Rodzina
 
Rozwód a romantyzm
Św. Aniela Merici zauważyła, że „nieporządek na świecie jest skutkiem nieporządku w rodzinie". Ów nieporządek wyraża się w spustoszeniach, jakie wywołuje rozwód. Jak zwykle w wyniku rozpadu więzi małżeńskich najbardziej cierpią dzieci. A jak mówi św. Tomasz „doskonałe życie małżeńskie oznacza duchowe poświęcenie rodziców dla dobra ich dzieci".

Często zadajemy sobie pytanie, dlaczego małżeństwa się rozpadają i co należy zrobić, aby mimo zawirowań życiowych trwały? Z tej to przyczyny prezentujemy niniejszy artykuł Plinia Corri de Oliveira na temat mitu romantycznego postrzegania miłości i jego negatywnych konsekwencji.Po przeanalizowaniu wielu prac poświęconych krytyce rozwodów, możemy dojść do wniosku, iż wszystkie one zasługują na pochwałę ze względu na powagę i jasność wywodów oraz zrównoważone rozumowanie.

Jednak prawie we wszystkich tych pracach wykorzystywane są argumenty akademickie, które mogą być przekonujące jedynie dla intelektualistów mających dobre intencje. Zasadniczo jednak, nie można ich stosować chcąc przekonać opinię publiczną, która reprezentując poglądy od obstawania przy nierozerwalności związków małżeńskich po popieranie rozwodów, bardziej skłania się ku drugiemu stanowisku.

Dlatego też zwolennik rozwodów może być sprowadzony do roli biernego, znudzonego i zakłopotanego odbiorcy, wysłuchującego rozstrzygających argumentów, potwierdzonych faktami i liczbami na temat, jak bardzo krzywdzący jest rozwód dla rodziny i dla całego państwa.

Może nawet przez chwilę pozostanie on cicho, jedynie szemrząc coś pod nosem, ale po chwili powróci do punktu wyjścia mówiąc: „No dobrze, wobec tego nieszczęśliwi małżonkowie nie mogą na nowo zacząć swojego życia? Czy jest to sprawiedliwe, aby pozbawiać ich prawa do zbudowania na nowo własnego szczęścia?"

Przeciwnicy rozwodów dobrze wiedzą, jak częste są tego rodzaju stanowiska. I nawet dobitne argumenty logiczne nie są w stanie przekonać tych ludzi. Dlatego też efektywna kampania przeciw rozwodom, jeśli chce do nich trafić, musi wziąć ten fakt pod uwagę.

Musimy sobie zdać sprawę z tego, że jeszcze nie udało się w pełni znaleźć sposobu dotarcia do ludzi o takiej właśnie mentalności. Koniecznie trzeba poznać przyczynę takiego stanu rzeczy i znaleźć argumenty, które na nich podziałają. Z tego powodu piszę o romantyzmie.

Książki historyczne uczą nas, iż romantyczny sposób myślenia już dawno umarł. Jest to prawda, jeśli mówimy o romantyzmie jako o pewnym ruchu w literaturze czy sztuce. Ale czy rzeczywiście jest to prawda, jeśli zasadniczo mówimy o życiu? Czy rzeczywiście romantyczny sposób myślenia i czucia nie ma obecnie żadnego wpływu na mentalność? W szczególności zaś nie ma wpływu na sprawę rozwodów? Czy dzisiaj postawy ludzkie są wolne od wpływu romantyzmu?

Najpierw przypomnijmy sobie kilka typów bohaterów romantycznych. Pierwszy typ bohatera „uczuciowego". To młodzian o wytwornych i wyraźnych rysach, którego wielkie melancholijne oczy są zapatrzone w odległy horyzont. Ma on zmierzwione włosy i niedbałe ubranie. Jest człowiekiem wielkich nieokreślonych aspiracji, męczonym szukaniem „prawdziwej miłości".

W najskrytszym zakamarku duszy kryje się trwoga. Są tam nieopisane pragnienia znalezienia „bratniej duszy", która go zrozumie. Przecież gdzieś musi istnieć taka istota na tym świecie. On jej rozpaczliwie poszukuje, bo tylko z nią będzie szczęśliwy...

Drugi typ bohatera romantycznego, to typ „straszny". Pod względem moralnym jest on identyczny z pierwszym typem. Pozbawiony on jest męskości, choć jest masywnej, atletycznej budowy i ma raczej ciemną urodę z oper Wagnera. Ma wysoki status społeczny i ogromne wpływy. Właściwie ma wszystko, co tylko życie może zaoferować. Jednak - i tu mamy romantyczny scenariusz - w jego sercu jest głęboka rana, paląca miłość, kolosalne rozczarowanie, które sprawia, że jest zimny, bo jest przekonany, że nigdy tu na ziemi nie znajdzie wielkiej miłości, która sprosta jego pragnieniom.
Symetrycznie mamy wzory bohaterek romantycznych. Nietrudno będzie znaleźć parę typowych przykładów.

Pierwszy, to typ „delikatnej" kobiety. Jest ona czarująca, ma filigranową budowę ciała i delikatną duszę. Zaczyna płakać, jak tylko pojawi się drobny ból. Jakiekolwiek zawirowania duszy sprawiają, że cierpi. Nosi w swoim sercu wielkie pragnienie poświęcenia się komuś i pragnie, aby ktoś ją chciał. Ta kobieta wymaga opieki z powodu swej kruchości, którą odzwierciedla jej spojrzenie, melancholijny głos, wytworność cech oraz delikatny wygląd.
Innym przykładem będzie typ „wspaniały", „majestatyczny". Olśniewająca piękność z postawą i zachowaniem godnym królowej. Jest naturalnym centrum uwagi, szacunku i poświęcenia. Ma wyniosłą (i zgubną) prezencję. Ale oczywiście w głębi jej duszy jest ukryty ogromny i rozdzierający ból. To gorycz przeszłego rozczarowania. Niepokój i brak nadziei na znalezienie kogoś, kto by ją zrozumiał. U jej stóp poeci, książęta, milionerzy bezskutecznie jęczą i błagają. A ona pozostaje niewzruszona. Z wyniosłym wzrokiem, z jeszcze większym i głębszym smutkiem szuka w najodleglejszych zakamarkach świata przez całe życie czegoś, czego nigdy nie znajdzie. A czego szuka? Szczęścia wielkiej miłości, tak jak ją rozumie. Miłości zgodnej z jej „najszlachetniejszymi" i wyimaginowanymi aspiracjami. Przechowuje to wszystko w sercu jak jakąś wielką tajemnicę.

Być może, drogi Czytelniku, będziesz się śmiał, bo czyż nie jest to staromodne? Ale czy ktokolwiek dzisiaj, jeśli zobaczy młodego mężczyznę lub młodą kobietę, mknących we wspaniałych samochodach, w tej epoce lekkości, rekreacji i sportu będzie wątpił w to, że w tych oświeconych czasach romantyzm mamy już dawno za sobą? Współczesny młody człowiek jest praktyczny, silny, radosny, wydaje się być mocno osadzony w rzeczywistości i jest żądny sukcesu. Młoda dama jest także praktyczna, niezależna, przedsiębiorcza i często spragniona działania. Jest zadowolona ze swojego życia i pragnie czerpać wszystko, co ono jej daje. Co zatem ma ona wspólnego z bohaterką romantyczną, która doprowadzała nasze babcie do łez?

Współczesny utylitaryzm stworzył klimat tolerancji dla małżeństw zawieranych z cynicznych pobudek finansowych. Nikt z nas nie zaprzeczy, że na zawierane obecnie małżeństwa mają znacznie większy wpływ niż dawniej kalkulacje dotyczące stanu posiadania i wpływów społecznych danych osób. Ale gdyby ogromna liczba małżeństw w ten sposób zawartych skłoniła nas do konkluzji, że jest to ogólna zasada, to bardzo się zdziwimy.
„Sentyment" wciąż pozostaje bardzo wpływowy, pomimo całego utylitaryzmu. I jeśli go przeanalizujemy, to dojdziemy do wniosku, że jest on powierzchowny i zmodernizowany w porównaniu z sentymentem ze starych romantycznych opowiadań.

W demokratycznych czasach wyróżniające się i wyjątkowe charaktery nie są już akceptowane. Współczesny „bohater" jest „zwyczajnym chłopakiem", a bohaterka jest „fajną dziewczyną". Mechanizacja współczesnego życia zmusza ich do tego, aby w mniejszym stopniu odstawali od bohaterów z dawnych czasów, zwłaszcza jeśli chodzi o te niekończące się wędrówki umysłu.

Wszystko to w jakiś sposób ogranicza sentymentalność oraz fantazjowanie. Jednak te ograniczenia nie występują jeśli chodzi o miłość. Wtedy zawsze mamy do czynienia z tym samym słodkim sentymentalizmem i tymi samymi nieokreślonymi pragnieniami. To jest to samo niezrozumienie, to samo poszukiwanie uczucia, ten sam kryzys, to samo pragnienie sentymentalnego, niekończącego się szczęścia i ta sama chroniczna niepewność.

Aby tego dowieść, nie musimy przeprowadzać badań psychologicznych literatury czy filmów, które mamy w obfitości dzisiaj, a które naprawdę kształtują „ducha mas". Wystarczy, że nasz czytelnik będzie miał odrobinę rozsądku, aby przekonać się do naszych spostrzeżeń. W rzeczy samej, wiele współcześnie zawieranych małżeństw w wyniku tzw. zakochania się jest opartych na ideach bezpośrednio przepojonych romantycznym sentymentalizmem.

I w tym jest problem. Obecnie istnieje część małżeństw zawieranych z wyrachowania, mając na względzie własne interesy oraz część opartych na tzw. uczuciu. I właśnie na te ostatnie ma wpływ romantyzm. Stąd ich trwanie w przeważającej mierze uzależnione jest od tego, jak długo ten wspólny interes bądź uczucie będzie w stanie utrzymać małżonków we wspólnocie.

Nie ma potrzeby drążenia kwestii małżeństw zawieranych z wyrachowania. Myślę, że jest to zagadnienie zrozumiałe. Skoncentrujmy się raczej na wpływie romantyzmu.

Przede wszystkim musimy podkreślić, że romantyzm jest z natury frywolny. Z góry zakłada istnienie wielkich cnót u „bohaterki" czy „bohatera". Ale w ostatecznej analizie cnoty te nie mają większego wpływu na przetrwanie wzajemnego uczucia. Sentymentalizm jest zasadniczo bardzo wyrozumiały. Wybacza prawdziwe moralne defekty, niewdzięczności, niesprawiedliwości, a nawet otwarte zdrady. Ale nie wybacza trywialności!

Taką trywialnością będzie np. chrapanie w nocy, nieświeży oddech bądź jakiekolwiek drobne niedomaganie natury ludzkiej, przywara, która może raz na zawsze zabić romantyczne sentymenty. Romantyczne sentymenty, o czym należy pamiętać, mogą spowodować, że od tych błahych powodów z łatwością można przejść do znacznie poważniejszych przyczyn uskarżania się.

A wtedy codzienne życie jest niekończącym się pasmem błahych wymówek, które trudno znieść komukolwiek. Z tego powodu powszechne staje się mówienie o rozczarowaniach, które przychodzą po miesiącu miodowym. „Po tym okresie - raz mi ktoś powiedział - moja żona nie zwodziła mnie, ale napełniła rozczarowaniem".

Romantyzm ze swej istoty i z definicji stworzony jest z iluzji, z zachcianek, niekontrolowanych namiętności i nieprawdopodobnych uczuć, które mogą istnieć tylko w świecie marzeń. W rezultacie, w krótkim czasie uczucia, które były jedyną psychologiczną podstawą małżeńskiej stabilności zaczynają gasnąć. Naturalnie ci, którzy znajdą się w takiej sytuacji życiowej, nie sięgają do sedna problemu. Nie rozumieją, dlaczego ich pragnienia były całkowicie nieosiągalne i szczerze dochodzą do prostego wniosku, że popełnili błąd. Nie znaleźli jeszcze tego szczęścia. Małżeństwo go im nie dało. Przyzwyczajeni do życia tylko wyłącznie dla siebie, szukając szczęścia swojego, a przyzwyczajeni do postrzegania szczęścia jako zaspokojenia sentymentalnych pragnień, będą sądzić, że ich życie zostało nieodwracalnie zrujnowane - o ile oczywiście nie będą się starali zaspokoić tych iluzji w inny sposób.

