Temat numeru
 
Niepokalana Maryja została wzięta do Nieba!
o. Jan Strumiłowski OCist

Dogmaty maryjne Kościoła katolickiego bywają postrzegane jako prawdy wiary niestanowiące centrum i rdzenia naszej doktryny. Jasne jest, że najistotniejszymi dogmatami są prawdy o Bogu Trójjedynym oraz o Chrystusie, prawdziwym Bogu i prawdziwym Człowieku. Dogmaty maryjne, aczkolwiek nie dotyczą bezpośrednio tego rdzenia prawdy objawionej, w Tradycji były zawsze formułowane jako głęboko zależne od fundamentów katolicyzmu. W ten sposób stanowią one istotny kontekst jasno wyjaśniający właściwe rozumienie naszej wiary.

 

Przykładowo dogmat o Bożym Macierzyństwie Najświętszej Maryi Panny, uroczyście sformułowany i ogłoszony na soborze w Efezie (431 r.), w swojej istocie dotyka i opisuje prawdę chrystologiczną.

Maryja jest Matką Bożą


Dogmat ten jest odpowiedzią na błąd Nestoriusza – syryjskiego mnicha, teologa i patriarchy Konstantynopola, który twierdził, że Maryi nie można nazywać Bożą Rodzicielką, gdyż nie dała Ona początku (nie zrodziła) Bóstwa Chrystusa, a była matką jedynie Jego ludzkiej natury. Intuicyjnie wydawać się to może prawdziwe. Syn Boży rzeczywiście przecież istnieje odwiecznie w Trójcy, zatem istniał przed wcieleniem. W akcie wcielenia przybrał On z Maryi Panny ludzkie ciało. Jednak twierdzenie Nestoriusza mimo wszystko zostało odrzucone. Sprzeciw ojców soborowych podyktowany był tym faktem, że jeśli Maryję nazywalibyśmy jedynie matką człowieczeństwa Chrystusa oraz utrzymywalibyśmy twierdzenie, że ojcem Jego Boskiej natury jest Ojciec Niebieski (co w gruncie rzeczy jest prawdą), mogłoby to sugerować, że w samym Chrystusie istnieje zbyt radykalny podział na dwie natury – podział tak głęboki, że w naszym Panu istniałyby jakby dwie osoby: Boska i ludzka. Taki rozdział zaś sprawiałby, że pomimo zjednoczenia natur w Chrystusie, natura ludzka i natura Boska nadal byłyby rozdzielone. A nasze zbawienie przecież polega nie tylko na zmazaniu grzechu, ale też na zjednoczeniu natury ludzkiej i Boskiej. Zbawienie, życie wieczne i Niebo w swojej istocie polegają na tym, że człowiek zostaje uświęcony i przebóstwiony, tzn. że ludzka natura ma udział w życiu samego Boga.


Po wtóre, teza Nestoriusza uderzałaby w prawdę o naturze ludzkiej i o macierzyństwie. Otóż matka nie rodzi natury, lecz osobę. Podobnie Maryja nie zrodziła natury, ale Osobę, która w przedziwny sposób posiada dwie natury: Boską i ludzką. Zatem prawda o Bożym macierzyństwie tak naprawdę zabezpiecza prawidłowe rozumienie dogmatu o Chrystusie, a w dalszej perspektywie gwarantuje właściwe rozumienie tego, na czym polega nasze zbawienie – nie tylko na ludzkim szczęściu, ale na udziale w życiu i szczęśliwości samego Boga.


Po trzecie zaś, Maryja jako Matka Chrystusa jest także naszą Matką. Nie matką biologiczną czy przybraną, ale jest tą, która rodzi nas do synostwa Bożego, czyli do godności dzieci Bożych.

