Wielu naszych Czytelników pisze o problemach, jakie mają ich najbliżsi z powodu nałogów alkoholizmu i narkomanii. Co robić w takich sytuacjach, jak się zachowywać, jak można pomóc osobie uzależnionej?
Dla współczesnego człowieka szczególnym zagrożeniem jest zniewolenie nałogami. Każdy z nas może zostać dotknięty tym nieszczęściem. Zależy to od naszej woli, od tego, czy nie damy się skusić do złego.
W określeniu medycznym nałóg to silne, nieodparte przyzwyczajenie do: przyjmowania pewnych używek (np. kawa), szkodliwych związków chemicznych (np. alkohol), palenia tytoniu, a także do wykonywania pewnych czynności (np. gra w karty). Człowiek dotknięty różnego rodzaju uzależnieniami (np. od alkoholu, narkotyków, papierosów, seksu, pornografii, hazardu, telewizji i internetu) podlega uwarunkowaniom, które ograniczają lub zupełnie paraliżują jego zdolność do podejmowania decyzji. Należy jednak przy tym pamiętać, że problemy z podejmowaniem dojrzałych decyzji mogą pojawiać się już w fazie wchodzenia w uzależnienia i nałogi.
Wkraczanie na drogę uzależnień to skutek kierowania się filozofią doraźnej przyjemności. Osoba uzależniona to ktoś, kto ma najpierw problem z życiem i z osobistą dojrzałością, a dopiero wtórnie z nadużywaniem różnych rzeczy. Każde uzależnienie jest dążeniem do iluzorycznego szczęścia i pojawia się tam, gdzie brakuje szczęścia rzeczywistego.
Ludzie młodzi (i nie tylko) szukają w narkotykach, alkoholu i innych nałogach tego, czego nie potrafili znaleźć w domu rodzinnym, w szkole, w najbliższym otoczeniu, w Kościele. Może za mało szukali albo zapomnieli że są dziećmi Bożymi, że mają nieśmiertelną duszę i odrzucili łaskę Bożą. Przestali się modlić i przystępować do sakramentów, a przez to osłabili swoją wiarę i stracili siłę z niej płynącą, która pomaga w pokonywaniu tego co złe.
Nałogom zazwyczaj ulegają osoby, które mają niskie poczucie własnej wartości, kompleksy, są samotne, zalęknione, nieśmiałe, czują się niepewnie w kontaktach z innymi. Szczególnie narażone są na nie osoby, których jedno lub oboje rodziców szukało rozwiązania swoich problemów w alkoholu, narkotykach czy lekomanii. W dzieciństwie otrzymali bowiem wzorzec, że najlepszym i szybko działającym lekarstwem na bolączki życia jest alkohol, narkotyk lub inne nałogowe zachowanie.
Początki choroby można rozpoznać pod względem duchowym już w pierwszym etapie: zaczyna się odchodzeniem od Kościoła, opuszczaniem Mszy św. i sakramentów, zwłaszcza spowiedzi. Człowiek uzależniony coraz częściej zaczyna przebywać poza domem, zaniedbuje pracę, nie ma żadnych zainteresowań i hobby. Potem dochodzi złe towarzystwo. Kończy się to wszystko tragicznie, o ile ofiara nałogu nie znajdzie pomocy dobrych ludzi.
Znam jednak wiele osób, które potrafiły wyzwolić się z nałogu. Znalazły pomoc i skorzystały z niej. Dzięki wytrwałej i cierpliwej modlitwie żon, matek, członków rodzin i przyjaciół oraz całej wspólnoty Kościoła wróciły do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie i nauczyły się znowu prawdziwie cieszyć życiem.
Jednak musimy pamiętać, że alkoholizm i narkomania są chorobami nieuleczalnymi. Jeśli człowiek znowu zażyje środki uzależniające, to nałóg wraca.
Piąte przykazanie Dekalogu mówi: Nie zabijaj! Przypomina ono wyraźnie o szacunku dla życia nie tylko drugiego człowieka, ale także swojego własnego. Jednak w obecnych czasach ludzie zapominają nie tylko o piątym, szóstym czy siódmym przykazaniu, ale już nawet o pierwszym! Dlatego nie ma się co dziwić, że człowiek pozbywający się Boga ze swego życia, staje się bezbronny wobec działania zła, którego własnymi siłami nie jest w stanie pokonać.
