Problemy
 
Katolik wobec wojny
Marcin Więckowski

24 lutego 2022 roku nasz świat zmienił się radykalnie. Przez kilkadziesiąt lat żyliśmy w przekonaniu, że wojna w naszej części świata zdarzyć się już nie może. Słyszeliśmy o konfliktach na Bliskim Wschodzie czy w Afryce, ale Europa wydawała się nam miejscem wolnym od takiego zagrożenia, zaś agresja jednego państwa na drugie reliktem historii. Wojna za miedzą brutalnie wybudziła nas z tego letargu. Wojny wciąż istnieją i będą istnieć aż do końca ludzkości. Jaką więc postawę powinien zająć katolik wobec tego problemu?

 

Każda wojna oznacza śmierć wielu ludzi. Jest to najstarsza i nigdy niedezaktualizująca się prawda o świecie. Nieważne, jakimi narzędziami jest toczona wojna, zawsze giną w niej ludzie. Przez ostatnie dwa tysiące lat w setkach wojen uczestniczyły również państwa chrześcijańskie. Tymczasem jedno z przykazań Bożych, najważniejszego prawa obowiązującego wszystkich chrześcijan, a konkretnie piąte, w najpopularniejszym polskim przekładzie mówi: Nie zabijaj. Jak się odnaleźć w tej pozornej sprzeczności?


Tutaj poczynić należy bardzo ważną uwagę. W wielu językach świata, także w naszym, istnieje rozróżnienie pomiędzy zabiciem a zamordowaniem. Zabija się w walce, gdzie obie strony, przynajmniej teoretycznie, mają szansę na obronę, albo przez przypadek, np. na skutek wypadku. Morduje się z premedytacją, czyli z zamiarem odebrania życia i z niskich pobudek. W oryginale hebrajskim słowa Boga przekazane przez Mojżesza Lo tircach oznaczają precyzyjnie nie morduj, a nie nie zabijaj. A zatem Dekalog nie zakazuje katolikowi uczestniczenia w konfliktach zbrojnych i odbierania życia żołnierzom przeciwnika w uczciwej walce.


Oczywiście rozumienie „uczciwej walki” zmieniało się wraz z epoką. W średniowieczu nie do pomyślenia było atakowanie z zaskoczenia, a strony umawiały się na bitwę w określonym miejscu i czasie. Tamta epoka jest już jednak dawno za nami, a współczesne konflikty na przekór naszemu przekonaniu o „oświeceniu” i „moralnym wzroście” ludzkości coraz bardziej się barbaryzują i nie powstrzymują tego kolejne traktaty ani trybunały karne. Do pierwszej połowy XX wieku w wojnach ginęli przede wszystkim żołnierze. Od czasów II wojny światowej większość ich ofiar to bezbronni cywile. A świat bez Boga miał być – w założeniu ateuszy – taki piękny…

BRONIĆ SIĘ CZY NIE?

Piotr Apostoł, próbując bronić Jezusa w dniu pojmania, usłyszał: Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną (Mt 26,51). Jednakże zaraz po tym Zbawiciel dodał: Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi? (Mt 26,53–54). Ofiara Pana Jezusa musiała się dokonać, aby dokonało się nasze Zbawienie. Dlatego Piotr, choć działał w dobrej wierze, nie mógł po ludzku uratować swojego Mistrza. Był to przypadek szczególny, jedyny taki w całej historii świata. Nie można go stosować do wszystkich sytuacji użycia siły wobec napastnika, jak to czynią np. niektóre wspólnoty protestanckie, zakazujące noszenia broni. Jest to całkowite wypaczenie sensu słów Chrystusa i świadczy o zupełnym niezrozumieniu historii naszego Odkupienia.

Nigdy w swoich dziejach Kościół nie zabraniał swoim wiernym obrony. Św. Tomasz z Akwinu pisał: Z samoobrony może wyniknąć dwojaki skutek: zachowanie własnego życia oraz zabójstwo napastnika. Pierwszy zamierzony, a drugi niezamierzony. Oczywiste jest wszakże dla każdego, kto kiedykolwiek brał udział w prawdziwej walce na froncie, że nie da się jej skuteczne prowadzić w taki sposób, aby nie zadawać śmierci. W sytuacji zagrożenia własnego życia strzela się po to, aby zabić ­przeciwnika. Jednak żołnierz nie przychodzi na pole bitwy z zamiarem odebrania życia konkretnemu człowiekowi, a zabijanie nie jest zasadniczym celem jego tam obecności. Ma on przede wszystkim wykonać zadanie powierzone mu przez dowódców, a śmierć nieprzyjaciół jest efektem ubocznym tego działania. A zatem przesłanka niezamierzonego skutku jest tutaj spełniona.

