Słowo kapłana
 
Przygotowanie do śmierci

Każdy z nas – wcześniej czy później – spotka się z chorobą i starością swoich bliskich. Zresztą, wiemy dobrze, że choroba, a nawet śmierć, przychodzą czasem zupełnie nieoczekiwanie. Czasem przychodzą na członków naszej rodziny i wcale nie musi to być związane z podeszłym wiekiem.

Niekiedy mamy wątpliwości, jak zachować się w sytuacji poważnej choroby kogoś z naszych bliskich. Mówić im o ich stanie czy lepiej nie mówić? W moim doświadczeniu kapłańskim aż zanadto często spotykam się z sytuacją, kiedy rodzina zmarłego nie pomogła mu się przygotować do śmierci. Nie zadbała, by ich chory krewny pojednał się z Bogiem przed śmiercią. Tłumaczą się, że „nie chcieli straszyć” chorego i dlatego „bali się zaproponować sprowadzenie księdza”. Czy to troska, czy lekkomyślność?

Kochająca rodzina, kiedy ktoś z jej członków zachoruje, stara się czuwać przy chorym, dbać jak najlepiej o jego potrzeby. Nieraz dzieci wymieniają się i nieustannie czuwają np. przy chorej matce czy ojcu w szpitalu. Chcą za wszelką cenę ratować zdrowie i życie kochanej osoby. A jeśli już wiedzą, że po ludzku mówiąc, nie ma szans na wyzdrowienie, dbają, by w tych ostatnich dniach i godzinach życia ich bliskim niczego nie zabrakło. To naprawdę piękne i godne pochwały postępowanie. Szkoda, że dzisiaj już coraz rzadsze...

Skoro jednak tak piękna jest troska o doczesne zdrowie i życie ludzkie, to jeszcze ważniejsze jest życie wieczne. Dla katolika nie powinno być żadnej wątpliwości, że jeszcze bardziej niż o ciało chorego, trzeba zadbać o stan jego duszy. Życie doczesne, choćby trwało bardzo długo, zawsze się kiedyś skończy. Jakże zatem nie zadbać o życie wieczne, które końca mieć nie będzie?

Dziwne to, że ludzie, którzy wydają się kochać swoich chorych bliskich, nie dbają czasem w ogóle o to, co z kochanymi osobami stanie się po śmierci. Albo za mało kochają, albo za mało wierzą.

Gdyby chodziło o ratowanie życia ziemskiego, człowiek zgodziłby się nieraz na bardzo bolesny zabieg, byle tylko mieć cień szansy na to, że choroba zostanie zatrzymana. Zdumiewające, że jeżeli chodzi o zbawienie duszy nieśmiertelnej, ludzie stają się tacy „wrażliwi”, że boją się choremu zasugerować spowiedź, Komunię św. czy sakrament namaszczenia. Czy nie przychodzi im do głowy, że kiedy chory umrze bez pojednania z Bogiem, oni będą temu winni? Co za straszne niedbalstwo, które skazuje człowieka kochanego w tym życiu na wieczne potępienie.

Może też być tak, że człowiek chory za wszelką cenę chce utrzymać złudzenie, że to jeszcze nie koniec, że wyzdrowieje... Ale wtedy można ze spokojem pocieszyć takiego chorego, że bardzo możliwe, iż Pan Bóg wróci mu zdrowie, lecz cóż szkodzi wyspowiadać się, przyjąć Komunię świętą i modlić się? Modlitwa w stanie łaski uświęcającej ma bowiem w oczach Bożych o wiele większą wartość niż modlitwa w stanie grzechu. To trzeba uświadamiać zwłaszcza chorym słabo praktykującym, bo człowiek, który w życiu był blisko Boga, sam zazwyczaj prosi o sakramenty.

A co zrobić, jeżeli chory jest niewierzący i nawet w obliczu śmierci nie chce słyszeć o spowiedzi i nawróceniu? Przede wszystkim pozostaje gorliwa modlitwa. Możemy poprosić o Mszę św. w intencji nawrócenia chorego, zostawić mu Cudowny Medalik. Możemy też prosić o modlitwę znane nam osoby i błagać o Boże miłosierdzie dla odchodzącego z tego świata człowieka, bo w tej chwili właśnie waży się jego wieczność: błogosławieństwo lub wieczne potępienie. Pomocna może być także szczera rozmowa. Możemy naszemu choremu z całą miłością powiedzieć otwarcie, że za kilka chwil stanie przed sprawiedliwym Bogiem. Chwila ta będzie rozstrzygająca o całej jego wieczności. Czy zatem nie chce skorzystać z tej ostatniej szansy, jaką daje mu Bóg? Nie do przecenienia jest tutaj rola księdza kapelana szpitalnego, który powinien błagać Boga razem z rodziną takiego człowieka o jego szczere nawrócenie przed śmiercią. Zawsze winniśmy być świadomi w takich sytuacjach, że szatan w tym momencie toczy ostatnią bitwę o duszę ludzką, którą na tym świecie może już uważał za swoją. Warto wówczas uciekać się do Najświętszej Maryi Panny, Pogromczyni mocy piekielnych, do św. Michała Archanioła, który zawsze zwycięża smoka piekielnego, do Anioła Stróża chorego, a także do św. Józefa, patrona dobrej śmierci.

W naszych czasach rozprzestrzenia się mnóstwo mitów, także dotyczących Pana Boga i wiary.

Jednym z nich, nadzwyczaj niebezpiecznym, jest mit o tak zwanym „miłosierdziu”, które nie pozwala, by człowiek po śmierci trafił gdzie indziej niż do nieba. Dużą rolę w rozpowszechnianiu tych fałszerstw odgrywają różne seriale, gdzie po śmierci (fikcyjnej, na ekranie) słyszy się, jak zebrani na jakimś pogrzebowym przyjęciu krewni i znajomi, wyrażają swoją pewność, że zmarła bohaterka „jest już w niebie”. To nic, że miała pięciu mężów i dziesięć rozwodów, że nie liczyła się z żadnym Boskim przykazaniem. Po prostu usiłuje się ludziom wmówić, że po śmierci istnieje tylko niebo, niezależnie od tego, czy człowiek za życia liczył się z Bogiem, czy nie. Jest to jedno z najbardziej niebezpiecznych i szkodliwych kłamstw, jakie szatan z powodzeniem rozsiewa we współczesnym świecie. Stąd właśnie niewiara w Bożą sprawiedliwość i zanik troski o zbawienie wieczne.

Nie dajmy się zwieść. Gdyby Panu Bogu było wszystko jedno jak człowiek żyje, nie zgodziłby się, by Jego Syn tak strasznie cierpiał za grzechy. W mocy człowieka leży skorzystać z tej Najdroższej Męki lub Nią wzgardzić i potępić się na wieki. Dlatego już od dziś błagajmy Boga o dobrą śmierć dla nas i naszych bliskich, bo chwila rozstania z tym światem przesądza o naszym zbawieniu lub potępieniu. Niech Bóg zmiłuje się nad nami.

Ks. Adam Martyna


NAJNOWSZE WYDANIE:
Bóg uniżył się dla nas!
Dwa tysiące lat temu nie było miejsca dla godnych narodzin Króla Wszechświata, ale czy dziś jest miejsce dla Niego w sercach i duszach ludzkich? Iluż naszych bliźnich, sąsiadów, członków rodzin zamyka przed Nim – i to z hukiem! – swoje drzwi?

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 
Małopolska pielgrzymka Apostołów Fatimy
Tomasz D. Kolanek

Kilka miesięcy temu moja starsza córka – Kinga – zapytała: Tato, ilu masz przyjaciół? Moja odpowiedź brzmiała: Jednego – wujka Kacpra, na co Kinga zareagowała słowami: Uuuuu… To bardzo mało. Podejrzewam, że nie zrozumiała nic z mojego miniwykładu, iż nie liczy się ilość, tylko jakość… Kacper nigdy mnie nie zawiódł; gdy tylko może, służy mi pomocną dłonią; nie wstydzi się odmawiać ze mną publicznie Różańca; zawsze potrafi mnie wysłuchać, gdy trzeba – pocieszyć lub przywołać do porządku…

 

Na pewno każda z osób czytających ten tekst ma teraz przed oczami swojego przyjaciela lub przyjaciółkę, którzy czasem potrafią być bliżsi niż rodzeństwo. Jak zareagowalibyście, Drodzy Państwo, gdybym poinformował, że pewnego wrześniowego, deszczowego tygodnia miałem zaszczyt i przyjemność poznać kilkanaście osób, których tak jak Kacpra mógłbym nazwać moimi przyjaciółmi? Tak, tak… Spotkałem takich ludzi i  co ciekawe – wszyscy znajdowali się w jednym miejscu, czyli Centrum Szkoleniowo-Konferencyjnym im. Ks. Piotra Skargi w Zawoi. Tak, proszę Państwa, chodzi o Apostołów Fatimy i ich bliskich, którymi dane mi było opiekować się podczas wyjazdu pielgrzymkowego po Małopolsce.


