatnia, jak się okazało, misja św. Jana Kapistrana wyczerpała jego siły. Dotknięty zarazą zmarł kilka tygodni później, 23 października 1456 r.

Już w roku 1514 papież Leon X zezwolił diecezji w Sulmonie na obchodzenie święta Jana Kapistrana. Grzegorz XV w roku 1622 przywilej ten rozszerzył na cały Kościół. Uroczysta kanonizacja nastąpiła jednak dopiero w roku 1690. Dokonał jej papież Aleksander VIII. Świętego wspominano początkowo w kalendarzu liturgicznym Kościoła 28 marca. Po reformie w czasach Pawła VI w 1969 wspomnienie przeniesiono na 23 października – dzień śmierci świętego franciszkanina.


NAJNOWSZE WYDANIE:
Budzimy sumienia Polaków!
Obchodzimy właśnie piękny jubileusz… 25 lat temu w Krakowie grupa młodych katolików powołała do życia Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi, by wzorem swego patrona budzić uśpione sumienia Polaków – wzywać do nawrócenia, dbać o duchowe dobro kraju i pielęgnować tradycyjną pobożność.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Pielgrzymka do Fatimy - Maryja nas zaprasza!
Agnieszka Kowalska

Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem (Koh 3,1). Po raz kolejny mogłam się o tym przekonać, kiedy dostałam możliwość towarzyszenia jako opiekun naszym Przyjaciołom – Apostołom Fatimy w pielgrzymce do miejsc, gdzie Matka Boża objawiła się trojgu pastuszkom.

 

Odkąd pamiętam, maj gra melodię „łąk umajonych”. Wszystko dzięki mojemu tacie, który od najmłodszych lat zabierał mnie na nabożeństwa majowe. Uczciwie trzeba przyznać, że z biegiem lat, wśród natłoku codziennych spraw i zmartwień, zdarza się zaniedbywać w sprawach Nieba, ale Matka Najświętsza o swoich dzieciach nie zapomina nigdy. Najlepszy dowód stanowi dla mnie ta możliwość, by miesiąc po ślubie móc razem z mężem zawierzyć nasze małżeństwo i rodzinę bezpośrednio Fatimskiej Pani.


Jestem przekonana, że choć nasza grupa pielgrzymów została wyłoniona na drodze losowania, nikt z nas nie znalazł się tutaj przypadkiem. I tak z sercami przepełnionymi wdzięcznością za ten niespodziewany dar, o trzeciej nad ranem 16 maja 2024 roku wyruszyliśmy w podróż do miejsca, gdzie Niebo dotknęło ziemi.


Fatima przywitała nas pochmurnym niebem i deszczem. Nie popsuło nam to bynajmniej radości z faktu, że dotarliśmy do naszej ukochanej Matki. Co ciekawe podobna pogoda towarzyszyła nam w ciągu całego wyjazdu. Szare i posępne poranki zamieniały się w słoneczne, ciepłe popołudnia. Całkiem jak w życiu, kiedy co dzień splatają się chwile radosne i smutne.


Po pierwsze: Fatima


Każdy dzień rozpoczynaliśmy od Mszy Świętej w Kaplicy Objawień, a kończyliśmy wspólnym Różańcem i procesją z figurą Matki Bożej. Niesamowity był to widok na wielki plac wypełniony modlitwą i śpiewem tysięcy ludzi, rozświetlony światłem tysięcy świec.


Jeden dzień naszej pielgrzymki poświęciliśmy, by poznać miejsca i historię związaną z objawieniami. Odwiedziliśmy muzeum, w którym przechowywane są wota ofiarowane w podzięce Matce Bożej. Przeszliśmy Drogę Krzyżową, wędrując ścieżkami, którymi chodzili Łucja, Hiacynta i Franciszek. Zobaczyliśmy miejsca, w których mieszkali. Mogliśmy wyobrazić sobie, jak wyglądało ich codzienne życie. Zwiedziliśmy również przepiękną bazylikę Matki Bożej Różańcowej, gdzie pochowani są pastuszkowie z Fatimy. Niestety, majestat tego miejsca objawień niszczy brzydota wybudowanej naprzeciwko bazyliki poświęconej Trójcy Przenajświętszej…


Po drugie: zachwyt


Pielgrzymka do Fatimy, oprócz uczty dla duszy, była okazją do zobaczenia perełek architektury portugalskiej. Klasztor hieronimitów w Lizbonie, zamek templariuszy w Tomar, klasztor cystersów w Alcobaça, klasztor Matki Bożej Zwycięskiej w Batalha… aż trudno uwierzyć, że te majestatyczne budowle zostały zbudowane przez ludzi, którzy do dyspozycji mieli tylko „sznurek i młotek”. Przez, zdawałoby się, zwykłe mury tchnie duch ad maiorem Dei gloriam i przypomina o czasach, kiedy ludzie w większości potrafili wyrzec się korzyści dla siebie, bo wiedzieli, po co i dla Kogo na tym świecie żyją. Może jeszcze wrócą czasy dzieł Bogu na chwałę i ludziom na pożytek…