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi wyraźnie, znów powołując się na świętego: Miłość samego siebie pozostaje podstawową zasadą moralności. Jest zatem uprawnione domaganie się przestrzegania własnego prawa do życia. Kto broni swojego życia, nie jest winny zabójstwa, nawet jeśli jest zmuszony zadać swemu napastnikowi śmiertelny cios. Jeśli ktoś w obronie własnego życia używa większej siły, niż potrzeba, będzie to niegodziwe. Dozwolona jest natomiast samoobrona, w której ktoś w sposób umiarkowany odpiera przemoc. Nie jest natomiast konieczne do zbawienia, by ktoś celem uniknięcia śmierci napastnika zaniechał czynności potrzebnej do należnej samoobrony, gdyż „człowiek powinien bardziej troszczyć się o własne życie niż o życie cudze” (św. Tomasz z Akwinu) (KKK 2264). Co więcej: Uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby. Obrona dobra wspólnego wymaga, aby niesprawiedliwy napastnik został pozbawiony możliwości wyrządzania szkody. Z tej racji prawowita władza ma obowiązek uciec się nawet do broni, aby odeprzeć napadających na wspólnotę cywilną powierzoną jej odpowiedzialności (KKK 2265). Władze publiczne mają w tym przypadku prawo i obowiązek nałożyć na obywateli zobowiązania konieczne dla obrony narodowej. Ci, którzy poświęcają się sprawie ojczyzny, służąc w wojsku, są sługami bezpieczeństwa i wolności narodów. Jeżeli wywiązują się należycie ze swojego zadania, prawdziwie przyczyniają się do dobra wspólnego narodu i utrwalenia pokoju (KKK 2310).

WOJNA SPRAWIEDLIWA, CZYLI JAKA?

To oczywiste, że wojnę samą w sobie należy zakwalifikować jako zło. Odbiera przecież ludziom życie w sposób nagły, kiedy mogą nie być przygotowani na odejście w jedności z Bogiem. Wojna zawsze jest okazją i wielką pokusą do czynienia zła, zwiększa anarchię, ogranicza możliwości działania organów zajmujących się strzeżeniem porządku. Niszczy dorobek ludzkiego życia, zabytki kultury i dziedzictwo materialne budowane przez pokolenia. Dlatego w Suplikacji Święty Boże… śpiewamy: Od powietrza, głodu, ognia i wojny wybaw nas Panie!, a Kościół naucza w Katechizmie: Z powodu zła i niesprawiedliwości, jakie pociąga za sobą wszelka wojna, Kościół usilnie wzywa wszystkich do modlitwy i działania, by dobroć Boża uwolniła nas od odwiecznego zniewolenia przez wojnę (KKK 2307).

Ale co czynić, kiedy napastnik przychodzi do naszego domu? Pozwolić mu się ograbić i ryzykować życiem swoim oraz rodziny? Logiczne rozumowanie prowadzi nas do wniosku, że przecież w takim wypadku bandyta może poczynić większe szkody, niż kiedy odpędzimy go strzałami z broni, nawet zadając mu przy tym ranę lub śmierć. Odnosi się to nie tylko do wymiaru indywidualnego czy rodzinnego, ale także narodowego. Takim też rozumowaniem kierowali się pierwsi chrześcijanie, wstępując w szeregi legionów, kiedy Rzym był zagrożony przez barbarzyńców. I tak narodziła się koncepcja wojny sprawiedliwej.

Najprościej tłumacząc, wojna sprawiedliwa to taka, która zapobiega większemu złu niż to, jakie dokonuje się przez nią samą. Katechizm wyjaśnia to w sposób bardziej szczegółowy: Należy ściśle wziąć pod uwagę dokładne warunki usprawiedliwiające uprawnioną obronę z użyciem siły militarnej. Powaga takiej decyzji jest podporządkowana ścisłym warunkom uprawnienia moralnego. Potrzeba jednocześnie w tym przypadku:

• aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna;

• aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne;

• aby były uzasadnione warunki powodzenia;

• aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć. W ocenie tego warunku należy uwzględnić potęgę współczesnych środków niszczenia.

Są to elementy tradycyjnie wymieniane w teorii tzw. wojny sprawiedliwej. Ocena warunków uprawnienia moralnego należy do roztropnego osądu tych, którzy ponoszą odpowiedzialność za dobro wspólne (KKK 2309).

