Problemy
 
Katolik wobec wojny
Marcin Więckowski

24 lutego 2022 roku nasz świat zmienił się radykalnie. Przez kilkadziesiąt lat żyliśmy w przekonaniu, że wojna w naszej części świata zdarzyć się już nie może. Słyszeliśmy o konfliktach na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, ale Europa wydawała się nam miejscem wolnym od takiego zagrożenia, zaś agresja jednego państwa na drugie reliktem historii. Wojna za miedzą brutalnie wybudziła nas z tego letargu. Wojny wciąż istnieją i będą istnieć aż do końca ludzkości. Jaką więc postawę powinien zająć katolik wobec tego problemu?

 

Każda wojna oznacza śmierć wielu ludzi. Jest to najstarsza i nigdy niedezaktualizująca się prawda o świecie. Nieważne, jakimi narzędziami jest toczona wojna, zawsze giną w niej ludzie. Przez ostatnie dwa tysiące lat w setkach wojen uczestniczyły również państwa chrześcijańskie. Tymczasem jedno z przykazań Bożych, najważniejszego prawa obowiązującego wszystkich chrześcijan, a konkretnie piąte, w najpopularniejszym polskim przekładzie mówi: Nie zabijaj. Jak się odnaleźć w tej pozornej sprzeczności?


Tutaj poczynić należy bardzo ważną uwagę. W wielu językach świata, także w naszym, istnieje rozróżnienie pomiędzy zabiciem a zamordowaniem. Zabija się w walce, gdzie obie strony, przynajmniej teoretycznie, mają szansę na obronę, albo przez przypadek, np. na skutek wypadku. Morduje się z premedytacją, czyli z zamiarem odebrania życia i z niskich pobudek. W oryginale hebrajskim słowa Boga przekazane przez Mojżesza Lo tircach oznaczają precyzyjnie nie morduj, a nie nie zabijaj. A zatem Dekalog nie zakazuje katolikowi uczestniczenia w konfliktach zbrojnych i odbierania życia żołnierzom przeciwnika w uczciwej walce.


Oczywiście rozumienie „uczciwej walki” zmieniało się wraz z epoką. W średniowieczu nie do pomyślenia było atakowanie z zaskoczenia, a strony umawiały się na bitwę w określonym miejscu i czasie. Tamta epoka jest już jednak dawno za nami, a współczesne konflikty na przekór naszemu przekonaniu o „oświeceniu” i „moralnym wzroście” ludzkości coraz bardziej się barbaryzują i nie powstrzymują tego kolejne traktaty ani trybunały karne. Do pierwszej połowy XX wieku w wojnach ginęli przede wszystkim żołnierze. Od czasów II wojny światowej większość ich ofiar to bezbronni cywile. A świat bez Boga miał być – w założeniu ateuszy – taki piękny…

BRONIĆ SIĘ CZY NIE?

Piotr Apostoł, próbując bronić Jezusa w dniu pojmania, usłyszał: Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną (Mt 26,51). Jednakże zaraz po tym Zbawiciel dodał: Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi? (Mt 26,53–54). Ofiara Pana Jezusa musiała się dokonać, aby dokonało się nasze Zbawienie. Dlatego Piotr, choć działał w dobrej wierze, nie mógł po ludzku uratować swojego Mistrza. Był to przypadek szczególny, jedyny taki w całej historii świata. Nie można go stosować do wszystkich sytuacji użycia siły wobec napastnika, jak to czynią np. niektóre wspólnoty protestanckie, zakazujące noszenia broni. Jest to całkowite wypaczenie sensu słów Chrystusa i świadczy o zupełnym niezrozumieniu historii naszego Odkupienia.

Nigdy w swoich dziejach Kościół nie zabraniał swoim wiernym obrony. Św. Tomasz z Akwinu pisał: Z samoobrony może wyniknąć dwojaki skutek: zachowanie własnego życia oraz zabójstwo napastnika. Pierwszy zamierzony, a drugi niezamierzony. Oczywiste jest wszakże dla każdego, kto kiedykolwiek brał udział w prawdziwej walce na froncie, że nie da się jej skuteczne prowadzić w taki sposób, aby nie zadawać śmierci. W sytuacji zagrożenia własnego życia strzela się po to, aby zabić ­przeciwnika. Jednak żołnierz nie przychodzi na pole bitwy z zamiarem odebrania życia konkretnemu człowiekowi, a zabijanie nie jest zasadniczym celem jego tam obecności. Ma on przede wszystkim wykonać zadanie powierzone mu przez dowódców, a śmierć nieprzyjaciół jest efektem ubocznym tego działania. A zatem przesłanka niezamierzonego skutku jest tutaj spełniona.

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wyraźnie, znów powołując się na świętego: Miłość samego siebie pozostaje podstawową zasadą moralności. Jest zatem uprawnione domaganie się przestrzegania własnego prawa do życia. Kto broni swojego życia, nie jest winny zabójstwa, nawet jeśli jest zmuszony zadać swemu napastnikowi śmiertelny cios. Jeśli ktoś w obronie własnego życia używa większej siły, niż potrzeba, będzie to niegodziwe. Dozwolona jest natomiast samoobrona, w której ktoś w sposób umiarkowany odpiera przemoc. Nie jest natomiast konieczne do zbawienia, by ktoś celem uniknięcia śmierci napastnika zaniechał czynności potrzebnej do należnej samoobrony, gdyż „człowiek powinien bardziej troszczyć się o własne życie niż o życie cudze” (św. Tomasz z Akwinu) (KKK 2264). Co więcej: Uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby. Obrona dobra wspólnego wymaga, aby niesprawiedliwy napastnik został pozbawiony możliwości wyrządzania szkody. Z tej racji prawowita władza ma obowiązek uciec się nawet do broni, aby odeprzeć napadających na wspólnotę cywilną powierzoną jej odpowiedzialności (KKK 2265). Władze publiczne mają w tym przypadku prawo i obowiązek nałożyć na obywateli zobowiązania konieczne dla obrony narodowej. Ci, którzy poświęcają się sprawie ojczyzny, służąc w wojsku, są sługami bezpieczeństwa i wolności narodów. Jeżeli wywiązują się należycie ze swojego zadania, prawdziwie przyczyniają się do dobra wspólnego narodu i utrwalenia pokoju (KKK 2310).

WOJNA SPRAWIEDLIWA, CZYLI JAKA?

To oczywiste, że wojnę samą w sobie należy zakwalifikować jako zło. Odbiera przecież ludziom życie w sposób nagły, kiedy mogą nie być przygotowani na odejście w jedności z Bogiem. Wojna zawsze jest okazją i wielką pokusą do czynienia zła, zwiększa anarchię, ogranicza możliwości działania organów zajmujących się strzeżeniem porządku. Niszczy dorobek ludzkiego życia, zabytki kultury i dziedzictwo materialne budowane przez pokolenia. Dlatego w Suplikacji Święty Boże… śpiewamy: Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas Panie!, a Kościół naucza w Katechizmie: Z powodu zła i niesprawiedliwości, jakie pociąga za sobą wszelka wojna, Kościół usilnie wzywa wszystkich do modlitwy i działania, by dobroć Boża uwolniła nas od odwiecznego zniewolenia przez wojnę (KKK 2307).

Ale co czynić, kiedy napastnik przychodzi do naszego domu? Pozwolić mu się ograbić i ryzykować życiem swoim oraz rodziny? Logiczne rozumowanie prowadzi nas do wniosku, że przecież w takim wypadku bandyta może poczynić większe szkody, niż kiedy odpędzimy go strzałami z broni, nawet zadając mu przy tym ranę lub śmierć. Odnosi się to nie tylko do wymiaru indywidualnego czy rodzinnego, ale także narodowego. Takim też rozumowaniem kierowali się pierwsi chrześcijanie, wstępując w szeregi legionów, kiedy Rzym był zagrożony przez barbarzyńców. I tak narodziła się koncepcja wojny sprawiedliwej.