Matka Kościoła


W tym miejscu dostrzec możemy powiązanie prawd mariologicznych z prawdami o Kościele. Maryja jest Matką Kościoła, gdyż jest Matką Jego Głowy – Chrystusa. Kościół zaś jest nie tylko zgromadzeniem wiernych i ludem Bożym, ale jest nade wszystko Mistycznym Ciałem Chrystusa. Maryja zaś jest symbolem Kościoła, gdyż tak jak Kościół rodzi w nas życie Boże, tak i Maryja jest Matką Chrystusa – Boga-Człowieka.


To połącznie mariologii (nauki o Maryi) oraz eklezjologii (nauki o ­Kościele) jest szczególnie wyraźne w katolickiej doktrynie. Maryja rodzi Chrystusa – podobnie jak Kościół rodzi Go sakramentalnie. Maryja istnieje i poświęca się dziełu Chrystusa – podobnie jak Kościół. Maryja zna swojego Syna doskonale i jest wierna Jego dziełu – podobnie jak Kościół. Maryja jest niepokalana i dziewicza – jak i Kościół jest święty.

Jutrzenka lepszej przyszłości


Jeszcze innym sposobem powiązania prawd o Maryi z depozytem wiary katolickiej jest ich zakorzenienie w eschatologii, czyli nauce o sprawach ostatecznych, oraz w antropologii – prawdach o człowieku. Maryja w Tradycji jest nazywana „Jutrzenką lepszej przyszłości”. Kościół przez to jakby chciał nam ukazać, jaki jest właściwy cel naszej wiary. Ten cel jest nam ukazany właśnie w Maryi. Celem naszym jest bowiem przebóstwienie, a więc stan, w którym będziemy napełnieni łaską, nieskalani i święci.


Prawda o naszej naturze nie jest zatem jedynie taka, że mamy być wyłącznie „dobrymi ludźmi”. Jest ona bardziej złożona. Po pierwsze, Kościół naucza nas, że jesteśmy dobrzy z natury, bo jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boga. Jednakże przez grzech nasza natura została okaleczona i odwrócona od Boga. W zbawieniu jednak mamy zjednoczyć się z Bogiem, mamy stać się pieśnią Jego chwały, połączeni z Nim więzią Jego oblubieńczej Miłości.

Królowa Wniebowzięta


Na straży tych prawd stoi dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny (ogłoszony oficjalnie 1 listopada 1950 roku przez papieża Piusa XII w konstytucji apostolskiej Munificentissimus Deus). Otóż, wiemy, że po swojej chwalebnej Męce i śmierci nasz Pan Jezus Chrystus trzeciego dnia zmartwychwstał. Wiemy, że następnie wstąpił do Nieba. Wiemy jednak, że tak się stało, gdyż jest On prawdziwym Synem Bożym, że z natury cieszy się On Boskim życiem. Pisma, które On sam wyjaśniał, świadczą o tym, że ciało Mesjasza nie może doznać skażenia w grobie. Zatem Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie Pana może być przez nas odczytywane jako naturalna konsekwencja Jego udziału w Boskim życiu.


Co jednak z nami, ludźmi? My nie mamy w naszej naturze udziału w Boskim życiu. Jesteśmy śmiertelni. Objawienie poucza nas, że śmierć cielesna jest konsekwencją grzechu. Wiemy, że w każdym z nas jest zarzewie grzechu, że każdy z nas rodzi się obarczony grzechem pierworodnym. Czy więc i my zmartwychwstaniemy?


Dogmat o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny jest ściśle związany z dogmatem o Jej Niepokalanym Poczęciu. Na mocy tej drugiej prawdy Maryja jest wolna od grzechu pierworodnego i z tego względu mówimy nie tyle o Jej śmierci, ale o Jej zaśnięciu. Niepokalane Poczęcie, jak naucza Kościół, nie mówi nam jednak o tym, że Maryja nie potrzebowała zbawienia przyniesionego przez Chrystusa. Ona od grzechu pozostała wolna właśnie dzięki uprzednim zasługom zbawczej śmierci Chrystusa. Możemy więc metaforycznie powiedzieć, że tak jak my wpadliśmy w przepaść grzechu, a Chrystus swoją łaską nas z tej przepaści wydobywa, tak Maryja dzięki Jego łasce w tą przepaść w ogóle nie wpadła. Jednakże z tego względu, że Maryja dzięki łasce zbawienia została zachowana od grzechu, nie tylko była godna stać się Matką Zbawiciela, ale dla nas stała się przykładem życia uwielbionego.