Co więcej, będą sądzić podobnie o życiu wielu innych osób, które popełniły ten sam „błąd". Dlatego też rozwód będzie się jawił jako coś zupełnie koniecznego, jak powietrze, bez którego nie można żyć.

Stąd, w tym stanie ducha i umysłu, jakie wrażenie może zrobić na nich poważna argumentacja sprzeciwiająca się rozwodom poparta suchym językiem statystyk?

Taka osoba, przyzwyczajona do mentalnych wędrówek, ale nie do myślenia, nie zniesie jakiejkolwiek formy argumentacji, a zwłaszcza tej bardzo poważnej. Prosty język liczb wydaje się jej śmieszny.

Stąd widać, że ci, którzy zgodnie z tradycyjnym nauczaniem Kościoła dotyczącym nierozerwalności związku małżeńskiego, nie trafiają do właściwych odbiorców używając argumentacji opartej na moralności czy zdrowym rozsądku, mówiąc o tym do osób, które są zainteresowane jedynie osiągnięciem własnego szczęścia w świecie marzeń i fantazji.

I tutaj zmierzamy do końca. W końcowej analizie romantyzm jawi się jako czysty egoizm.

Romantyk szuka jedynie własnego szczęścia. Myśli o miłości w takim znaczeniu, że ktoś inny jest instrumentem do osiągnięcia jego własnego szczęścia. Pragnie tego emocjonalnego szczęścia tak bardzo, że jeśli popuści wodze sentymentom, to jest on w stanie dopuścić się najgorszego zła, nie zważając na hamulce moralne i to, co podpowiada zdrowy rozsądek. Pragnie w brutalny sposób zaspokoić swoje instynkty. A przecież niczego nie można zbudować na egoizmie, w szczególności zaś rodziny.

Dlatego koniecznie należy rozpocząć ogromną antyromantyczną ofensywę. Należy wytłumaczyć fundamentalną różnicę między miłością chrześcijańską a romantycznym sentymentalizmem, wciąż będącym w modzie. Należy tłumaczyć, że miłość chrześcijańska jest przeniknięta nadprzyrodzonością, jest pełna zdrowego rozsądku i równowagi; głęboko święta, autentyczna i szlachetna. Ona triumfuje nad dzikimi wędrówkami wyobraźni i zbuntowanymi zmysłami, i nad zmysłową, egoistyczną miłością niepohamowanych namiętności.

Tak długo jak sentymentalno-romantyczna koncepcja wpływa na punkt widzenia zaręczonych par, każde małżeństwo będzie niepewne, ponieważ będzie ono zbudowane na niepewnej, trzęsącej się wulkanicznej podstawie ludzkiego egoizmu.

Powszechnie twierdzi się, że rodzina jest podstawą społeczeństwa. Ale św. Augustyn naucza, że istnieją dwie społeczności: Państwo Szatana, zbudowane na miłości własnej, pozbawione Boga, oraz Państwo Boga oparte na miłości Bożej i pozbawione miłości własnej.

Małżeństwa oparte na romantycznych sentymentach i egoizmie nie są fundamentami Państwa Bożego.


Plinio Correa de Oliveira
Tłum. Agnieszka Stelmach


NAJNOWSZE WYDANIE:
Cudotwórca z Libanu
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.

UWAGA!
Przymierze z Maryją
WYSYŁAMY
BEZPŁATNIE!
 

Kocham Boga i ludzi


Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej. 

– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.


Bóg mnie prowadzi


– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.

Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.


Maryja otarła moje łzy


– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.

– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.


Z Apostolatem w Fatimie


– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…

Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!

Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.

W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.


Podziękowania


– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.


Oprac. JK


Listy od Przyjaciół
 
Listy

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.

„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.

Dagmara z mężem



Szanowni Państwo

Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!

Jadwiga

 

 

Szczęść Boże!

Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!

Janina z Krakowa

 

 

Szanowny Panie Prezesie

Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.

Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.

Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.

Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.

Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.

Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.

Z wyrazami szacunku

Czytelnik

 

 

Szczęść Boże!

Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!

Anna z Mysłowic

 

 

Szczęść Boże!

Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.

Daniel