Najprościej tłumacząc, wojna sprawiedliwa to taka, która zapobiega większemu złu niż to, jakie dokonuje się przez nią samą. Katechizm wyjaśnia to w sposób bardziej szczegółowy: Należy ściśle wziąć pod uwagę dokładne warunki usprawiedliwiające uprawnioną obronę z użyciem siły militarnej. Powaga takiej decyzji jest podporządkowana ścisłym warunkom uprawnienia moralnego. Potrzeba jednocześnie w tym przypadku:

• aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna;

• aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne;

• aby były uzasadnione warunki powodzenia;

• aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współczesnych środków niszczenia.

Są to elementy tradycyjnie wymieniane w teorii tzw. wojny sprawiedliwej. Ocena warunków uprawnienia moralnego należy do roztropnego osądu tych, którzy ponoszą odpowiedzialność za dobro wspólne (KKK 2309).

Klasycznym przykładem wojny sprawiedliwej jest oczywiście walka w obronie własnego kraju przeciwko zewnętrznemu agresorowi. W tej sytuacji jako Polacy znajdowaliśmy się wielokrotnie, np. w 1920 roku i 1939 roku, taką samą wojnę toczą dziś Ukraińcy. Ale czy tylko wojna obronna może być sprawiedliwa? Czy np. wiedząc o ludobójstwie dokonywanym w sąsiednim kraju, nie mamy prawa rozpocząć interwencji zbrojnej, aby je powstrzymać? Oczywiście mamy i będzie to również wojna sprawiedliwa, mimo że w tej sytuacji bylibyśmy stroną atakującą. Tak należy traktować także krucjaty organizowane w celu powstrzymania profanacji miejsc świętych i prześladowania chrześcijan przez muzułmanów.

Co więcej, w niektórych przypadkach nawet wystąpienie przeciwko własnemu krajowi może być uznane za wojnę sprawiedliwą! Takim wydarzeniem była np. meksykańska Cristiada. Kiedy w latach 20. poprzedniego stulecia lewicowy rząd w imię „republikańskich wartości” zakazał używania dzwonów kościelnych, organizowania procesji, publicznego noszenia stroju kapłańskiego i jakichkolwiek praktyk religijnych poza świątyniami, katolicy zbuntowali się, najpierw wyczerpując wszelkie możliwe pokojowe środki rozwiązania konfliktu (jak petycje, protesty, strajki itd.). Kiedy jednak okazało się to bezskuteczne, a władza nasiliła represje, rozpoczęli zbrojne powstanie, postępując zgodnie z Dekalogiem i nauczaniem Kościoła.

W opozycji do wojny sprawiedliwej pozostaje wojna niesprawiedliwa. Należą do niej wojny napastnicze, toczone w celu rozwiązywania siłą problemów politycznych i gospodarczych, napadanie na słabsze państwa niestwarzające zagrożenia dla własnego kraju czy tłumienie słusznych aspiracji niepodległościowych podbitych narodów. Obecnie za naszą wschodnią granicą nie mamy do czynienia z niczym innym, jak z wojną sprawiedliwą toczoną przez Ukraińców i wojną niesprawiedliwą rozpętaną przez putinowską Rosję.
Na koniec warto poczynić jeszcze uwagę, że współczesnym elementem wojny sprawiedliwej jest prawo konfliktów zbrojnych, z konwencjami genewskimi na czele (nie przez przypadek zresztą pomysł na nie narodził się w państwach chrześcijańskich). Chyba każdy katolik intuicyjnie zgodzi się z tym, że regulacje takie, jak zakaz mordowania jeńców, rannych żołnierzy wroga i bezbronnej ludności cywilnej czy nietykalność personelu medycznego są jak najbardziej zgodne z chrześcijańską moralnością i koncepcją wojny sprawiedliwej. A na ile są dziś przestrzegane, to już kwestia tego, w jakim stopniu współczesny świat pozostał chrześcijański.

CO ROBIĆ?

Żaden katolik nie może dążyć do wojny z niskich pobudek, zdając sobie sprawę z wyrządzanego przez nią zła. Ale brak gotowości do podjęcia walki i powszechne rozbrojenie możne spowodować, że nie będziemy w stanie dać odporu agresorowi i pozwolimy mu na popełnienie znacznie większego zła. Człowiek jest skażony grzechem pierworodnym, więc musimy być stale czujni i gotowi do odparcia zagrożeń powodowanych przez cudzy grzech. Każdy zdrowy, dojrzały mężczyzna jest zobowiązany do obrony wspólnego dobra, jakim jest ojczyzna, do tego, by po rycersku chronić słabszych, kobiety i dzieci, w razie konieczności nawet własnym życiem. Jeśli państwo nie zapewnia mu odpowiedniego przygotowania w formie obowiązkowej służby wojskowej, to ma wiele innych możliwości uzyskania choć części potrzebnej wiedzy i umiejętności choćby w organizacjach proobronnych czy na strzelnicach. Świętym powołaniem i godnością kobiety jest zaś przekazanie życia przyszłym rekrutom, żeby kiedyś mogli stanąć również w jej obronie.
Si vis pacem, para bellum – Jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny, jak mawiali starożytni Rzymianie. Nic się od ich czasów nie zmieniło.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Twoja wiara cię uzdrowi!
Bezspornie kwestia zdrowia jest bardzo ważna. Zwrócił też na nią uwagę Kościół Święty, nadając Matce Najświętszej tytuł Uzdrowienia Chorych, św. Józefowi – Nadziei Chorych, a także ustanawiając świętych patronów, których przyzywamy w różnych dolegliwościach.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Niebo zaczyna się w Fatimie
Łukasz Dankiewicz

Różniło nas wiele: miejsce pochodzenia, życiowe doświadczenie, wiek i osobiste historie. Jedni przyjechali z dużych miast, inni z małych miejscowości. Niektórzy w ciszy serca nieśli trudne intencje, inni jechali z wdzięcznością za otrzymane łaski. Ale połączył nas jeden cel – chęć oddania czci Matce Bożej w portugalskiej Fatimie.

 

W dniach 24–28 czerwca odbyła się kolejna już pielgrzymka Apostołów Fatimy do kraju trojga pastuszków. Nasza podróż rozpoczęła się w Lizbonie, mieście o niezwykle bogatej historii, której ślady widać niemal na każdym kroku. Jednym z miejsc, które szczególnie zapadły pielgrzymom w pamięć, był manueliński Klasztor Hieronimitów w dzielnicy Belem, gdzie spoczywa słynny Vasco da Gama.


Wcześniej stanęliśmy przed Pomnikiem Odkrywców – upamiętniającym tych, którzy z odwagą wypływali na nieznane wody, by odkrywać nowe szlaki i nowe ziemie. Okazały monument symbolicznie przypomniał nam, że i my właśnie wyruszyliśmy w szczególną podróż – nie przez oceany, lecz przez głębię swojego ducha…


Tam, gdzie mówiła Maryja


Po kilkugodzinnym pobycie w stolicy Portugalii udaliśmy się do Fatimy, która stanowiła najważniejszy punkt naszej pielgrzymki. Każdego dnia uczestniczyliśmy w porannej Mszy Świętej. Wieczory spędzaliśmy zaś w modlitewnym skupieniu podczas Różańca i procesji światła. Morze świec niesionych przez pielgrzymów z całego świata i wspólne Ave Maria głęboko zapisały się w naszych sercach.


Odwiedziliśmy również Aljustrel – wioskę, z której pochodzili Łucja, Franciszek i Hiacynta. Ich domy, proste i ubogie, uzmysłowiły nam, dlaczego Maryja ukazała się właśnie trojgu małym pastuszkom. Spacerując ścieżkami Drogi Krzyżowej, odtwarzaliśmy ich codzienność pełną modlitwy, ofiary i dziecięcego zawierzenia.