I właśnie z tego względu – absolutnej czystości od grzechu, do którego ma nas prowadzić proces naszego zbawienia i uświęcenia, możemy w Niej dostrzec również cel naszego życia. Maryja, nasza Matka i Królowa, bez grzechu poczęta, grzechem nieskalana i od grzechu wolna, po czasie swojej doczesnej pielgrzymki została wzięta z duszą i ciałem do Nieba, aby tam wiecznie cieszyć się chwałą Trójjedynego Boga. I my podobnie, aczkolwiek jeszcze tkwiący w przepaści ludzkiego grzechu, dotknięci słabością, ale już cieszący się obecnością i łaską naszego Zbawiciela, który zstąpił z Nieba, by nas po oczyszczeniu z grzechu przyprowadzić do Boga, również będziemy tam, gdzie nasza Matka.

Zatem naszym celem nie jest abstrakcyjny dobrostan, nie jest kraina błogiego komfortu, lecz wejście z duszą i ciałem w zupełnie nową rzeczywistość. Boską!

W Chrystusie wszyscy będą ożywieni!


Dogmat – czyli prawda przez Boga objawiona i przez Kościół podana do wierzenia, daje nam nie tylko nadzieję, ale gwarancję, że jeśli tylko tak jak Maryja będziemy należeć do Boga, to również Jej spełnienie będzie naszym spełnieniem, jak zresztą świadczy o tym Pismo: Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć, przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie Jego przyjścia (1 Kor 15,20–23).



NAJNOWSZE WYDANIE:
Jezus Chrystus - Bóg i Człowiek
Co by było, gdyby Chrystus nie przyszedł na świat? Jak wyglądałoby nasze życie? Nie dostąpilibyśmy przecież odkupienia. Nie stworzono by tych wszystkich dzieł Miłosierdzia związanych z realizacją chrześcijańskiego powołania. Nie byłoby cywilizacji chrześcijańskiej ze wspaniałymi arcydziełami w dziedzinie architektury, literatury, muzyki… Ponadto nadal byśmy błądzili po omacku w poszukiwaniu Prawdy, sensu i celu życia.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Chcę czuć ciężar Twego Orędzia, Maryjo…
Marcin Więckowski

Nieco innej pogody spodziewaliśmy się po celu naszej podróży. Wyrwawszy się na moment z naszej jesiennej słoty, liczyliśmy choć na te kilka dni południowego słońca. Niestety, już przez okna lądującego samolotu widzimy, że upragniona Portugalia przywitała nas niskimi chmurami i deszczem. Ale nic to. Przynajmniej jest trochę cieplej niż w Polsce.

 

Po wylądowaniu i krótkim zwiedzaniu Lizbony pośród co chwilę odchodzącej i znów powracającej nadmorskiej mżawki, o zmroku wsiadamy do autobusu, który zawozi nas prosto do Fatimy – celu pielgrzymki naszego Apostolatu. Wpatrując się w strugi deszczu uderzające w szyby naszego pojazdu, odmawiamy pierwszy z wielu Różańców w czasie tej niesamowitej podróży. Padać przestaje dopiero, gdy zbliżamy się już do głównego celu naszego pielgrzymowania.