Pięć dni…


W ciągu trwającego pięć dni wyjazdu wysłuchałem dziesiątek przeróżnych – czasem smutnych, niekiedy poruszających, często zabawnych, ale zawsze opowiedzianych z pasją – historii, rozmawiałem na setki różnych tematów i odmówiłem niezliczoną liczbę przepięknych modlitw, litanii i koronek, ale o tym za moment…

Wszystko zaczęło się w poniedziałek od mojej… nadmiernej pewności siebie. Na niebie pięknie świeciło słońce, chmury znajdowały się gdzieś hen, daleko, a temperatura zdawała się z każdą minutą rosnąć. Mając to wszystko na uwadze, powiedziałem sam do siebie: Niemożliwe, żeby z dnia na dzień pogoda zmieniła się tak jak to zapowiadają. A prognozy głosiły, że nadchodzi tydzień deszczu, a temperatura spadnie o niemal 20 stopni. Ja jednak nie wziąłem ani kurtki, ani żadnego okrycia przeciwdeszczowego…


W Krakowie i Kalwarii…


I tak oto nastał wtorek. Bardzo szybko przekonałem się, że prognozy tym razem się sprawdziły. Apostołowie Fatimy patrzyli na mnie z lekko zażenowanym uśmiechem – jakby prawie wszyscy chcieli mi powiedzieć: A nie mówiliśmy?…


No nic… Trzeba ruszać w drogę. Pierwszym punktem na naszej pielgrzymkowej mapie było Sanktuarium św. Jana Pawła II w Krakowie. Równo w południe wzięliśmy udział we Mszy Świętej, po której odmówiliśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia wraz z Litanią do Najświętszego Serca Pana Jezusa, a następnie mieliśmy możliwość zwiedzania wraz z przewodnikiem miejscowego muzeum i całego sanktuarium. Dla mnie osobiście najważniejszym punktem tegoż zwiedzania była kaplica Świętej Kingi. Kto nie wie dlaczego, tego odsyłam do początku czytanego właśnie teraz tekstu.


Kolejnym punktem naszej trasy była Kalwaria Zebrzydowska i… czy trzeba pisać coś więcej? Napisać, że jest to jedno z najwspanialszych miejsc na duchowej mapie Polski, to nic nie napisać. Powiedzieć, że Apostołowie Fatimy, mimo nieustannie padającego deszczu, byli zachwyceni zarówno, jeśli idzie o doznania turystyczne oraz przede wszystkim religijne, to jakby nic nie powiedzieć.


Ze św. Charbelem…


Niezwykle wzruszającym momentem był dla mnie środowy poranek, kiedy to każdy z obecnych na naszej pielgrzymce zapytał mnie: czy weźmiemy udział we Mszy Świętej. Tak się stało i to pomimo faktu, że musieliśmy przejść pieszo półtora kilometra w nieustających strugach deszczu.


Środa w ogóle była „dniem na odpoczynek”. Apostołowie Fatimy mogli przeżyć ten dzień w dowolny sposób. Zdecydowali jednak, że spędzą go na wspólnej modlitwie i wysłuchaniu kilku przesłań duchowych, jakie dla nich przygotowałem. Na koniec dnia odwiedził nas Jacek Kotula. Wygłosił on poruszający wykład o św. Charbelu Makh­loufie, podczas którego mogliśmy uczcić jego relikwie. Następnie odśpiewaliśmy Apel Jasnogórski.


Fatimskie Sanktuarium na Krzeptówkach


Czwartek z kolei był dniem kulminacji złych warunków atmosferycznych. Tego dnia mieliśmy się udać do Zakopanego do Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na Krzeptówkach. Nie dość, że deszcz padał i padał, to jeszcze – jak to w Zakopanem – mocno dawał o sobie znać porywisty wiatr. Apostołowie dzielnie to przetrwali…. Po Mszy Świętej zapytałem jednego z kapłanów, czy możemy wspólnie odmówić Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Duchowny oczywiście się zgodził, ale nie to było najbardziej poruszające, tylko to, że do naszej kilkunastoosobowej modlącej się grupy dołączyło kilkadziesiąt osób.