Z kolei Muzeum Fatimskie pozwoliło spojrzeć na objawienia z historycznej perspektywy. Pamiątki po pastuszkach, wota składane przez pielgrzymów, kula z zamachu na Jana Pawła II umieszczona w bogato zdobionej Maryjnej koronie – wszystko to opowiadało jedną historię: o wierze, cierpieniu, nadziei i Bożej obecności w ludzkich dziejach.


Szlakiem portugalskiej historii


W kolejnych dniach odwiedziliśmy inne ważne miejsca dla portugalskiej historii i duchowości. W Batalhi monumentalny klasztor wybudowany jako wotum wdzięczności dla Maryi po zwycięstwie w bitwie pod Aljubarrotą, kluczowym dla samodzielności Portugalii. W miasteczku Alcobaça zatrzymaliśmy się przy grobach króla Pedra i jego żony Inês de Castro, by poznać historię ich tragicznej miłości i uświadomić sobie, że ta bywa silniejsza niż śmierć.


W Nazaré, nad oceanem, wspięliśmy się do sanktuarium Matki Bożej, spoglądając na bezkres wody i powierzając Jej nasze troski i nadzieje. A w średniowiecznym Óbidos, z jego bielonymi domami i wąskimi uliczkami, mogliśmy poczuć się jak pielgrzymi sprzed wieków. Na mnie bardzo duże wrażenie zrobił zamek templariuszy w Tomar. Budowla ta skąpana jest w aurze tajemnicy i mroku, a legendy na temat tego zakonu rycerskiego do dziś krążą po całej Europie.


Dokładne poznanie wszystkich tych miejsc było możliwe dzięki nieocenionej pilot naszej pielgrzymki, pani Ewelinie. Jej olbrzymia wiedza na temat historii Portugalii, lokalnych obyczajów czy aktualnej sytuacji w kraju mogłaby z pewnością zawstydzić niejednego rdzennego mieszkańca.


Słowa podziękowania


Kilkudniowy pobyt w Portugalii bez wątpienia był czasem modlitwy, rozmów, radości i wzruszeń. Każdy z nas wniósł coś do tej pielgrzymki. W autokarze, przy posiłkach, w ciszy kaplic i na ścieżkach Fatimy stawaliśmy się wspólnotą, która nie tylko podróżowała razem, ale dzieliła się wiarą.


Na zakończenie pragnę z całego serca podziękować każdej i każdemu z Was za ten wspólnie spędzony czas – za obecność, modlitwę, życzliwość i świadectwo. Szczególne słowa wdzięczności kieruję do naszego duszpasterza, ojca Dariusza, który przez te kilka dni prowadził nas duchowo. Doskonałą puentą całego wyjazdu są jego słowa wypowiedziane do Apostołów Fatimy podczas drogi powrotnej do Polski: Dziękuję Wam za to, że nie była to wycieczka z elementami religijnymi, ale prawdziwa pielgrzymka!


Dla mnie ta pielgrzymka miała również szczególny, osobisty wymiar. Właśnie 13 maja 2017 roku – dokładnie w setną rocznicę pierwszego objawienia w Fatimie – wziąłem ślub. Wówczas data ta wydawała mi się jedynie zbiegiem okoliczności. Dziś wiem, że była to zapowiedź i zaproszenie, którego głębię zacząłem rozumieć dopiero w trakcie pobytu w Fatimie.


* * *


Spotkanie Apostołów Fatimy w Zawoi


W dniach 26–29 maja grupa Apostołów Fatimy gościła w Zawoi, która przywitała nas wprawdzie chłodem i deszczem, jednak wszyscy uczestnicy przyjechali z niezwykle pozytywnym nastawieniem. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia Sławomira Skiby, wiceprezesa Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, który przypomniał o misji i najważniejszych akcjach Stowarzyszenia, po czym uczestnicy obejrzeli film o Objawieniach Fatimskich. Następnie wspólnie odmówiliśmy Różaniec i odśpiewaliśmy litanię loretańską.