W Fatimie zakwaterowujemy się w hotelu, jemy kolację i udajemy się do Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej. Witamy się z Fatimską Panią w kaplicy objawień, gdzie przed codziennym wieczornym nabożeństwem gromadzą się już pielgrzymi z całego świata. Słuchać ciche modlitwy w różnych językach. Wiele osób ma ze sobą flagi – tak dobrze widać tu powszechność Kościoła i to, jak Matka Boża przygarnia do Siebie wszystkie Swoje dzieci. Niektórzy obchodzą na kolanach figurę Maryi ustawioną w miejscu dębu, na którym ukazywała się fatimskim dzieciom. Inni idą do Niej na klęczkach przez cały plac…


Drugiego dnia udajemy się do Aljustrel – niegdyś małej wsi, a teraz osady położonej na obrzeżach miasta Fatima. To tutaj urodziła się trójka pastuszków – święci Franciszek i Hiacynta Marto oraz Służebnica Boża Łucja Dos Santos. Zanim jednak tam dotrzemy, wcześniej przejdziemy Drogą Krzyżową, którą ufundowali znajdującą się w pobliskim gaju oliwnym katoliccy uchodźcy z Węgier, uciekający przed komunistycznymi prześladowaniami. Przez całą drogę towarzyszy nam poranny, drobny deszczyk i lekki wiatr, dość typowy dla klimatu morskiego. Pani pilot przypomina nam, że pastuszkowie też często chodzili do Cova da Iria przy takiej właśnie pogodzie. Wtedy dociera do nas wartość tej z pozoru niezbyt sprzyjającej nam aury – zaczynamy rozumieć, że to specyficzne doświadczenie duchowe jest o wiele cenniejsze od wymarzonej przez nas słonecznej pogody.


Pod nieobecność kapłana, który niestety zachorował i nie mógł z nami polecieć, modlitwę prowadzi jeden z uczestników pielgrzymki, pan Jacek. Właśnie w tym momencie przekonujemy się, co znaczy nasza duchowa rodzina: wzajemne wspieranie się i prowadzenie na ścieżce zbawienia. Muszę przyznać, że dawno nie słyszałem tak pięknych, głębokich i pobożnych rozważań, jak te wygłoszone niemal na poczekaniu, bez przygotowania, przez osobę świecką. Do jego nietuzinkowej postaci jeszcze wrócimy…


Po przejściu Drogi Krzyżowej docieramy do Aljustrel. W tych okolicach doskonale zachowała się tradycyjna, portugalska architektura. Każdy dom ma pobielane ściany i spadzisty dach z pomarańczowej dachówki. Ponadto na bardzo wielu domostwach widnieją tradycyjne, porcelanowe obrazy z wizerunkiem Matki Bożej lub świętych. Właśnie dzięki takim detalom widać, że Portugalia jest naprawdę krajem katolickim, a jego mieszkańcy z dumą prezentują przywiązanie do swojej wiary. Odwiedzamy domy fatimskich dzieci. W nich spoglądamy na krzyże, przed którymi modlili się święci, czy kołyski, w których spali jako maleńkie dzieci. Odwiedzamy także miejsca objawień Anioła Portugalii, który przygotowywał fatimskich pastuszków na niełatwe w odbiorze Orędzie Matki Bożej.


Jak nie samym chlebem człowiek żyje, tak i nie samą modlitwą żyje pielgrzym. Dlatego trzeciego dnia, po pysznym śniadaniu w hotelu w Fatimie, udajemy się do pobliskiego miasta Tomar, nad którym góruje jeden z największych w Portugalii zamków, niegdyś główna siedziba słynnego zakonu templariuszy. Budowla oszałamia swoim rozmachem i starannością wykonania. Zwłaszcza w klasztornej kaplicy można by spędzić całe godziny, kontemplując każdy fresk, śledząc oczami każdy łuk, sklepienie, każde zdobienie i wyrzeźbiony w kamieniu wzorek. To również ważne doświadczenie formacyjne, móc zobaczyć, jak niesamowite dzieła stworzyła wspaniała cywilizacja chrześcijańska, której i my, Polacy, jesteśmy częścią!