Tak jak wcześniej poinformowałem – starałem się wraz z Apostołami Fatimy odmawiać nie tylko Różaniec i Koronkę do Bożego Miłosierdzia. Wielu z nich powiedziało, że nie znało wcześniej np. Koronki do Ducha Świętego, Koronki Anielskiej czy też koronek wstawienniczych m. in. do świętego Gerarda, świętego Peregryna czy świętego Franciszka. Odmawialiśmy również litanie, których ja sam nie znałem, jak Litania do Ducha Świętego, po odmówieniu której wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja dotycząca wezwania: Duchu Święty, który nas umocniłeś w sakramencie bierzmowania, zmiłuj się nad nami. Apostołowie Fatimy zwrócili uwagę, że tak wielu dziś zapomina, czym jest sakrament bierzmowania i ubolewali, że równie wielu nie chce przyjąć darów Ducha Świętego.


Piękny czas


Cóż więcej mogę napisać? To był naprawdę przepiękny czas. Ludzie, których miałem przyjemność poznać, z którymi rozmawiałem, wspólnie modliłem się i posilałem, są skarbem Kościoła, Polski i naszego Stowarzyszenia. Ja osobiście czułem się, jakbym znał ich od zawsze i jednocześnie mógłbym powiedzieć im o wszystkim, co dobre i co złe. Każdy z Apostołów Fatimy miał swoją własną historię wzlotów i upadków, radości i cierpień, przy których moje problemy są zwykłą błahostką. Każdy jednak przetrwał dobry i trudny czas dzięki wierze w Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela!


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Szanowni Państwo!

Cieszę się ze wszystkich kampanii, jakie prowadzicie. Jako osoba wierząca uważam, że jest to wspaniała uczta duchowa. Oglądałam jubileusz Stowarzyszenia ks. Piotra Skargi i życzę Wam wszelkiego dobra. Bóg Wam zapłać za wszystkie lata. Zostańcie z Bogiem!

Barbara ze Środy Śląskiej

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Jestem pełna podziwu za to, co Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi robi na rzecz rodzin. Ja prawdziwie wierzę, że rodzina jest podstawą ładu i porządku społecznego oraz istotnych wartości dla funkcjonowania społeczeństwa. Jestem bardzo wdzięczna Panu Prezesowi za tę kampanię, dzięki której ludzie mogą zrozumieć, co to znaczy być prawdziwym chrześcijaninem. Bardzo pragnę, by nasza polska rodzina stała się miejscem modlitwy, pokoju i chrześcijańskich wartości, na wzór Świętej Rodziny z Nazaretu.

Najświętsza Rodzino, bądź naszą obroną! Tego bardzo pragnie polskie społeczeństwo!

Janina z Lubelskiego

 

 

Szczęść Boże!

Jako Apostołka Fatimy jestem bardzo zadowolona z akcji na rzecz rodziny, ponieważ właśnie rodzina jest najważniejsza. W naszym kraju niestety niszczy się ją najbardziej, jak tylko się da. Mam nadzieję, że Matka Boża pomoże Wam ją obronić. Bez rodzin jesteśmy skończeni. Cieszę się, że są takie akcje jak Wasza. Bardzo proszę o modlitwę – o to żebym wyszła z nowotworu.

Bóg zapłać!

Helena z Krakowa

Szczęść Boże!

Bardzo dziękuję za przepiękne materiały z niedawnej kampanii, a w szczególności za piękną tabliczkę z wizerunkiem Świętej Rodziny. Uważam, że jest to najpiękniejsza akcja z dotychczasowych, które znam. Gratuluję kreatywności! Niech Duch Święty prowadzi Was każdego dnia.