Następnego dnia Apostołowie udali się do sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, gdzie uczestniczyli we Mszy Świętej. Następnie zwiedzili ciekawe miejsca, tj. Jaszczurówkę, Czerwony Dwór i urokliwe zakątki stolicy polskich Tatr. Po powrocie do Zawoi p. Jacek Kotula przybliżył wszystkim uczestnikom postać św. Charbela.

28 maja udaliśmy się do Krakowa, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej w Sanktuarium św. Jana Pawła II, a następnie zwiedziliśmy niezwykle interesującą wystawę „Nasz Papież”. Następnie nasza wspólnota udała się do Kalwarii Zebrzydowskiej, by poznać historię i miejsca związane z tym wspaniałym sanktuarium Maryjnym.

Dziękujemy wszystkim za udział w tym niezwykłym kilkudniowym wydarzeniu.

KG

 


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowna Redakcjo!

„Przymierze z Maryją” jest bardzo wartościowym pismem. Cenię inicjatywę i tematykę, jaką poruszacie. Jestem głęboko przekonana, że jest ona właściwa, niebudząca żadnych zastrzeżeń ani uwag. Jest wartością samą w sobie. To samo piękno, jakie ukazujecie w osobie Boga-Stwórcy pogłębia naszą wiarę jeszcze bardziej. Jest drogowskazem, prawdą i życiem. Bóg jest źródłem i twórcą wszelkiego piękna.

Anna z Ostrowca

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Piszę do Państwa pierwszy raz, choć znamy się poprzez listy i wszystkie przesyłki, które od Was otrzymałam i za które bardzo serdecznie dziękuję. Listy czytam zaraz po wyjęciu z koperty, a „Przymierze…” – od początku do końca. Szczególnie dziękuję za życzenie urodzinowe, byłam mile zaskoczona, że ktoś tak dalece pamięta o moich urodzinach. Tyle miłych słów napisanych odręcznie i tak pięknym pismem. Jeszcze raz dziękuję za wszystko, za piękne „Przymierze z Maryją”. Niech Pan Bóg błogosławi na kolejne dni i lata, pozdrawiam Was serdecznie, życzę sił i zdrowia. Szczęść Boże!

Stała czytelniczka Zofia

 

 

Szanowny Panie Prezesie!

Z całego serca dziękuję za wszystkie materiały, które od Was otrzymuję: za „Przymierze z Maryją”, „Apostoła Fatimy”, kalendarz, za magazyn „Polonia Christiana” oraz wszystkie inne materiały i upominki. Wszystkie czasopisma czytamy, wzbogacając swoją wiedzę katolicką. Dziękuję za wszystkie akcje, które prowadzicie, bo są bardzo potrzebne. Życzę dalszej wytrwałości w działalności Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, a Boża Opatrzność niech nad Wami czuwa!

Tadeusz z Pomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję bardzo za „Przymierze z Maryją” oraz 4. numer „Apostoła Fatimy”. Wszystkie artykuły zawarte w „Przymierzu…” są interesujące. Dużo nowego wnoszą do mojej dotychczasowej wiedzy. Artykuł „Istota postu” autorstwa ks. Bartłomieja Wajdy wskazuje nam drogi, jak rozróżnić istotę postu podjętego z motywu religijnego od „postu”, jako zwykłej czynności świeckiej. Szczególnie zainteresował mnie artykuł „Rozważania o miłosierdziu” autorstwa red. Bogusława Bajora. Moim zdaniem, jeżeli nie będziemy miłosierni wobec osób trzecich, nasze serca staną się zatwardziałe i niezdolne do przykładania miłosierdzia.