W czasie pielgrzymowania mieliśmy także okazję odwiedzić małe, urocze miasteczko Obidos. Pełne wąskich uliczek, białych domów, gdzie czas płynie zdecydowanie wolniej i przypomina o tym, jak ważne jest dobre przeżywanie tu i teraz. Ogromne wrażenie zrobiła też na nas pięknie położona nadmorska miejscowość Nazaré, z przepiękną plażą i oceanem, którego ogrom jednocześnie przeraża i zachwyca. Tutaj także znajduje się najstarsze portugalskie sanktuarium Maryjne, gdzie przechowywana jest figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem, którą – jak głoszą legendy – wyrzeźbił sam św. Józef!


Po trzecie: ludzie


Jednak te wszystkie miejsca, widoki, przeżycia nie byłyby takie same, gdyby nie towarzystwo. Wielką wartością było dla mnie poznanie naszych drogich Apostołów. Nieoceniona była również rola pani pilot, która swoimi barwnymi opowieściami ożywiała wszystkie odwiedzane przez nas miejsca.


Z dalekiej Fatimy…


To były cztery dni wypełnione modlitwą, zwiedzaniem, rozmowami… Intensywne, ale warte włożonego wysiłku. Odwiedzenie miejsca, do którego z Nieba osobiście przybyła Matka Najświętsza, to wielki przywilej i łaska. Nie można jednak zapominać, że najważniejsza jest prośba, którą kieruje Ona codziennie do każdego z nas – by chwycić za różaniec i zapraszać Ją do naszych zwyczajnych spraw i obowiązków!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

Dziękuję za wszystkie „Przymierza z Maryją”. To jest moja lektura, na którą czekam i którą czytam „od deski do deski”. Wciąż odnajduję w niej coś nowego i pożytecznego. Składam serdeczne podziękowania i życzę całej Redakcji dużo zdrowia i wytrwałości w tym, co robicie. Jest to dla wielu ludzi olbrzymim wsparciem!

Anna z Podkarpacia

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo szlachetna i potrzebna jest Wasza kampania poświęcona Matce Bożej Rozwiązującej Węzły. Różne węzły-problemy dotykają bardzo wielu Polaków. Jestem również zaniepokojony, że coraz więcej dzieci i młodzieży zmaga się z depresją i zaburzeniami lękowymi, jak również z wszelkimi uzależnieniami, czy to od alkoholu, czy innych używek. To bardzo niepokojące, gdyż problem ten nasila się i jest bardzo trudny do rozwiązania. Myślę jednak, że uda się rozwiązać większość węzłów za sprawą Matki Najświętszej.

Wojciech z Buska-Zdroju

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Na Pana ręce składam najserdeczniejsze podziękowania za nadesłane mi piękne i budujące życzenia urodzinowe. Pamiętam w moich modlitwach zanoszonych do Bożej Opatrzności o wszystkich pracownikach Stowarzyszenia na czele z Panem. Modlę się o Boże błogosławieństwo w życiu osobistym i zawodowym.

Zofia z Mielca

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jako Apostołka Fatimy, na temat kampanii „Maryja rozwiąże każdy Twój problem” wypowiadam się z wielką ufnością do Matki Bożej, która pomoże rozwiązać każdy problem, gdy Ją o to prosimy. Wierzę w to głęboko. Jestem wzruszona, gdy czytam, jakie ludzie mają ciężkie sytuacje życiowe. Szanowny Panie Prezesie! Serdecznie dziękuję za wielkie dzieła, jakie tworzycie w Waszym Stowarzyszeniu. Dziękuję za poświęcony piękny obrazek, za książeczkę Maryjo, rozwiąż nasze węzły!, kartę, na której zapisałam problemy rodzinne. W modlitwie polecam Bogu i Matce Najświętszej całe Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi. Szczęść Wam Boże na dalsze lata. Z Panem Bogiem!

Irena z Bielska-Białej

 

 

Szczęść Boże!

Serdecznie dziękuję za przesłanie książki Św. Rita z Cascii. Dla niej nie ma rzeczy niemożliwych. Już czytamy, modlimy się. Za jej wstawiennictwem wypraszamy potrzebne łaski i opiekę nad rodziną i naszą Ojczyzną. Co roku pielgrzymujemy z parafii do sanktuarium w Nowym Sączu. Od dawna modlę się codziennie, aby za jej wstawiennictwem otrzymać łaski nieraz w trudnych sytuacjach. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Szczęść Wam Boże!

Józefa z Małopolskiego