Stwierdzenie, że nie można pomóc np. alkoholikowi, jeśli on sam nie jest na to gotowy, jest powszechne, ale nie do końca prawdziwe. Pogląd ten zazwyczaj powstrzymuje osoby z otoczenia człowieka dotkniętego nałogiem przed jakąkolwiek reakcją, a w rezultacie rozwój destrukcyjnej choroby pogłębia się, niszcząc życie nie tylko samego nałogowca, ale także jego rodziny.
Co w takim razie można zrobić? Jeśli ktoś, kto wpadł w sidła jakiegoś uzależnienia, nie chce poddać się terapii, bo – jak twierdzi – nie jest jeszcze na nią gotowy, należy wówczas zadać sobie pytanie: Co sprawi, że będzie na nią gotowy? Jeśli w ten sposób zmieni się podejście i sposób myślenia, to wtedy pomoc będzie możliwa.
Alkoholicy, narkomani lub inni nałogowcy zazwyczaj sami przychodzą po pomoc w momencie, gdy wydarzy się w ich życiu coś, co skutecznie nimi wstrząśnie. Taki wstrząs, nazywany także interwencją, oznacza wywołanie – poprzez coraz większe zaniedbania obowiązków stanu ze strony nałogowca – jakiejś tragedii osobistej dotyczącej uzależnionej osoby lub jego rodziny – np. bankructwo, rozwód, odebranie praw rodzicielskich, poważna choroba czy utrata pracy.
Nie trzeba jednak czekać na „odbicie się od dna”. Niekiedy okazując swoją miłość, można pomóc uzależnionemu w odzyskaniu zdrowia, unikając przechodzenia przez lata życiowej udręki.
Bliskie osoby często czują się bezradne, mają poczucie, że zrobiły już wszystko, by pomóc uzależnionemu, jednak bez jakichkolwiek pozytywnych skutków. Owo „wszystko” najczęściej oznacza jedynie nieustanne błaganie, kłótnie, groźby, pomaganie w zwalczaniu konsekwencji, przekupstwa, stosowanie rozmaitych kar itd. W ten sposób traci się mnóstwo energii, zdrowia i cierpliwości, nie czyniąc przy tym żadnego postępu.
Dlaczego tak się dzieje? Nałogowiec i bliska mu osoba, która nie jest uzależniona, należą do innych „światów”. Dla osoby patrzącej na nałóg z boku, alkohol bądź jakakolwiek inna substancja psychoaktywna jest problemem, natomiast dla nałogowca – przeciwnie – rozwiązaniem. Stopniowo traci on kontrolę nad swoim zachowaniem oraz nad własnymi emocjami, przestaje zdawać sobie sprawę z tego, co dzieje się w jego wnętrzu. Osoba uzależniona będzie się starała zrobić wszystko, by tylko zostawiono ją w spokoju. Stosuje w tym celu różne praktyki, a główną z nich jest obiecywanie zmiany, „przystopowania”, które w rezultacie są tylko grą pozorów.
Co w takiej sytuacji można zrobić? Przede wszystkim konieczna jest wiedza na temat rozwoju procesu uzależnienia. Niestety, mimo dobrych chęci rodzina osoby uzależnionej często tak naprawdę szkodzi, stwarzając „komfort nałogu”, co powoduje rozkwit uzależnienia. Może to być np. dawanie alibi, tłumaczenie, pożyczanie pieniędzy, ukrywanie problemu i poddawanie się manipulacjom nałogowca.
Gdy pomaga się alkoholikowi czy narkomanowi w unikaniu naturalnych konsekwencji jego nałogu, odbiera się mu możliwość stanięcia twarzą w twarz z walką, jaką musi stoczyć sam.
W zetknięciu z osobami uzależnionymi ważne jest, aby nie zostawiać ich samym sobie. Trzeba się za nie modlić, wspierać dobrym słowem, umacniać w dobrych postanowieniach.
Nie ma wyjścia z nałogu bez odniesienia do Pana Boga. Znam wiele osób, które przechodziły terapię w świeckich ośrodkach i nie wyszły z narkomanii. Jeżeli jednak nawrócą się i do tego będą miały wsparcie terapeutyczne, to są duże szanse, że przestaną brać narkotyki czy spożywać alkohol.
Niezwykle ważne jest kształtowanie w człowieku uzależnionym postawy pokory, skruchy, uznania własnej słabości, niemocy i bezsilności wobec nałogu oraz ufności w moc Boga, który działa na różne sposoby i prowadzi różnymi drogami. Dlatego konieczne jest codzienne poddawanie Mu swojej woli i życia, wytrwała modlitwa, wsłuchiwanie się i rozważanie Słowa Bożego, życie sakramentalne, przebaczenie, praca nad wadami i zadośćuczynienie za popełniane błędy. Warto szukać pomocy u Boga i u ludzi, poprzez których On działa.
Bóg jest blisko zagubionego w nałogu człowieka. Przez wielokrotnie podejmowany wysiłek, bardzo często kończący się porażką – człowiek bardzo dotkliwie może odczuć własną słabość i niemoc. Bóg natomiast pokazuje, że samodzielnie nie można z tego wyjść. Chce zaufania do Niego oraz tego, by Mu się dać prowadzić. Trzeba uświadomić sobie, że Bóg nie patrzy tylko na grzechy człowieka, ale z miłością i troską Ojca patrzy na trudy, z jakimi człowiek się boryka. Pamiętajmy, że nałóg nie oddziela chorego człowieka od Boga. Droga do uwolnienia z nałogu powinna toczyć się na dwóch torach: duchowym – gdzie oddajemy się Panu, ufając mu bezgranicznie i prosząc o łaskę wytrwania w naszych postanowieniach, oraz na drugim torze – naprawy życia przez systematyczną pracę nad sobą i swoimi słabościami.
Święci są naszymi sprzymierzeńcami, przewodnikami w drodze do Nieba. Spójrzmy na ich żywoty. To ludzie z krwi i kości, którzy jednak bezkompromisowo wybrali w życiu Boga. Z miłości do Chrystusa i w trosce o zbawienie swoje oraz bliźnich zaparli się siebie, odrzucili fałszywe „błyskotki” tego świata. W tym numerze przedstawiamy pustelnika, który w swym uniżeniu chciał być zapomniany przez wszystkich – św. Charbela Makhloufa.
Kocham Boga i ludzi
Pani Zofia Kłakowicz wspiera Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi od 2007 roku. Urodziła się w miejscowości Stary Las koło Głuchołaz w województwie opolskim. Tam należała do parafii pod wezwaniem św. Marcina, w której przyjęła wszystkie sakramenty. Po zawarciu małżeństwa, którego 60. rocznicę będzie obchodziła z mężem w przyszłym roku, przeprowadziła się do sąsiedniego Nowego Lasu, do parafii pw. św. Jadwigi Śląskiej.
– Kocham Boga, kocham ludzi i dobrze mi z tym. W domu urządziłam „kaplicę”: krzyż Trójcy Świętej, figury Boga Ojca, Jezusa Miłosiernego, Jezusa Chrystusa – Króla Polski i naszych rodzin oraz figurę Matki Bożej oraz wielu świętych.
Bóg mnie prowadzi
– Ja jestem tylko po siedmiu klasach szkoły podstawowej. Nie miałam możliwości dłużej się uczyć, bo ojciec był inwalidą, mama była po pobycie na Syberii, a poza mną mieli jeszcze troje dzieci i trzeba było ciężko pracować w polu. To niesamowite, jak Pan Bóg mnie prowadził w moim życiu.
Wraz z mężem ufamy Bogu i Go kochamy. Mamy gospodarkę, hodujemy kury, uprawiamy ziemniaki, owoców się pełno u nas rodzi, robimy przetwory, dzielimy się z ludźmi. Ze zdrowiem już różnie bywa, ale nie dajemy się, a córka Katarzyna nam pomaga. Córka mieszka w Bielsku-Białej, wyposaża apteki i szpitale, otwiera i projektuje ludziom apteki. Ma bardzo dobrego męża.
Maryja otarła moje łzy
– Syn Jan zmarł w tamtym roku. To był bardzo dobry człowiek dla ludzi, znana osoba w powiecie. Był mechanikiem samochodowym, miał swój warsztat i dobrze wykonywał swoją pracę. Jego syn i córka teraz pracują w tym warsztacie.
– W tamtym roku, podczas oktawy Bożego Ciała, w święto Najświętszego Serca Pana Jezusa pochowaliśmy go, a w tym roku Matka Boża otarła mi łzy, bo akurat w oktawie zaprosiła mnie do Fatimy. Pan Bóg dał, że córka też skorzystała i była ze mną w tym miejscu, bo też bardzo kocha Pana Boga. Uważam, że to była też nagroda z Nieba.
Z Apostolatem w Fatimie
– Przed wyjazdem do Fatimy córka mi mówiła: „Mamuś, to jest jakieś Stowarzyszenie, ty pieniądze dajesz, a dzisiaj świat jest jaki jest; nie byłaś tam, nie wiesz. Trzeba wziąć pieniądze, bo nie wiadomo, jak będzie. Może trzeba będzie za nocleg zapłacić, może za jakieś obiady”. Ona wzięła i ja wzięłam i był kłopot, bo faktycznie, co się okazało – i to nas bardzo zaskoczyło – że wszystko było domknięte, wszystko było zadbane, była bardzo dobra opieka…
Co było dla mnie bardzo fajne, to pierwsze przeżycie, jeszcze w Krakowie, w hotelu, gdy pan prezes bardzo miło nas przywitał, z uśmiechem i serdecznością, słowami: „Szczęść Boże”. To było dla mnie takie piękne!
Na pielgrzymce poznaliśmy pracowników Stowarzyszenia; moja córka dużo z nimi przebywała. Pani przewodnik powiedziała, że taka paczka, jak nasza, to jest mało spotykana. Było pięknie, nie było kłopotów i na wszystko było dużo czasu. Córka dbała o mnie i Bogu dzięki, że była ze mną. Ja wiem, że to był palec Boży i zasługa Matki Bożej.
W Fatimie wychodziłam trochę wcześniej na Mszę Świętą o szóstej rano. Mieliśmy kapłana, z którym dużo rozmawiałam. Zamówiliśmy Mszę Świętą za Stowarzyszenie, za pracowników Stowarzyszenia oraz ich rodziny i ksiądz ją odprawił. Chcieliśmy w ten sposób wynagrodzić i żeby Pan Bóg Wam wynagrodził, Waszym rodzinom i całej organizacji.
Podziękowania
– Dziękuję Bogu Najwyższemu, Ojcu, Synowi i Duchowi Świętemu, a także Matce Najświętszej za wielkie łaski, którymi mnie obdarzyli. Dziękuję, że żyję bez żadnych uszczerbków na ciele. Jestem pewna, że Pan Jezus czuwa nade mną. Jest to znak, że krzyż jest naszą obroną zawsze, a szczególnie na te ostateczne czasy. Za wszystkie łaski i błogosławieństwa dla mnie i całej rodziny serdecznie dziękuję Stwórcy. Twoja cześć i chwała, po wszystkie wieki wieków. Amen. Wdzięczna Twoja służebnica Zofia.
Oprac. JK
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Pragnę podziękować za wszelkie informacje, broszury i książeczki, jakie otrzymuję od Państwa. Najbardziej cieszy mnie wydawane „Przymierze z Maryją”, ponieważ wiele trudnych spraw zostaje przedstawionych w klarowny sposób, wnosi wiele radości, ale przede wszystkim przybliża nam drogę do naszego Ojca. Czasami trzeba wrócić do początku i odnaleźć siebie, a to niełatwe. Wy w tym pomagacie. I róbcie to nadal, bo tego potrzebujemy.
„Przymierze z Maryją” jest początkiem. I z tego zrezygnować nie warto. To moje skromne zdanie, które podyktowane jest szczerą troską o byt „Przymierza…”. Sama jestem w trudnej sytuacji finansowej, dwoje dzieci uczących się poza domem to niemałe koszty. I dlatego z mężem postanowiliśmy ograniczyć wszystko do minimum przez jakiś czas, żeby stać nas było na utrzymanie domu. W dzisiejszych czasach jest to niełatwe zadanie, bo przez ostatnie lata przyzwyczailiśmy się do spełniania wszystkich swoich pragnień i zachcianek i nas też to się tyczy. Jednak trzeba wybrać, co w danym momencie jest ważniejsze. Nawet w pewnym momencie rozważaliśmy rezygnację z comiesięcznego datku na rzecz Stowarzyszenia Ks. Piotra Skargi, ale moje sumienie by tego nie zniosło, więc nadal będziemy Państwa wspierać finansowo oraz codzienną modlitwą. Proszę Was zarazem o modlitwę za moją rodzinę, by wspólnie umiała przetrwać trudne chwile. Ja nie mogę ofiarować nic poza tym. Zatem bardzo mi przykro, że tak jest, ale z ufnością patrzę w przyszłość i wiem, że będziemy oglądać owoce Waszej działalności. Serdecznie pozdrawiam i polecam Was opiece naszej Matuchny Matki Bożej Rychwałdzkiej.
Dagmara z mężem
Szanowni Państwo
Bardzo dziękuję za Wasz wkład w krzewienie prawd wiary. Pragnę podziękować za otrzymane materiały edukacyjne, które poszerzają moją wiedzę religijną. Życzę Wam błogosławieństwa Bożego i obfitych łask w działalności. Trzeba dbać o to, aby wiara nie wygasła. Szczęść Wam Boże!
Jadwiga
Szczęść Boże!
Dziękuję za prowadzenie tak pięknych i potrzebnych akcji katolickich. W miarę moich możliwości wspieram Was w tym pięknym dziele materialnie i duchowo. Życzę Wam, abyście kontynuowali to dzieło jak najdłużej. Pozdrawiam serdecznie!
Janina z Krakowa
Szanowny Panie Prezesie
Wspominając niedawną konferencję „Czy chrześcijanie są skazani na ewolucję”, chciałbym bardzo podziękować za niezwykłą możliwość uczestniczenia w niej. Jest to dla mnie jedyna okazja do kontaktu na żywo z najwybitniejszymi naukowcami, którzy sami odnaleźli właściwą drogę prawdy, a teraz wskazują ją innym. Takie spotkanie to coś absolutnie bezcennego, co będę wspominał jako najpiękniejsze chwile w moim życiu. Pragnę podziękować wszystkim osobom zaangażowanym w to niezwykle ważne przedsięwzięcie.
Te wszystkie dzieła, co zrozumiałe, wymagają poświęcenia oraz wsparcia również finansowego. Chyba wszyscy to rozumieją, widząc przecież efekty Państwa działalności, ale zapewne widzi to również ta druga strona, która robi wszystko, aby to zniszczyć, co jest najlepszym dowodem na właściwy kierunek Państwa działalności. Doskonale zdają sobie z tego sprawę wszystkie siły, które wiedzą, że tego ewolucjonistycznego matactwa zapewne nie da się już długo utrzymać. Myślę, że właśnie dlatego sam plan zniszczenia musi być doskonały i właśnie dlatego postanowiono uderzyć w korzenie, czyli członków Państwa organizacji, tak, by nie mogli wesprzeć dalszego rozwoju tych dzieł.
Rozwiązania, które obecnie wdraża się w firmach produkcyjnych, to kierunek dokładnie wskazany przez śp. Pana Krzysztofa Karonia w polecanym przez niego filmie „Amerykańska fabryka” – dostępnym na Netflixie. Plan, który przygotowany jest krok po kroku dla wszystkich narodów. Myślę, że dlatego choć chcielibyśmy ogromnie pomóc dalszemu rozwojowi Państwa działalności, to będzie to coraz trudniejsze.
Rozwój Państwa wszechstronnej działalności na polu wiary – (by wspomnieć choćby o Apostolacie Fatimy czy piśmie „Przymierze z Maryją”), historii, polityki, prawa – Ordo Iuris, nauki – „Polonia Christiana” i informacji – PCh24.pl, Klubie Przyjaciół, to wszystko z dumą przypomina mi, że jestem Polakiem, a moi bracia i siostry, twórcy tych pięknych dzieł, przypominają mi o właściwej postawie moralnej.
Temat ewolucji inspirował mnie, odkąd pamiętam. Brakujące ogniwo, które „na pewno jest” i „niebawem wam go ukażemy”, to temat flagowy wszystkich „naukowych czasopism”. A ja, posiadając jedynie maturę, mam nadzieję, że większość wykładów rozumiem, bo przedstawione są w takiej formie, aby wszyscy mogli zobaczyć to, co najwybitniejszym umysłom udało się dostrzec pod mikroskopem. Ich geniusz dodatkowo polega na obserwacji zjawisk zachodzących w ułamkach sekund w mikro i makroskali.
Podsumowując, w mojej skromnej opinii pomysł udostępnienia tej wiedzy wszystkim chętnym jest wyrazem chrześcijańskiej miłości, wskazującej właściwą drogę do Boga. Przecież to nasz Stwórca oddał nam ziemię, abyśmy czynili ją sobie poddaną, nie czyniąc wiedzy tajemną, tylko dla wybranych. Jeszcze raz niech będzie mi wolno podziękować za całą działalność Państwa organizacji.
Z wyrazami szacunku
Czytelnik
Szczęść Boże!
Wasza działalność zasługuje na szacunek i podziw! Otwieracie drzwi do serc ludzi zagubionych, pokazujecie inną drogę – uświadamiając, że życie to nie tylko praca, ale przede wszystkim duchowe potrzeby, które dają nadzieję i siłę do życia. Walczcie o serca, które są jeszcze uśpione. Powodzenia!
Anna z Mysłowic
Szczęść Boże!
Pragnę z całego serca podziękować za dwumiesięcznik „Przymierze z Maryją”. Od kilku lat gości on w moim rodzinnym domu, niosąc umocnienie duchowe, światło i pokój. I niech tak pozostanie jak najdłużej.
Daniel