Panie Prezesie, w ostatnim liście wspomina Pan o spadku zainteresowania prenumeratą „Przymierza…”. Jestem zdziwiona tą sytuacją, gdyż każdy artykuł, zawarty w nim, czytałam z zaciekawieniem. Wielu rzeczy się uczę i umacniam moją wiarę i miłość do Pana Boga, Jezusa Chrystusa, a także do Matki Najświętszej. Serdecznie pozdrawiam i życzę Wam wszystkiego najlepszego, błogosławieństwa oraz opieki Matki Bożej Fatimskiej.

Maria z Choszczna

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z serca złożyć podziękowanie za życzenia z okazji moich urodzin oraz za numery pism: „Przymierze z Maryją” i „Polonia Christiana”, które otrzymuję od Państwa. Uważam, że tematyka zawarta we wspomnianych czasopismach jest zawsze wartościowa i życzyłbym sobie (i Wam), by te wartościowe periodyki – „Przymierze…” i „Polonia…”, rozwijały się i były promowane w naszym Narodzie, który zawsze trwał w wierze katolickiej. Jest to nie tylko moje życzenie, ale też wyrażają je moi Przyjaciele, z którymi dzielę się tymi pismami.

Marian z Garwolina

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Serdecznie dziękuję za „Przymierze z Maryją” oraz kalendarze. Z wielką radością i wdzięcznością przyjmuję wszystkie przesyłki. Stanowią one dla mnie nie tylko źródło duchowego umocnienia, ale także inspirację do codziennego życia w wierze. Chciałabym zapewnić, że zgadzam się z poruszaną tematyką, doceniam trud Redakcji w przygotowywaniu każdego numeru. Artykuły pomagają mi pogłębić moją wiarę, zrozumieć przesłanie Matki Bożej oraz lepiej przeżywać liturgiczne okresy, takie jak Wielki Post czy Wielkanoc. Dziękuję również za przypomnienie o wartości nabożeństw Pięciu Pierwszych Sobót Miesiąca oraz za możliwość zapoznania się z Apostolatem Fatimy. To bardzo cenne materiały, które z chęcią po przeczytaniu przekazuję dalej bliskim. Życzę całej Redakcji Bożego błogosławieństwa i nieustannej opieki Najświętszej Maryi Panny w dalszym szerzeniu tego pięknego dzieła.

Regina z Lubuskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Nawiązując kontakt ze Stowarzyszeniem Ks. Piotra Skargi i wstępując do Apostolatu Fatimy pragnęłam być częścią wspaniałej, katolickiej organizacji. Od 2009 roku otrzymałam od Was książki, figurkę Maryi Fatimskiej, dewocjonalia, różańce, medal czy notes Apostoła Fatimy. Brałam też udział w 2023 roku w pielgrzymce do Fatimy, gdzie uczestniczyliśmy w codziennej Mszy Świętej, a wieczorem w procesjach ze świecami (…). My wszyscy Apostołowie Fatimy w zjednoczeniu z naszym Stowarzyszeniem razem zaufaliśmy Maryi i Panu Jezusowi. Mamy spełniać uczynki miłosierdzia. Zawsze modlimy się przez Maryję do Pana Jezusa. Ona nas kocha i nigdy nie opuszcza. My, katolicy, powinniśmy jak najszybciej ochrzcić swoje dzieci, by nie narażać ich na utratę zbawienia wiecznego. Powinniśmy razem z dziećmi i rodzicami klękać przed wizerunkiem Matki Bożej i modlić się, odmawiając modlitwy „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo” w intencjach wynagrodzenia Panu Jezusowi i Jego Matce za każde skandaliczne i gorszące wydarzenia, za bluźnierstwa i za prześladowanych chrześcijan. Powinniśmy uczęszczać na pielgrzymki i prosić Maryję o wyproszenie wszelkich łask. Powinniśmy też w dni majowe uczęszczać na nabożeństwa Maryjne, a po nich nawiedzać kapliczki i oddawać jej cześć w stosownych pieśniach…

Dziękuję za wszystko. Z Panem Bogiem!

Ewa