Roman ze Rzgowa

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Od kilku lat moje życie toczy się w cieniu trudnych doświadczeń, które jednak zbliżyły mnie do Jezusa i Maryi. Przez długi czas zmagałam się z problemami rodzinnymi – mąż był chorobliwie zazdrosny, atmosfera w domu była pełna napięcia, a ja nie miałam siły, by się bronić. Do tego doszły obowiązki wobec dzieci, chora siostra i matka w szpitalu. Czułam się przytłoczona, rozważałam rozwód, ale modlitwa dawała mi nadzieję. Prosiłam Boga, by pomógł mi przetrwać albo zakończyć to, co mnie niszczyło. W 2023 roku moje zdrowie załamało się. Trafiłam do szpitala z hemoglobiną na poziomie 6. Przeszłam transfuzję, badania wykazały guzy, zapalenia jelit, wątroby, nadżerki. Lekarze podejrzewali nowotwór. Byłam słaba, nie mogłam jeść ani się modlić. Mimo to ofiarowałam swoje cierpienie za grzeszników. W styczniu 2024, w święto Matki Bożej Gromnicznej, miałam trafić do szpitala, ale mnie nie przyjęto. Oddałam wszystko Bogu, prosząc o siłę i prowadzenie. W kwietniu usłyszałam wewnętrzny głos: „26 kwietnia otrzymasz dobrą wiadomość”. I rzeczywiście – hematolog powiedziała, że przeszczep szpiku nie będzie konieczny. W czerwcu przeszłam operację, podczas której miałam mistyczne doświadczenie. To wydarzenie umocniło moją wiarę. Wróciłam do zdrowia, choć ZUS odmówił mi świadczeń, a sąd pracy nie uwzględnił mojej sytuacji. Mimo to wróciłam do pracy w DPS. Zaangażowałam się w modlitwę za kapłanów w ramach Apostolatu Margaretka i Róż Różańcowych. Mam 14 kapłanów pod opieką modlitewną i 8 róż. Codzienna modlitwa daje mi siłę. W styczniu uczestniczyłam w Dniu Skupienia w Licheniu. To głęboko poruszyło moje serce. Doświadczyłam też duchowych ataków – nocą pojawiały się dziwne światła, cienie, głosy. Modliłam się, odpędzałam je, czułam obecność Pana Jezusa, który mnie chronił. Wierzę, że to była próba. Dziś wiem, że Bóg prowadzi mnie przez wszystko. Moje życie się odmieniło. Po latach wróciłam do spowiedzi, przyjęłam Komunię Świętą… Widzę, jak świat się zmienia, jak ludzie oddalają się od Boga, a ja chcę być świadkiem Jego miłości. Dziękuję Bogu za uzdrowienie, za siłę, za prowadzenie. Moje świadectwo to dowód, że nawet w najciemniejszych chwilach można odnaleźć światło – jeśli tylko otworzy się serce na Bożą obecność.

Marzena

 

 

Szczęść Boże!

Wasza kampania o Aniele Stróżu jest bardzo potrzebna, aby ludzie w niego uwierzyli, prosili go o potrzebne łaski i modlili się do niego. Wszystkie Wasze akcje są bardzo pożyteczne i potrzebne!

Daniela z Włocławka

 

 

Szanowni Państwo!

Dziękuję! Wielkich dzieł dokonujecie. Cieszę się, że należę do Apostolatu Fatimy, że otrzymuję „Przymierze z Maryją”. Bardzo mnie to raduje. Niestety, ogólny kryzys jest odczuwalny. Dzisiaj to wszystko mnie stresuje. Istnieje realne zagrożenie, a społeczeństwo potrzebuje informacji; niestety jest jej mało. Ludzie nadal milczą i stresują się, a władza chce wprowadzać programy deprawujące dzieci i młodzież. Musimy więc uciekać się pod opiekę Świętej Rodziny! Brawo za tę akcję! To jest Boże prawo – proszę nie ustawać!

Mieczysława z Przemyśla

 

 

Szczęść Boże!

Bardzo się cieszę, że powstała akcja dotycząca obrony rodziny. Jestem ojcem piątki dzieci, dzięki którym jestem dumny i szczęśliwy. Dziękuję Bogu za ten wspaniały dar. Proszę o Jego błogosławieństwo dla wszystkich rodzin w naszej Ojczyźnie! Święty Józefie, módl się za nami!

Jan z Lubelskiego

 

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Bardzo dziękuję całemu Stowarzyszeniu za wszystkie akcje i za „Przymierze z Maryją”. Wasze kampanie prowadzą do szczęścia Bożego na tym świecie i pięknego życia w Niebie. Bóg zapłać, że przyjmujecie to potrzebne natchnienie od Ducha Świętego.

Apostołka Agnieszka z Łódzkiego