Na koniec dnia wracamy do Fatimy. Przed wieczornym nabożeństwem okazuje się, że brakuje osób do niesienia drugiej figury Matki Bożej – tej, która okrąża plac przed sanktuarium na czele procesji. Szybka decyzja i z kilkoma Apostołami oraz pracownikami Stowarzyszenia idziemy za kaplicę, gdzie formuje się czoło procesji. Mam szczęście i zaszczyt wyjść wraz z pierwszą grupą. Jako nieco niższy wzrostem nie czuję na sobie aż tak bardzo ciężaru figury. Ale gdy przejmuje ją druga grupa, złożona z kobiet, szybko okazuje się, że idąca z przodu Hiszpanka nie daje rady jej utrzymać. Panowie ze służby sanktuarium podbiegają do mnie i proszą mnie o zastępstwo. Oczywiście nie mogę odmówić. Wtedy, jako trochę wyższy od niosących figurę pań, nagle biorę większość jej ciężaru na siebie. Aby temu sprostać, trzymam belkę obiema rękami, ale i tak sprawia mi to spory ból. Później, już w czasie drogi na lotnisko, wspomniany już pan Jacek będzie opowiadać o św. Rafce z Libanu, której kult propaguje w Polsce. Mniszka Rafka poprosiła Boga o cierpienia, bo wiedziała, że nie czując bólu Krzyża Chrystusa, nie da się wejść do Jego Królestwa…


Pisząc teraz to krótkie wspomnienie z pielgrzymki do Fatimy, wciąż czuję ciężar belki na moim lewym ramieniu…


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Życzę błogosławieństwa Bożego z okazji 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi. Serdecznie dziękuję Panu Prezesowi i całej Redakcji za modlitwę w mojej intencji. Jednocześnie pragnę podziękować za „Przymierze z Maryją”, które otrzymuję regularnie i czytam z wielkim zainteresowaniem. W miarę możliwości staram się wspierać dystrybucję tegoż pisma. Oczekuję go zawsze z wielką niecierpliwością.

Maria z Jarosławia

 

 

Szczęść Boże!

Jestem bardzo szczęśliwa, że prowadzicie takie akcje i kampanie, by coraz więcej ludzi znało i kochało Maryję z Guadalupe, naszą najukochańszą Mamę. W jej ramach pozwolę sobie wpisać imię swojej córki wraz z moim, ponieważ została zawierzona Matce Bożej z Guadalupe. 13 lat temu byłam w ciąży bardzo zagrożonej i według lekarzy nie miała szans na przeżycie. Mateńka z Guadalupe pomogła!

Kinga z Małopolski

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę serdecznie podziękować Panu za życzenia urodzinowe i za pamięć. Pozdrawiam wszystkich pracowników Stowarzyszenia i bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary, za otrzymywane od Was „Przymierze z Maryją”, które utwierdza mnie w wierze, za wszystkie przesyłki, a zwłaszcza za pakiet z obrazkiem „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!”. Jestem przekonany, że Ona pomoże mi rozwiązać co najmniej większość z moich złych węzłów. Pragnę również podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę związaną z wiarą. Dziękuję także za otrzymywany magazyn „Polonia Christiana”, który czytam z wielką uwagą, często podkreślając to, co zwróciło moją uwagę i zainteresowanie. Pragnę wspierać finansowo Wasze i nasze Stowarzyszenie w miarę posiadanych przeze mnie środków. Zapewniam również całe Stowarzyszenie o swojej modlitwie w Waszej intencji, a także w intencji Apostołów Fatimy z ich rodzinami. Kończąc, pragnę złożyć na ręce Pana Prezesa i całej Redakcji moje pozdrowienia i podziękowania dla wszystkich pracowników Stowarzyszenia zaangażowanych w to zbożne dzieło. Niech Was Bóg i Matka Boża błogosławią i wspierają w każdy dzień.

Bronisław

 

 

Szanowni Państwo!

Wspieram wszystkie akcje Stowarzyszenia i dziękuję za wszelkie otrzymywane materiały, które pogłębiają moją wiarę, za wszystkie wizerunki Matki Bożej, z których w swoim sercu zrobiłam sobie „ołtarzyk”, do których modlę się na różańcu codziennie, za moje dzieci, wnuki i za męża alkoholika. Polecam swoje problemy Matce Najświętszej. Szczęść Boże!

Wiesława z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podzielić się świadectwem… Koniec października 2020 roku. Leżę na łóżku. W pokoju panuje półmrok. Nie mogę zasnąć. Mój mąż jest chory i leży w drugim pokoju. Zamykam i otwieram oczy kilkukrotnie. Spoglądam w nogi łóżka i widzę stojącego młodzieńca (zakonnika) jakoś mi znajomego, który patrzy na mnie. Jego twarz robi wrażenie, jakby chciał mi coś powiedzieć. Ponownie zamknęłam oczy i otworzyłam z ciekawości, czy dalej będę go widzieć. Niestety, już go nie było. Znajoma postać nie dawała mi spokoju. Byłam jednak pewna, że to osoba święta. Na drugi dzień rano szukałam tej postaci w modlitewniku. I co się okazuje: to był święty Antoni z Padwy. Już wiele razy przychodził mi z pomocą w odnalezieniu zagubionych rzeczy. Widocznie chciał mi powiedzieć, że znów będę potrzebować jego pomocy. Od tej chwili postanowiłam obrać Go za swojego patrona. Za kilka dni znalazłam się w szpitalu w Kielcach na oddziale neurologicznym. I wtedy o pomoc poprosiłam właśnie św. Antoniego. Nie do wiary, że w tak trudnym czasie, drugiej fali pandemicznej, byłam znakomicie obsłużona przez lekarzy. Błyskawicznie miałam wykonane wszystkie badania okulistyczne, tomograf, rezonans magnetyczny. W szpitalu jednak nie zostałam. Wypisano mi zastrzyki. Dwa pierwsze otrzymałam już w szpitalu. Po przyjęciu całej serii opadnięta powieka wróciła do normy. Tak oto właśnie pomógł mi św. Antoni, za co dziękowałam mu modlitwą. Od tamtej pory we wszystkich trudnych sytuacjach zwracam się o pomoc do św. Antoniego – jest niezawodny. Dziękuję za Waszą akcję poświęconą temu świętemu!

Emilia

 

 

Szczęść Boże!

Uważam, że Wasza kampania „Matko Boża z Guadalupe, przymnóż nam wiary” jest, jak każde Wasze przedsięwzięcie, strzałem w „dziesiątkę”. Bardzo szlachetny cel, ponieważ bardzo dużo ludzi odchodzi od wiary w Boga, nie zdając sobie sprawy ze swojego postępowania. Może są zagubieni i trzeba ich ukierunkować w ich działaniu Być może jest im tak wygodnie, lecz obecna władza sprzyja odchodzeniu od Kościoła. Pamiętajmy bowiem o groźbie „opiłowywania katolików”

Wojciech z Buska-Zdroju


Szanowny Panie Prezesie!

Dziękuję za 137. numer „Przymierza z Maryją”. Zainteresował mnie szczególnie temat „Żal doskonały” ks. Bartłomieja Wajdy. Jest to temat ważny dla naszego zbawienia… Z okazji jubileuszu 25-lecia istnienia Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi życzę Panu Prezesowi i wszystkim pracownikom Stowarzyszenia dużo wytrwałości w działaniu. A nowe inicjatywy niech będą „drogą” otwierającą wiele ludzkich sumień. Z Panem Bogiem!

Maria z Zachodniopomorskiego

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo kocham Matkę Bożą – pomogła mi rozwiązać tak wiele problemów. W rodzinie mojego syna Mateusza źle się działo, małżeństwo wisiało na włosku. Dzięki różańcowej modlitwie do Matki Bożej udało się uratować jego rodzinę. Syn Łukasz miał wypadek samochodowy, było z nim bardzo źle. Oboje z mężem codziennie odmawialiśmy Różaniec do Matki Bożej, a Ta wysłuchała naszych modlitw. W ramach tej pięknej kampanii „Maryjo, rozwiąż nasze węzły!” też możemy zwracać się do Maryi i tak wiele dla siebie wyprosić, nawet rzeczy, które wydają się niemożliwe.

Anna z Lubelskiego