Klasycznym przykładem wojny sprawiedliwej jest oczywiście walka w obronie własnego kraju przeciwko zewnętrznemu agresorowi. W tej sytuacji jako Polacy znajdowaliśmy się wielokrotnie, np. w 1920 roku i 1939 roku, taką samą wojnę toczą dziś Ukraińcy. Ale czy tylko wojna obronna może być sprawiedliwa? Czy np. wiedząc o ludobójstwie dokonywanym w sąsiednim kraju, nie mamy prawa rozpocząć interwencji zbrojnej, aby je powstrzymać? Oczywiście mamy i będzie to również wojna sprawiedliwa, mimo że w tej sytuacji bylibyśmy stroną atakującą. Tak należy traktować także krucjaty organizowane w celu powstrzymania profanacji miejsc świętych i prześladowania chrześcijan przez muzułmanów.

Co więcej, w niektórych przypadkach nawet wystąpienie przeciwko własnemu krajowi może być uznane za wojnę sprawiedliwą! Takim wydarzeniem była np. meksykańska Cristiada. Kiedy w latach 20. poprzedniego stulecia lewicowy rząd w imię „republikańskich wartości” zakazał używania dzwonów kościelnych, organizowania procesji, publicznego noszenia stroju kapłańskiego i jakichkolwiek praktyk religijnych poza świątyniami, katolicy zbuntowali się, najpierw wyczerpując wszelkie możliwe pokojowe środki rozwiązania konfliktu (jak petycje, protesty, strajki itd.). Kiedy jednak okazało się to bezskuteczne, a władza nasiliła represje, rozpoczęli zbrojne powstanie, postępując zgodnie z Dekalogiem i nauczaniem Kościoła.

W opozycji do wojny sprawiedliwej pozostaje wojna niesprawiedliwa. Należą do niej wojny napastnicze, toczone w celu rozwiązywania siłą problemów politycznych i gospodarczych, napadanie na słabsze państwa niestwarzające zagrożenia dla własnego kraju czy tłumienie słusznych aspiracji niepodległościowych podbitych narodów. Obecnie za naszą wschodnią granicą nie mamy do czynienia z niczym innym, jak z wojną sprawiedliwą toczoną przez Ukraińców i wojną niesprawiedliwą rozpętaną przez putinowską Rosję.
Na koniec warto poczynić jeszcze uwagę, że współczesnym elementem wojny sprawiedliwej jest prawo konfliktów zbrojnych, z konwencjami genewskimi na czele (nie przez przypadek zresztą pomysł na nie narodził się w państwach chrześcijańskich). Chyba każdy katolik intuicyjnie zgodzi się z tym, że regulacje takie, jak zakaz mordowania jeńców, rannych żołnierzy wroga i bezbronnej ludności cywilnej czy nietykalność personelu medycznego są jak najbardziej zgodne z chrześcijańską moralnością i koncepcją wojny sprawiedliwej. A na ile są dziś przestrzegane, to już kwestia tego, w jakim stopniu współczesny świat pozostał chrześcijański.

CO ROBIĆ?

Żaden katolik nie może dążyć do wojny z niskich pobudek, zdając sobie sprawę z wyrządzanego przez nią zła. Ale brak gotowości do podjęcia walki i powszechne rozbrojenie możne spowodować, że nie będziemy w stanie dać odporu agresorowi i pozwolimy mu na popełnienie znacznie większego zła. Człowiek jest skażony grzechem pierworodnym, więc musimy być stale czujni i gotowi do odparcia zagrożeń powodowanych przez cudzy grzech. Każdy zdrowy, dojrzały mężczyzna jest zobowiązany do obrony wspólnego dobra, jakim jest ojczyzna, do tego, by po rycersku chronić słabszych, kobiety i dzieci, w razie konieczności nawet własnym życiem. Jeśli państwo nie zapewnia mu odpowiedniego przygotowania w formie obowiązkowej służby wojskowej, to ma wiele innych możliwości uzyskania choć części potrzebnej wiedzy i umiejętności choćby w organizacjach proobronnych czy na strzelnicach. Świętym powołaniem i godnością kobiety jest zaś przekazanie życia przyszłym rekrutom, żeby kiedyś mogli stanąć również w jej obronie.
Si vis pacem, para bellum – Jeśli chcesz pokoju, szykuj się do wojny, jak mawiali starożytni Rzymianie. Nic się od ich czasów nie zmieniło.



NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel